Ksawery (Tomasz Tyndyk) przyjeżdża na wieś w odwiedziny do ukochanego dziadka, Jana (Marek Kępiński). Towarzyszy mu Karolina (Agnieszka Podsiadlik), przyjaciółka przekonana, że sympatyczny starszy pan jest zbrodniarzem z czasów II Wojny Światowej. Z dokumentów sprzed lat wynika bowiem, że były żołnierz Armii Krajowej zamordował żydowskiego nauczyciela i jego małego synka, aby przejąć należący do nich dom.
Karolina przeświadczona jest o winie mężczyzny i nieustannie konfrontuje się z dziadkiem Ksawerego, chcąc wymusić na nim powiedzenie prawdy. Ale w filmie Wojcieszka żaden z mężczyzn nie potrafi się zmierzyć z rodzinną przeszłością: Ksawery na co dzień występujący jako drag queen zagłusza swe wątpliwości, oddając się scenicznym treningom, zaś jego dziadek wypiera prawdę i bez reszty wchodzi w rolę bohatera lokalnej społeczności.
Film o polsko-żydowskiej przeszłości
Obraz Wojcieszka wpisuje się w szeroki nurt polskich historycznych rozliczeń z holocaustem i polskimi winami wobec Żydów. Jakub Majmurek pisał o nim w "Dwutygodniku":
"Sekret" Przemysława Wojcieszka to trzeci po "Z daleka widok jest piękny" Anki i Wilhelma Sasnalów i "Pokłosiu" Władysława Pasikowskiego film, który w naszym najnowszym kinie problematyzuje temat polskiej odpowiedzialności wobec zagłady Żydów w trakcie II wojny światowej. Z nich wszystkich najmniej udany, niestety. Zawodzący zarówno na poziomie filmowej formy (tylko pozornie, bardzo powierzchniowo, nowatorskiej i poszukującej), jak i odwagi koniecznej do pokazywania tak bolesnego, kontrowersyjnego, budzącego potężne emocje tematu.
Nie wszyscy krytycy byli takiego zdania. Po Festiwalu w Gdyni w 2012 roku Przemysław Gulda z "Gazety Wyborczej" pisał:
Są takie filmy, które w pewien sposób unieważniają świat, filmy, po obejrzeniu których nic już nie jest takie, jakie było przed seansem. "Sekret" Przemysława Wojcieszka to właśnie jeden z nich. To film, który wbija się w sam środek głowy, wybucha i zostawia po sobie potężne spustoszenie, po którym trudno jest cokolwiek odbudować.
Odwagę w podjęciu tematu historycznych rozliczeń docenił także Janusz Wróblewski, który w tygodniku "Polityka" pisał:
Zamiast prostych, jednoznacznych rozliczeń Wojcieszek pokazuje upiornie dręczącą psychiczną blokadę wszystkich uczestników dramatu. Niemoc i bezradność w artykułowaniu najprostszych, a zarazem najboleśniejszych faktów. Uświadamia, jak trudno się przełamać, nawiązać dialog oparty nie na zbiorowym kłamstwie i ugrzecznionych polskich mitach.
Reżyser zaangażowany
Reżyser, który w swych poprzednich obrazach sięgał do klasycznego filmowego języka, tym razem postawił na artystyczny eksperyment. W "Sekrecie" znajdziemy ślady teledyskowej estetyki, charakterystyczny stroboskopowy montaż i sceny żywcem wyjęte z video-artu. Autor parafrazuje tu "Pograbek" Jana Jakuba Kolskiego i inkrustuje swój film fragmentami animacji.
W "Sekrecie" Wojcieszek stawia na wyraziste artystyczne środki, by stworzyć opowieść o Polsce jako kraju fałszywej tożsamości. Narodowa jedność zbudowana jest tu na romantycznych wizjach przeszłości, a nie bolesnej prawdzie. Polska to kraj, w którym zamiast winowajców oskarża się tych, który ujawniają ich zbrodnie, gdzie zbiorowe rany próbuje się pudrować militarystyczną mitologią, a wspólne śpiewanie "Jedzie pociąg z daleka" Ryszarda Rynkowskiego jednoczy ludzi bardziej niż narodowy hymn.
Reżyser buduje "Sekret" z fabularnych strzępów, ochłapów niemal posiekanych ostrym jak sztylet montażem. Nie ma historii: są tylko zestawione ze sobą prowokacyjnie sceny, ruchy i gesty, odłamki zdań i słów. Nie ma fabuły, właściwie nie ma klasycznej narracji: są jedynie symbole i znaki, przyspieszenia i nagłe cięcia - pisał Paweł Felis pisał w "Gazecie Wyborczej".
Także inni dziennikarze krytycznie oceniali formalne eksperymenty podejmowane przez Wojcieszka. Jakub Socha pisał w Dwutygodniku, że reżyser "testuje kolejne chwyty stylistyczne, jakie tylko przychodzą mu do głowy, zatraca się w nich, a potem, jakby po namyśle, kiedy studzi swój anarchizm, na scenę wchodzi konwencja i bohaterowie, którzy nie wiedzą, jak ze sobą rozmawiać", a Błażej Hrapkowicz notował w miesięczniku "Film":
Niekiedy "Sekret" przypomina europejskie kino artystyczne z typowymi dla niego dopieszczoną inscenizacją i powolnym rytmem ujęć, a sekundę później pędzi do przodu w tempie "Benny Hilla" (…) Zajęty mnożeniem efektów Wojcieszek gubi w "Sekrecie" związki między elementami opowieści i przy całej nowatorskiej otoczce sięga po wysłużone metafory (jak rozbite lustro), aby je zrekonstruować. Bezskutecznie – jego film, choć skondensowany i napięty jak struna, jest niestety pozerski i pusty.
Wielką siłą filmu Wojcieszka są natomiast zdjęcia Jakuba Kijowskiego. Choć zrealizowane zostały powszechnie dostępnym aparatem cyfrowym ("lustrzanką do kupienia w Media Markcie"- jak mówił po premierze reżyser) uwodzą plastyczną urodą, wystudiowaną kompozycją i precyzją w operowaniu barwą.
Film trafił na ekrany kin 19 kwietnia 2013 roku. Wcześniej prezentowany był m.in. na Gdynia Film Festival oraz Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie.
Źródła: Polityka, Gazeta Wyborcza, Co Jest Grane, Filmweb, Jakub Socha "Dzień polski w Berlinie"– Dwutygodnik, Jakub Majmurek "Maszyna przepracowująca polskość" - Dwutygodnik. Opr. BS.