Jej "Więzi" to słodko-gorzka opowieść o dziadkach reżyserki, małżeństwie z 45-letnim stażem. Dziadek po latach spędzonych u boku kochanki powraca do babci, Barbary, by na starość zamieszkać w z nią we wspólnym mieszkaniu. W oku kamery Zofii Kowalewskiej życie codzienność dziadków staje przedmiotem dokumentalnej komedii o trudnych międzyludzkich relacjach.
Filmowe rozczarowania 2016
"Zaćma" Ryszarda Bugajskiego
Biografia Julii Brystgierowej wyreżyserowana przez Ryszarda Bugajskiego była jednym z najbardziej wyczekiwanych filmów roku, a okazała się jednym z największych jego rozczarowań. Historia "Krwawej Luny", stalinowskiej zbrodniarki słynącej ze szczególnego okrucieństwa, z jakim traktowała politycznych więźniów, u Bugajskiego staje się historią nawrócenia i próby powrotu do Boga. Szkoda jedynie, że film tonie w natłoku kiczowatych symboli oraz pseudofilozoficznych frazesów, za to zupełnie gubi rytm i logikę opowiadania.
Dużo jest w filmie filozoficznych dysput i kłótni, w których w roli amunicji występują Bóg i Szatan – pisze w Dwutygodniku Jakub Socha - Ograniczają się one jednak w zasadzie do fraz: „jest”, „nie ma”, „jest, a może nie ma – kto to wie”. To trochę mało, zważywszy, że prowadzi je kobieta, która posiadała doktorat z filozofii".
"Wszystkie nieprzespane noce" Michała Marczaka
Jest w tym improwizowanym filmie, pochopnie utożsamianym z manifestem pokoleniowym 20-letnich warszawskich hipsterów, coś zuchwale bezwstydnego, co zachwyca i odpycha równocześnie" – pisał w Polityce Janusz Wróblewski.
Kiedy "Wszystkie nieprzespane noce" pokazano polskiej publiczności, ruszyły dyskusje, czy obraz Marczaka jest bardziej fabułą, czy dokumentem. Na tym skupiła się większość dyskutujących o filmowym portrecie dwóch dwudziestokilkulatków spędzających upojne noce na warszawskich imprezach. Tymczasem gatunkowa kwalifikacja jest w przypadku filmu Marczaka czymś trzeciorzędnym, bo niezależnie czy obejrzymy je jako dokument czy też jako film fabularny "Wszystkie nieprzespane noce" nie przestaną być nudną historią o młodości, która chce być górna, ale bywa durna. Po reżyserze tak zdolnym jak Michał Marczak, trzeba spodziewać się czegoś więcej.
Zjawiska roku 2016
"Smoleńsk", "Wołyń", "Plac zabaw"– kino rodzi emocje
2016 rok udowodnił także, że kino wciąż ma zdolność wywoływania burzliwych dyskusji. O ile spory wywołane przez filmowy "Smoleńsk" Antoniego Krauzego i "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego pokrywały się z liniami polityczno-ideologicznych podziałów przecinających dzisiejszą Polskę, o tyle dyskusja wywołana przez "Plac zabaw" Bartosza M. Kowalskiego dotyczyła głównie sztuki, jej granic, jej siły oddziaływania i społecznych zadań.
Kowalski w swym debiucie opowiedział bowiem historię dwóch dwunastoletnich chłopców, którzy w ostatnim dniu roku szkolnego dokonują brutalnego mordu na kilkuletnim chłopcu. Kiedy jego film pokazano w Gdyni, publiczność podzieliła się na tych, którzy widzieli w Kowalskim cynika i hochsztaplera i tych, którzy w jego "Placu zabaw" zobaczyli odważną prowokację i twórcze rozwinięcie stylu Gusa Van Santa.
Idzie nowe – czyli polskie seriale
Tym, co szczególnie cieszy w 2016 roku, jest ożywienie polskiego rynku seriali, które zrywają z estetyką telewizyjnego tasiemca, a zamiast opery mydlanej serwują nam przemyślane historie ubrane w elegancki kostium. W tym roku było ich co najmniej trzy – "Artyści" Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego, "Belfer" Łukasza Palkowskiego ze scenariuszem Jakuba Żulczyka i Moniki Powalisz oraz drugi sezon "Paktu" reżyserowany przez Leszka Dawida, a przygotowany przez polskich scenarzystów pod kierownictwem Macieja Kubickiego.
Owszem, nie wszystko się w nich udało –"Artystom" brakowało narracyjnej konsekwencji, a w "Belfrze" z odcinka na odcinek pojawiało się coraz więcej dziur logicznych, ale oba seriale zapewniały rozrywkę na poziomie wyższym niż średnia krajowa. Na ich tle najlepiej wypadł drugi sezon "Paktu" – opowiedziany w żywym tempie i świetnie sfilmowany przez Pawła Flisa.