Księga
Jednym z takich Schulzowskich motywów jest w "Ptasich ulicach" "księga" – ma ona tu kilka co najmniej wariantów, ale jej prototypu (prawariantu) doszukiwać się można jeszcze w "Pensjonacie" – w tworzonym przez pana Abrama na fiszkach i marginesach gazet słowniku biograficznym Żydów (jego autor zdążył podobno ukończyć literę A: Abramowicz, Appelfeld, Aszkenazy...).
Jednym z wariantów księgi w "Ptasich ulicach" jest legendarna powieść niejakiego Feldwurma (postać autentyczna) z opowiadania "Manuskrypt Izaaka Feldwurma" – powieść, w której według rozbieżnych domysłów, jej autor zamierzał sportretować wszystkich warszawiaków, a która możliwe, że przybrała postać "zabazgranej książki telefonicznej".
Książka telefoniczna pojawia się też w innym opowiadaniu z tego tomu pt. "Staruszek" – w tym wypadku chodzi o realnie istniejący egzemplarz ostatniej przedwojennej edycji warszawskiej książki telefonicznej – będącej metaforyczną i całkiem dosłowną księgą zmarłych (rejestrującą ludność miasta na chwilę przed katastrofą, w wyniku której 70 procent jego mieszkańców zniknie). W opowiadaniu książka ma być kluczem do odnalezienia realnej osoby – możliwe jednak, że prowadzi ona tylko do zmarłych.
Księga to może najbardziej symboliczny i charakterystyczny motyw "Ptasich ulic" – pokazuje przy tym, jak ta literatura ze swoim symbolicznym i metaforycznym potencjałem ma funkcjonować – niczym dzieło allegoryczne, otwierać się na nieskończone interpretacje i nawiązywać do tradycji. (Tej ostatniej – zagadnieniu stosunku do niej współczesnego Żyda – poświęcone jest najdłuższe i chyba najbardziej "paraboliczne" opowiadanie tomu, "Kondukt".)
Dybuk?
Powyższe cechy stylistyczne i momenty metafizyczne przywodzące Schulza świadczą może nie tylko o fascynacjach literackich autora (do nich trzeba by dodać mniej uchwytną ale chyba równie wyczuwalną atmosferę opowiadań Kafki). Jeśli do tej stylistycznej anachroniczności dodać dość niedzisiejszy stosunek Pazińskiego do słowa, otrzymamy ciekawy przypadek pisarza, którego "tu i teraz" – a może i czytelnik – jest trochę gdzie indziej. W wywiadzie dla Lampy mówił:
[...] wiele polskich książek które wertuję w księgarniach, zwłaszcza autorów z mojego pokolenia i młodszych, wydaje mi się napisana za szybko, zbyt prostym i mało wyszukanym językiem. Taką popularną polszczyzną. To mnie irytuje. Ja siedzę i dziubię, dwa lata piszę cztery opowiadania, a tu nagle się okazuje, że ktoś natłukł powieści: jedna, druga, trzecia, czwarta...
Te anachronizmy każą zadać ważne pytanie: dla kogo pisane są te opowiadania – i teksty Pazińskiego w ogóle? Bo może wcale nie dla dzisiejszego czytelnika, a jak nie dla niego – to dla kogo? Osób starszych? Tych, co przeżyli? Martwych (metaforycznych), a może dla duchów (realnych)?
Jeśli zważyć powyższe fakty i hipotezy, okaże się może, że figurą najbardziej pomocną w zdefiniowaniu dotychczasowej twórczości Pazińskiego jest postać Dybuka (określająca w folklorze żydowskim ducha mogącego po śmierci wstąpić w ciało żywej osoby). Taki dybuk (Schulz, Kafka, Feldwurm?) wcielający się w osobę Pazińskiego i piszący jego ręką ostatnie rozdziały wielkiej księgi pamięci, mógłby dobrze tłumaczyć cechy tego pisarstwa. Pytanie, czy w wypadku Pazińskiego mowa o dybuku metaforycznym czy dosłownym.
"Rzeczywistość poprzecierana"
Pytanie to nie traci na aktualności, gdy mowa o najnowszej, jak dotąd, książce Pazińskiego, nominowanym w 2016 roku do Nagrody Literackiej Gdynia tomie esejów pod tytułem "Rzeczywistość poprzecierana". Paziński wraca w niej do twórczości ważnych dla siebie artystów – Joyce'a, Borgesa, Kafki, przede wszystkim Kantora – pisze też o twórcach mniej znanych – tłumaczu Biblii, Izaaku Cylkowie, czy poecie Chaimie Nachmanie Bialiku. Wielu z jego bohaterów to żydowscy twórcy, których świat zabrała ze sobą Zagłada. Justyna Sobolewska pisała:
Bardzo odkrywcze są te poszukiwania Pazińskiego, ciekawa jest też figura czytelnika wpisana w tekst – jest jak archeolog, który rozbija tekst, żeby odsłonić kolejne warstwy, zapomniane konteksty i elementy kultury. Jak pisze Paziński: "jeśli istnieją i niekiedy ujawniają się z całą mocą tajemne przejścia łączące literaturę z rzeczywistością (...), to należy ich szukać w pustych szczelinach między słowami". I gdzieś tutaj bardzo pięknie spotyka się eseistyka Pazińskiego – poszukująca tych prześwitów – z jego prozą, w której takie tajemne przejścia tworzył ("Polityka", 26.01.2016).
Powracającym raz po raz motywem jest w "Rzeczywistości poprzecieranej" czynność tkania, blisko związana z pisaniem – snucie wątków przypomina przecież tkanie i prucie nici. Tym, co najbardziej interesuje autora są jednak "przetarcia" w tekstach, ubytki, spod których wyziera przeszłość.
W 2020 roku ukazała się kolejna książka eseistyczna Pazińskiego – "Atrapy stworzenia". Przyjrzał się w niej nieożywionym istotom, które przypominają człowieka – lalkom, manekinom, figurom woskowych. Pod kątem ich obecności Paziński czytał m.in. Schulza, Rotha czy Leśmiana; wrócił też do istotnej dla siebie twórczości Tadeusza Kantora.