Każdy z rozdziałów ma swoją historię: rodzinną, miłosną zawodową. Urodził się w Kalifornii.
Rodzice wrócili do Polski, kiedy miałem trzy miesiące. Latami mi później wmawiano, że jestem częściowo Amerykaninem - pozostało mi poczucie, że tak naprawdę jestem skądinąd - mówi o sobie. - Jako sześciolatek przez chwilę chodziłem w Stanach do szkoły. Dziś pozostało mi z tego tyle, że głosuję w wyborach na amerykańskiego prezydenta, jako przedstawiciel tych wszystkich, którzy Amerykanami nie są, a na których życie amerykańska polityka ma ogromny wpływ.
Wojtek Ziemilski jest poliglotą, "bo tak się złożyło". Z wykształcenia filozof. Magisterium z filozofii uzyskał w Grenoble. Studiował też lingwistykę stosowaną na Uniwersytecie Warszawskim i reżyserię w portugalskiej Fundacji Gulbenkiana. Przez dłuższy czas mieszkał w Lizbonie, gdzie przygotował przedstawienie multimedialne "Hamlet Light". W Polsce współpracował z TR Warszawa - jest autorem instalacji wideo "Aktorzy". Prowadzi warsztaty z nowych form eksperymentu w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego.
Podczas studiów w Grenoble zaczął poważniej zajmować się teatrem.
Dostałem zaproszenie z TR Warszawa żeby stworzyć u nich studio wideo. Wróciłem do kraju - było to trzy lata temu - i pracowałem w TR około roku. Przyszedł kryzys, projekt anulowano, i od tamtej pory zajmowałem się własnymi rzeczami. Mieszkam w Warszawie, pracuję też głównie w Warszawie, choć niedługo mam premierę w Poznaniu, a zaraz potem jadę robić spektakl do Mołdawii. Żyję z reżyserii, prowadzę też czasem warsztaty - głównie w Polsce, ale regularnie wracam z warsztatami do Portugalii. Teraz jestem w stanie się utrzymać ze swojej sztuki. Kilka lat temu dorabiałem głównie tłumaczeniami.
Ziemilski jest autorem blogu new-art.blogspot.com o sztuce nowoczesnej. Artysta wyznaje:
W życiu jestem bardzo lewicowy, więc wyżywam się wirtualnie
Na stronie "Krytyki Politycznej" przez ponad rok publikował codzienne fotofelietony - uzbierało się ich dwieście osiemdziesiąt dziewięć. Na zdjęciach wykonanych telefonem komórkowym ujęcie witryny sklepu z dwiema wywieszkami: "FLAGI NARODOWE" i tuż obok: "PROMOCJA". Sfotografował "Zaproszenie na jubileusz TELEZAKUPÓW" i wciśniętą w ziemniaki karteczkę z odręczną adnotacją "brzydkie a dobre". Utrwalił planszę obwieszczającą, że "WAŻENIE CUKIERKÓW ODBYWA SIĘ NA DZIALE TRADYCJA". Wszystkie jednak przebija: "Oddział II KSZTAŁTOWANIA NARASTAJĄCEGO ZASOBU".
Rozgłos Wojtkowi Ziemilskiemu przyniosło widowisko "Mała narracja" o jego dziadku, Wojciechu Dzieduszyckim (Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie, premiera 20 marca 2010). Twórca siedzi na scenie i czyta, a na ekranie wyświetlane są zdjęcia i teksty.
Wojciech Dzieduszycki (1912-2008) "Tunio", jak nazywali go wrocławianie, wywodził się z rodziny herbu Sas, która w 1775 otrzymała tytuł hrabiowski. Urodził się w Jezupolu koło Stanisławowa. Jako tenor zadebiutował w operze w Stanisławowie, potem występował we Lwowie, Florencji i w Mediolanie. W czasie wojny trafił do obozu jenieckiego, a potem koncentracyjnego w Groß-Rosen.
