W latach 1947–1949 uczęszczał do Liceum Sztuk Plastycznych w Krakowie (w tej samej klasie uczyli się też Roman Cieślewicz i Franciszek Starowieyski). W roku 1950 rozpoczął studia malarskie w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni prof. Adama Marczyńskiego (dyplom otrzymał w 1955 roku). Jednocześnie studiował historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim, uzyskując tytuł magistra w 1954 roku.
Józef Wilkoń należy do grona najwybitniejszych polskich artystów zajmujących się ilustracją. Na jego dorobek w tej dziedzinie składa się blisko dwieście książek, zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Ilustrowane przez niego wydawnictwa przetłumaczono na ponad 20 języków. Współpracował m.in. z Naszą Księgarnią, Czytelnikiem, Wydawnictwem Literackim, Krajową Agencją Wydawniczą, wydawnictwem Flammarion (Paryż), Middelhauve Verlag (Kolonia), Loewes Verlag (Bayeruth), Kinderbuchverlag (Berlin), Parabel Verlag (Monachium), Atlantis Verlag (Zurych) i Greek Peace Publishers (Tokio).
Bzik Kulturalny: Józef Wilkoń
W 1956 roku Wilkoń wyjechał z Krakowa do Warszawy. Po zrealizowaniu pierwszych zleceń ilustratorskich zamierzał powrócić do malarstwa sztalugowego, ale wkrótce okazało się, że ilustrowanie pochłonęło go na dobre. Jego oryginalny styl artystyczny jest natychmiast rozpoznawalny dzięki chrakterystycznej kresce, indywidualnym środkom wyrazu i malarskości przedstawienia. Ilustracje Wilkonia odznaczają się dynamicznie potraktowaną plamą barwną oraz graficzną dyscypliną. Twórcę cechuje wyjątkowa umiejętność syntetycznego odwzorowania kształtu zwierzęcia lub elementu pejzażu za pomocą kilku ruchów pędzla bądź piórka.
Artysta najczęściej przedstawia zwierzęta i przyrodę, pracując szybkimi, zdecydowanymi pociągnięciami pędzla. Jego ilustracje są prawdziwe, nie upiększają ani nie idealizują natury. Wilkonia rzadko kiedy interesuje człowiek, natomiast tworzone przez niego portrety psychologiczne zwierząt są w dużym stopniu portretami ludzi. Używając zwierzęcia jako metafory, można wiele powiedzieć o człowieku. Wilkoń przestrzega przy tym ważnej zasady:
Nigdy nie używam postaci zwierząt zgodnie z tradycją La Fontaine'a. Nigdy nie wykorzystuję ich do przedstawiania jednej ludzkiej cechy, zwłaszcza negatywnej.
Inspiracją dla Wilkonia jest przede wszystkim natura: nastrój zapamiętany z dzieciństwa spędzonego w podgórskiej miejscowości Bogucice, malownicze pejzaże i tajemniczy świat zwierząt, wśród których dorastał. Tym fascynacjom i osobistej pasji artysta potrafi nadać uniwersalną formę. Wilkoń bardzo ceni twórców wprowadzających do swoich prac element poetyczności, m.in. Marca Chagalla, ale czuje też pewne powinowactwo z egzotyczną sztuką Dalekiego Wschodu.
Jego twórczość ilustracyjna zadziwia różnorodnością form opracowania plastycznego tekstu. Artysta chętnie eksperymentuje z technikami malarskimi, chociaż najczęściej używa tuszów, akwareli oraz suchych pasteli. We wczesnym okresie łączył farby wodne z temperami, farbami klejowymi i tuszami. Uzyskiwał przez to efekty przypominające malarstwo taszystów. Malował na mokrym papierze, na którym powstawały trochę przypadkowe, rozlane plamy. Duża ilość koloru, tuszu, umiejętne zmieszanie i szczęśliwy przypadek dawały niezwykle ciekawe efekty. Sam artysta podzielił swoją twórczość na kilka okresów: lata 1957–1963 to eksperymenty z cieczą, 1962–1970 – eksperymenty z fakturą, 1978–1994 – pastele, wreszcie 1991–1994 –ilustracje przestrzenne oraz rzeźby.
