Jednym z takich muzycznych sekretów, które kryła przed światem Żelazna Kurtyna, jest wrocławski zespół Nurt. Co prawda w 1973 roku Polskie Nagrania wydały ich debiutancką płytę, ale jej nakład szybko się wyczerpał, a muzyka Nurtu popadła w zapomnienie. Zespół zadebiutował w 1972 roku na II Festiwalu Młodzieżowej Muzyki Współczesnej, i od razu zdobył tam pierwszą nagrodę. Tą nagrodą była sesja w Studiu M-1 Polskiego Radia, czyli dzisiejszym działającym przy Trójce Studiu im. Agnieszki Osieckiej. Regulamin festiwalu mówił, że FMMW:
''ma za zadanie dokonania przeglądu i rzeczywistej oceny polskich zespołów amatorskich, ujawnienie aktualnych tendencji dominujących w polskiej muzyce młodzieżowej, wyłonienie talentów instrumentalistów, wokalistów, twórców i kompozytorów''.
To co na swojej płycie pokazał Nurt przedstawia nie tylko ''aktualne tendencje dominujące w polskiej muzyce młodzieżowej'', ale światowej, i to nie tylko młodzieżowej. Wrocławski zespół poruszał się w eklektycznej estetyce psychodelicznego, progresywnego rocka czerpiącego inspiracje skąd tylko się da. Moglibyśmy porównywać go do innych wielkich tamtych czasów: może do bluesowych tendencji Breakoutu, albo do funkującego, lekko płynącego groove’u Niemena. Usłyszymy tutaj jednak znacznie więcej.
Muzyka grupy Nurt obraca się po obszarze piosenki, czasami nawet miłosnej – otwierające płytę ''Holograficzne widmo'' to piosenka o niespełnionej miłości napisana w duchu science-fiction. Na próżno jednak szukać tu klasycznej formy piosenki, wrocławscy muzycy zawsze muszą dorzucić coś od siebie – muzyka Nurtu w żaden sposób nie wydaję się być przytłoczona gatunkowymi konwenansami.
Już na samym początku uderza olbrzymia witalność tej muzyki: wiele piosenek zaczyna się szybko, nieskładnym zlepkiem głośnych akordów – w niczym nie przypominających przydługich wstępów kojarzących się często z progresywnym rockiem. Podobnie brzmią zakończenia utworów, czasami kompozycje rozpływają się w przechodzącym w echo hałasie blaszanych przeszkadzajek, za innym razem coraz szybszej i głośniejszej grze instrumentów towarzyszy deklamacja słów, które w końcu stają się niezrozumiałe.
Żywotność zespołu objawia się też w podejściu do instrumentów. Granie smyczkiem na gitarze dzisiaj już nikogo nie dziwi, ale kiedyś był to gest wywrotowy, kwestionujący tradycyjne podejście do muzyki – nawet rockowej. Gwoździem programu są instrumenty perkusyjne: na płycie usłyszymy całe ich spektrum. Od wydających wysokie dźwięki dzwoneczków, przez samą perkusję (która często przejmuje dowodzenie nad utworami), po niskie dźwięki kotłów i inne, bliżej niezidentyfikowane przedmioty.
Jednym z aspektów, który świadczy o wyjątkowości wydanego właśnie materiału, jest jego produkcja – surowość i precyzyja nagrań pochodzących z radiowego studia. Możemy ją w pełni docenić dzięki formie dzisiejszego wydania – ''Nurt'' został wydany tylko pod postacią płyty gramofonowej. To chyba jedyny nośnik, który może oddać pełnię brzmienia i klimat tej muzyki – nadal nowatorskiej, choć powstałej ponad 40 lat temu.
To nie koniec muzycznych odkryć, oficyna Sound by Sound zapowiada już kolejne nagrania ''muzyki zapomnianej'' – niestety nie znamy jeszcze szczegółów. Wiadomo jedynie, że najbliższy krążek będzie 7'' calową płytą analogową.
Nurt - ''Nurt'', Sound by Sound Records 2013
autor: Filip Lech, 22.03.2013