W 1945 roku osiadł we Wrocławiu, gdzie kierował młynami. W 1952 roku z żoną Haliną założył kabaret "Dymek z papierosa". Pisał recenzje i felietony, występował w telewizji, w filmie. Współorganizował festiwale chopinowskie w Dusznikach-Zdroju. W 2006 roku historycy z rzeszowskiego IPN ujawnili jego współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Wiadomo, że zanim ją podjął, sam był inwigilowany, zachowały się donosy na niego. Współpraca Dzieduszyckiego z SB trwała dwadzieścia trzy lata. Do 1973 roku napisał ponad czterysta raportów.
Po ujawnieniu przeszłości w telewizyjnym wystąpieniu Dzieduszycki przeprosił wszystkich, których mogła spotkać krzywda na skutek jego działalności. Wycofał się z życia publicznego i zrzekł się przyznanego mu w 1999 roku tytułu Honorowego Obywatela Wrocławia.
Ziemilski wyjaśnia genezę przedstawienia:
Kwestia "Małej narracji" jest psychologicznie i życiowo złożona, a artystycznie - bardzo prosta. Chodziło o to, żeby to był teatr. Żeby była sublimacja, a więc zmiana stanu materii. Nie żadne wychodzenie z traumy - traumy, tej bezpośredniej, już wtedy nie było. A ta pośrednia istnieć będzie niezależnie od wszystkiego. Zadałem sobie pytanie, czy jestem w stanie zrobić coś, co wykroczy poza moje własne doznania, co nie będzie opowieścią o tym, jakie to straszne miałem odkrycie, czy jak mi ciężko. Przerabianie traumy na tym poziomie lepiej się nadaje do rozmów z przyjaciółmi albo u psychologa. W sztuce, zwłaszcza scenicznej, najczęściej prowadzi do realizacji żenujących. Tymczasem scenę można wykorzystać, żeby wykroczyć poza wyrażanie swoich uczuć.
W "Małej narracji" na ekranie, za plecami wykonawcy, pojawiają się ironiczne komentarze oraz fragmenty "O pewności", ostatniego dzieła Ludwiga Wittgensteina, jak na przykład:
To, czy coś wiem, zależy od tego, czy świadectwo przyznaje mi rację, czy mi przeczy. Nic bowiem nie znaczy powiedzenie, że się wie, iż boli.
Ziemilski dopowiada:
Mam do niego słabość. "O pewności" dotyczy opierania wiedzy na języku, którego podstaw nie możemy być pewni. Jest w tym coś z patrzenia dziecka na świat, pewna niewinność. Można go wykorzystać w zupełnie innym kontekście, grając na wieloznaczności cytatów i używając je jako nieco poetyckich komentarzy do tego, co odczuwałem/odczuwam.
Z kolei Agnieszka Dziedzic w "Teatraliach" komentuje:
Ziemilski jest daleki hipokryzji - nie pozwala sobie na oczyszczenie Dzieduszyckiego z zarzutów, nie decyduje się też na całkowite odcięcie się od (bądź co bądź, ukochanego) dziadka "Mała narracja" należy do kręgu tej sztuki, którą oklaskuję gorąco i z niemałym zażenowaniem jednocześnie. Urzeka i wciąga bez reszty prostota środków, przekonuje autentyzm i przekroczenie granicy między ja-twórca a wy-odbiorcy.
Wojtek Ziemilski jest też autorem widowisk "Mapa" i "Prolog". "Mapa", pokazywana na scenie Komuny Warszawa, ma w sobie coś z instalacji i coś z przedstawienia. Nie ma fabuły. Do sali wchodzi pięciu widzów. Każdy z nich dostaje przedmiot, który pokazuje mu trasę jego teatralnej podróży. "Mapa" to spacer widza, któremu artyści podrzucają pewne tematy do przemyślenia.
Z kolei "Prolog" przygotowany przez Krakowskie Reminiscencje Teatralne i Teatr Ochoty w Warszawie jest rodzajem wiwisekcji dokonywanej na grupie widzów. Ziemilski zaproponował teatr, w którym widz godzi się na aktywny współudział.
Na zamówienie Malta Festival Poznań 2012 Wojtek Ziemilski stworzył widowisko "Pokrewni" z Chinką o nazwisku Huang, mieszkającą w Brukseli, a mającą przodków w Państwie Środka. Na świecie jest czterdzieści milionów Huangów. Reżyser odnalazł na Facebooku czterech poznańskich. Jest z nimi w stałym kontakcie.