Pierwsza książka z ilustracjami Józefa Wilkonia – "O kotku, który szukał czarnego mleka" Heleny Bechlerowej – ukazała się w 1959 roku. W tym samym roku Nasza Księgarnia wydała "Pawie wiersze" Tadeusza Kubiaka zainspirowane rysunkami pawi, które Wilkoń wykonał w czasie wakacji w Łańcucie, zafascynowany urodą tych ptaków. W 1960 roku w warszawskiej Galerii ZPAP odbyła się pierwsza indywidualna wystawa artysty. Pokazano na niej m.in. ilustracje nagrodzone złotym medalem IBA w Lipsku. W 1963 roku powstała seria ilustracji do "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza, w której dominującym motywem jest natura i pejzaż. Artysta nie odtworzył treści dzieła, zilustrował natomiast romantyczny krajobraz dzieciństwa poety. Na kartach "Pana Tadeusza" pojawiły się wielkie drzewa i bujna roślinność, w której niemal ginęli ludzie i zwierzęta. Praca ta przyniosła Wilkoniowi wiele nagród, zamknęła też etap doświadczeń z technikami wodnymi.
Później w twórczości artysty nastąpił okres fascynacji fakturami. Powstawały ilustracje malowane farbami kryjącymi (np. akrylami) na nietypowych materiałach, takich jak tektury, papier pakowy o nierównych, poszarpanych brzegach czy astralon (rodzaj przezroczystego celuloidu). W tym czasie Wilkoń zaczął także używać złotego koloru, co przywodzi na myśl tradycję pisania ikon czy perskie malarstwo miniaturowe. Ilustracje z tego okresu uległy "uspokojeniu": rysunek stał się bardziej precyzyjny, twardy, nawiązujący estetyką do drzeworytu lub techniki gobelinowej.
- W latach 50., kiedy w Polsce były straszne kłopoty z papierem, odkryłem, że w sklepach spożywczych mają worki po cukrze - opowiadał artysta. - Mieściło się w nich po 50 kilogramów cukru, który nie był paczkowany tylko sprzedawany na wagę. I ten papier miał niesamowitą fakturę. Chwilami rysunki wyglądały jak gobeliny, bo faktura papieru i pociągnięcia pędzla tworzyły efekt splotu.
Ów znaleziony materiał pozwolił artyście pracować wieloetapowo, nakładać na siebie kolejne warstwy farby. W tej technice powstały m.in. ilustracje do "Siedmiu księżyców" Wandy Chotomskiej (1970), "Marcina spod dzikiej jabłoni" Eleanor Farjeon (1966), "Maciupinki" Jerzego Ficowskiego (1968) czy "W Nieparyżu i gdzie indziej" Anny Kamieńskiej (1967).
W następnych latach Wilkoń bardzo chętnie malował suchymi pastelami, sprawdzając możliwości jakie daje faktura materiału, przecierki. Technika ta pozwalała mu na odtwarzanie z dużą precyzją rozmaitych materii, np. zwierzęcego futra. Częstymi bohaterami prac artysty stały się w tym czasie dzikie i domowe koty; te ostatnie posłużyły mu nawet do zobrazowania historii Rewolucji Francuskiej ("Zadeptana kotka", 1992).
Słowo pisane od początku stanowiło dla Wilkonia kanwę, na której tworzył równoległe, wyobrażone przez siebie światy - bardzo samoistne, a zarazem harmonijnie powiązane z tekstem. Artysta nigdy nie traktował pracy ilustratorskiej jako służebnej czy podległej narracji słowa, lecz jako jej rozwinięcie lub dopowiedzenie w plastycznej formie.
Tekst i ilustracja muszą się uzupełniać, żeby w książce rosło napięcie jak w teatrze.
W latach 80. Wilkoń przestał wydawać książki w polskich wydawnictwach, manifestując w ten sposób swój protest wobec stanu wojennego i sytuacji politycznej w kraju. Intensywnie współpracował jednak z wydawnictwami zagranicznymi, dla których opracował ponad 70 pozycji.