Koniec listopada 2013 roku. Szacki zostaje nową gwiazdą prokuratury rejonowej w Olsztynie, dokąd przeniósł się po sukcesach śledczych odniesionych w Sandomierzu ("Ziarno prawdy") i w Warszawie ("Uwikłanie"). Teraz dzieli czas pomiędzy staniem w korkach a lawirowaniem wokół oczekiwań dwóch najważniejszych kobiet w jego życiu – nowej partnerki Żeni oraz nastoletniej córki Heli, z którą nie może znaleźć wspólnego języka.
Szacki nie traktuje pobytu w stolicy Warmii jako awansu. Nudzi się i marzy o jakiejś ciekawej sprawie. Gdy w dawnym schronie robotnicy odnajdują wyschnięty szkielet, Szacki "odfajkowuje" go jako "Niemca", sądząc, że kości leżały tam od czasów wojny. Tymczasem szkielet należał do człowieka, który jeszcze tydzień wcześniej spacerował po warmińskich lasach. Pięćdziesięcioparoletniego drobnego przedsiębiorcy, właściciela małego biura podróży, szczęśliwego męża i ojca, bez problemów finansowych i konotacji mafijnych. Wydaje się nieprawdopodobne, żeby ten spokojny i nudny facet zginął śmiercią tak straszną i wyrafinowaną, że nawet scenarzystom "Dextera" i "CSI" nie przyszłaby ona przez myśl.
Miłoszewski po raz kolejny stworzył pełnokrwisty kryminał trzymający się głównych zasad gatunku. Czyta się po prostu świetnie, od deski do deski. Autor umiejętnie trzyma tempo i dozuje napięcie. Fabuła, mimo wielu wątków i pozornych dygresji, rozwija się konsekwentnie i zachowuje wszelkie proporcje. Klimat również ewoluuje - z każdym rozdziałem nad Olsztynem zapada coraz gęstszy mrok. Czytelnik nie gubi się w gąszczu postaci, sportretowanych z psychologiczną wiarygodnością i różnorodnością.
Bohaterowie, szczególnie ci drugo- i trzecioplanowi, to zresztą znak rozpoznawczy Miłoszewskiego. Bez irytacji zapoznajemy się z postaciami, którym autor przeznaczył drobne role w powieści. Dodatkową zaletą "Gniewu" jest minimalizm w uśmiercaniu. Trup nie ściele się gęsto, w przeciwieństwie do wielu współczesnych kryminałów (szczególnie telewizyjnych), idących w stronę taniej sensacji, a nie intelektualnej rozrywki. Tutaj autor zmusza nas do samodzielnego poszukiwania odpowiedzi na pytanie: "kto zabił?"
Czarny humor Miłoszewskiego zazwyczaj urozmaica lekturę, pozwalając chwilowo rozluźnić się nerwom spiętym od narastającego napięcia. Zdarza się jednak komizm mało wykwintny, płaski i pozbawiony oryginalności. Postać patologa badającego feralny szkielet nie straciłaby wiele, gdyby Miłoszewski nie nazwał go… doktorem Frankensteinem (sic!). Bardziej zabawnie wypada mimo wszystko postać oficera śledczego Jana Pawła Bieruta (mającego zresztą siostrę Łucję Faustynę).
Także finał powieści może rozczarować niektórych czytelników. Miłoszewski, powiedzą, obiecywał więcej. Z jednej strony zakończenie może się wydawać mniej realistyczne niż wcześniejsze partie książki. Z drugiej – trudno je przewidzieć. Ale taka konstrukcja zakończenia "Gniewu" każe się zastanowić nad moralną redystrybucją dobra i zła w tym raczej szarym niż czarno-białym świecie. Jakaś część duszy czytelnika będzie pewnie sympatyzować ze "złym", albo chociaż rozumieć jego pobudki. Dyskusyjne, ale warte głębszego zastanowienia.
