Ki (w właściwie Kinga) ma około 30 lat i kilkuletniego synka Pio (Piotra). Właśnie rozstała się z jego ojcem i wprowadziła do domu swej przyjaciółki. Jak można się spodziewać, nie przyjmuje panujących tam reguł, ale zawłaszcza przestrzeń, udając, że nie dostrzega włażenia w prywatność innych osób ze swego otoczenia. A może nie udaje, tylko istotnie nie widzi, że wypycha przyjaciółkę z jej domu, że narusza spokój swego współlokatora Miko (Mikołaja). Na dobrą sprawę nie ma z czego żyć, co miesiąc odwiedza ośrodek pomocy społecznej, wyłudzając zasiłek dla Pio i siebie. Ima się przy tym najrozmaitszych zajęć - od pozowania studentom ASP po taniec na rurze w nocnym barze. Chętnie widziałaby siebie jako artystkę, wszak podpowiada jednej z przyjaciółek tematy prac, drugą zaś przekonuje, by zaprotegowała ją u właścicielki galerii, gdzie wystawi swoje wideoinstalacje. Czy kręcone przez Ki filmiki są dziełami sztuki? Niekoniecznie. To raczej grafomańskie próbki, ubrane w wielkie słowa, obliczone na szokowanie otoczenia. Zanurzona w przeciętności, niepróbująca nawet się zorganizować Ki nie ma też szans na normalne życie uczuciowe. Ojciec Pio, Anto (Antoni), jest równie jak ona niedojrzałym wiecznym chłopcem, z kolei stateczny Miko oczekuje ze strony Ki odrobiny szacunku, wyrażonego choćby posprzątaniem wspólnej kuchni. Obaj panowie odejdą, nieczekając aż Ki dorośnie do dojrzałego związku.
Leszek Dawid nie ogranicza się jednak do nakreślenia portretu swojej bohaterki, brawurowo zagranej przez Romę Gąsiorowską (kreacja przyniosła jej nagrodę aktorską na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz Złotą Kaczkę czytelników miesięcznika "Film", sam film otrzymał nagrodę za scenariusz na Festiwalu Debiutów "Młodzi i Film" w Koszalinie). Film próbuje uchwycić w kadrze całe pokolenie rówieśników Ki - ludzi zróżnicowanych choćby sposobem widzenia świata, stopniem dojrzałości, ale i sposobem na życie. To doświadczenie wyniesione przez Dawida z filmów dokumentalnych.
"Chciałem stworzyć wrażenie, że podpatrujemy życie Ki i obserwujemy świat jej oczami" - mówi w wywiadzie udzielonym miesięcznikowi "Kino" (nr 10/2011). - "Taka postawa wydaje mi się bliska myśleniu, które towarzyszyło mi podczas kręcenia filmów dokumentalnych. Tam też liczył się przede wszystkim rzetelny, wiarygodny zapis rzeczywistości. Dopiero taki wiarygodny opis powinien dostarczyć materiału do formułowania bardziej ogólnych wniosków." O swojej bohaterce - i zarazem zamyśle artystycznym - w tym samym wywiadzie reżyser mówi: "Nie myślałem o 'Ki' jako filmie, który ma stworzyć nowy wizerunek kobiety w polskim kinie. Chciałem raczej zakwestionować powszechne przekonanie, że bohater musi być sympatyczny. Postanowiłem opowiedzieć o postaci, z którą niekoniecznie chcielibyśmy się zaprzyjaźnić, ale mimo to potrafilibyśmy się z nią chociaż częściowo zidentyfikować. Ki żyje w specyficznym środowisku, gdzie ludzie nie mają dla siebie czasu i nawiązują wyłącznie powierzchowne relacje. Bywa zarozumiała, arogancka i wyrachowana. I właśnie dlatego wydała mi się interesująca".
"'Ki' to nie tylko opowieść o młodej kobiece zagubionej w chaosie 'tu i teraz'" - zauważa Iwona Cegiełkówna, recenzentka miesięcznika "Kino" (nr 9/2011) - "ale również o kobietach i mężczyznach, młodych i dojrzałych - nieumiejących odnaleźć się ani w rolach społecznych, ani w sytuacjach, wobec których stawia ich dynamicznie zmieniająca się rzeczywistość. Ki desperacko walczy przede wszystkim o szacunek dla własnej osoby, starając się nadać swojemu życiu głębszy sens. Ból, lęk, upokorzenie, które manifestuje w swoim 'artystycznym projekcie', to jej rozpaczliwy krzyk do całego świata: 'jestem! czuję! spójrzcie na mnie!'. Ale czy we wrzawie współczesności ktoś usłyszy ten krzyk?"