Najwięcej emocji kosztowała go praca nad reportażem "To z miłości, siostro", który ukazał się w 2008 roku w "Dużym Formacie". Szabłowski opisuje w nim tzw. "honorowe zabójstwa", które dokonywane są na tureckich kobietach przez członków ich rodzin. Za ten artykuł dostał wyróżnienie w konkursie Amnesty International na tekst dotyczący problematyki praw człowieka.
Nigdy nie ocenia swoich bohaterów. Stara się ich zrozumieć. Czasem to się nie udaje.
Uważa, że reporter nie jest w stanie zmienić czyjegoś losu. Mówi:
Jestem tubą, przez którą czytelnicy poznają historię z większą ilością niuansów, niż w przypadku krótkich relacji prasowych.
Napisana wraz z Izabelą Meyzą książka "Nasz mały PRL" to zapis eksperymentu dokonanego na żywym organizmie, podróż tym razem nie w przestrzeni, lecz w czasie. Kilka lat temu z fotoreporterem "Gazety" Albertem Zawadą przemierzali wynajętym samochodem Kubę. I widzieli ciągle powtarzający się obrazek: w miastach, miasteczkach, wsiach mieszkańcy spędzają razem czas: oglądają telewizję, piją rum, gadają, kopią piłkę. Szabłowski miał westchnąć: "Tu jest zupełnie jak w moim dzieciństwie".
Postanowił sprawdzić, czy w drodze z realnego socjalizmu do kapitalizmu nie zgubiliśmy przypadkiem czegoś cennego. Reporterski eksperyment przeprowadził wspólnie z żoną, Izabelą Meyzą, z wykształcenia antropolożką, z zawodu również dziennikarką. Przenieśli się na pół roku do bloku z wielkiej płyty, zrezygnowali z internetu i komórek, córce wręczyli zabawki pamiętające czasy Jaruzelskiego, w ich kuchni zagościły dania polecane przez "Przyjaciółkę". Stawali w kolejkach, wysyłali kartki pocztowe, ograniczyli zakupy (ich mała córka narzekała, że "w pelelelu nie ma bananów"). Szukali przejawów życia społecznego tam, gdzie już od dawna go nie ma.
22 lipca 2011 przenieśliśmy się do roku 1981. Ekspedientka, choć tego wszystkiego nie wie, zauważa, że jesteśmy inni. Woła koleżankę, która wcina kanapkę na zapleczu: - Jaśka! Państwo się pytają, co rzucili! Jaśka wychodzi, wyciera ręce w fartuch i przygląda się nam przez chwilę. - Wszystko rzucili naraz. W tym cały problem - stwierdza filozoficznie i wraca do nadgryzionej kanapki.
Okazuje się, że cofnięcie się w czasie ledwie o trzydzieści lat, jedno pokolenie, to prawdziwy survival, zmiana diametralna na każdym poziomie. Nie była to jednak dla Meyzy i Szabłowskiego jedynie zabawa w przebieranki, ale też próba zdiagnozowania współczesności. Swoje doświadczenia podsumowali w książce "Nasz mały PRL. Pół roku w M-3 z trwałą, wąsami i maluchem".