"Gniew" jest bowiem czymś więcej niż sprawnie napisaną powieścią gatunkową. Wielbiciele poprzednich fabuł o prokuratorze Szackim są świadomi dziennikarskich skłonności autora, kreślącego intrygę wokół palących problemów społecznych. W "warszawskim" "Uwikłaniu" wiązało się to z rozliczeniem z komunizmem, i nawet jeśli "czerwona pajęczyna" okazała się niezbyt przekonująca, to autor lepiej sobie poradził z kwestią polskiego antysemityzmu na kartach "sandomierskiego" "Ziarna prawdy".
"Gniew" toczy się z kolei wokół problemu przemocy domowej, na równi lekceważonego przez rodzimą kulturę popularną, policję i polityków. Owszem, mamy tu znaczną porcję dydaktyki, jest to jednak słuszny wybór – ogromna większość przestępstw, na czele z morderstwami, dokonuje się w Polsce w zaciszu domowego ogniska. Przemoc wiąże się głównie z patriarchalnymi i mizoginicznymi wzorami, jakie panują w społecznej kulturze i obyczajowości polskich mężczyzn. Miłoszewski zwraca uwagę na problem dziedziczenia przemocy, zamkniętego koła, w którym ofiara przeistacza się później w oprawcę. Z reporterską wnikliwością bada to zjawisko, problematyzuje je, pokazując różne wymiary i konsekwencje przemocy domowej – od czysto fizycznej po znęcanie się psychiczne, od samooskarżania się ofiar ("to moja wina, sprowokowałam go") po znieczulicę sąsiadów ("to ich prywatna sprawa, nie chcemy się do tego mieszać") i kpiącą obojętność tych, od których powinna nadejść pomoc (policjanci określający kobiety, które doświadczyły przemocy domowej, "pseudopandami"). Nawet spiżowy Teodor Szacki nie jest wolny od domowej agresji, tytułowego gniewu.
Nowa powieść Miłoszewskiego z pewnością zaskarbi sobie sympatię feministek, onieśmieli mężczyzn z syndromem macho i wkurzy… olsztynian. Fakt, autor opisuje miejsce akcji jako zimne, deszczowe i brudne. Pastwi się – przyznajmy, po pewnym czasie robi się do nudne – nad "nową polską architekturą", "pastelozą" przemieszaną z urbanistycznym chaosem i bylejakością, która ma za nic, czy obecnie jest socjalizm, czy kapitalizm. Szacki z podziwem i sentymentem odnosi się do poniemieckich pozostałości w stolicy Warmii i kpi z olszyńskiego lokalnego patriotyzmu ("Miasto jedenastu jezior!"). Miejscami aż się prosi, żeby czytać "Gniew" równolegle z "Wanną z kolumnadą" Filipa Springera.
W posłowiu Miłoszewski oznajmia koniec cyklu z prokuratorem Teodorem Szackim. W licznych wywiadach mówił zaś, że skończył z kryminałami i że zamierza zabrać się za pisanie powieści obyczajowych. "Gniew" dowodzi, że w pewnym sensie już zaczął, sprawnie przyoblekając obyczajową treść w formę kryminału. Nie wygląda jednak na to, aby definitywnie pożegnał się z Szackim. Finał, ucinając akcję w ważnym momencie (od paru stron już wiemy, "kto zabił") pozostawia wiele znaków zapytania co do losów głównego bohatera. To klasyczna "furtka" dla autora i jasny sygnał dla czytelników, że kiedyś, jak Miłoszewski już sobie odpocznie od kryminałów i sprawdzi się w innych, "poważniejszych", gatunkach literackich, powróci z kolejną opowieścią o Szackim. Oby tak się stało.
Autor: Jakub Nikodem, listopad 2014
Zygmunt Miłoszewski
"Gniew"
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2014
wymiary: 135mm x 202mm
liczba stron: 380
okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-280-0935-6
www.grupawydawniczafoksal.com