Zacznijmy od małej sekcji na autorze (czytelnicy, którzy sięgną po "Zbrodniarza i dziewczynę" przekonają się, że to powieść "trupia" i pełna szczegółowych opisów prosektoryjnych).
Pierwsze cięcie i wypreparowany element: Witkowski-zjawisko. Postać medialna w "glamournej otoczce", w każdym wywiadzie składająca deklaracje, które oburzają, śmieszą albo wywołują ironiczne uniesienie brwi krytków w "sztruksowych marynarkach". Bryluje na "fashion weekach", rozwija modowego bloga, stroi w ludowe wianki i kreacje od polskich projektantów.
Cięcie drugie: Witkowski pisarz. Pisarz wyjątkowy, choć on sam twierdzi, że już nim nie jest, bo to etykietka, która – podobnie jak "gej" - krępuje mu ruchy i że ma zamiar ograniczyć swoje związki z literaturą do wyprodukowania powieści raz na dwa lata. ("Jeśli powiem o sobie: Jestem pisarzem, to praktycznie ucinam całą resztę. Wszyscy od razu mają wobec mnie konkretne wymagania. Nie mogę już być głupi, zajmować się błahostkami, śpiewać, robić mody" – mówił "Newsweekowi").
"Zbrodniarza i dziewczynę" można więc czytać na dwa sposoby. Można potraktować medialny szum jako przyprawę do lektury, czytać go przez pryzmat kreacji i performansu spod znaku Miss Gizzi (modowe pseudo M.W.) i zastanawiać, kim do licha jest lub może dziś być pisarz. Można też - jak niżej podpisana - zabrać się do czytania nie mając pojęcia, co dzieje się na Plotku, Pudelku i Pomponiku i mieć wystarczająco dużo wrażeń z samego tekstu.
A w tekście dzieje się, co następuje: Michaśka, literackie alter ego MW, powraca. Tym razem zastajemy ją nie w Międzyzdrojach po sezonie, ale w rodzinnym Wrocławiu na przełomie listopada i grudnia. Grubą od antydepresantów, skazaną na codzienne katusze z rąk osobistego trenera i, co kluczowe dla rozwoju akcji, nieszczęśliwie zakochaną, choć zarazem z satysfakcją konstatującą – w komicznym autotelicznym geście - że wszystkie dramatyczne sytuacje miłosne mogą jej się przydać "do prozy".
Leniwy rozwój akcji przez pierwsze kilkadziesiąt stron to jednak wspomagany fluoksetyną spokój przed burzą. We Wrocławiu grasuje bowiem seryjny retromorderca, podrzucający ciała ofiar do przedwojennych szaletów, strojący je w kreacje vintage i – jak dowiadujemy się już na samym początku – w psychofańskim stylu polujący również na nieświadomą niczego Michaśkę. Która – ze względu na znajomość szaletowo–pikietowego kontekstu - zostaje wciągnięta do współpracy z policją przy poszukiwaniach psychopatycznego krawca.
Jest kryminał, jest gotyk, jest vintage, jak w "Drwalu". "Zbrodniarz i dziewczyna" to bowiem druga część czarnego michaśkowego cyklu, który, jak deklaruje Michał Witkowski w wywiadach, będzie się składał z trzech powieści. Pojawiają się tutaj, na drugim planie, te same postacie co w "Drwalu", ta sama zabawa z gatunkową konwencją i te same melancholijno-mroczne nawiązania do przedwojnia (choć tytuł i elementy fabuły inspirowane są "Zbrodniarzem i panną" Nasfetera z Cybulskim i Krzyżewską). Witkowski jest w końcu trochę pisarzem autokanibalem, żywiącym się samym sobą, swoim narcyzmem i tym wszystkim, co wcześniej wymyślił. Tym razem listopadowe Międzyzdroje zastępuje jednak coraz mniej lujowate i coraz bardziej zachodnie "Miasto Spotkań", w którym makabryczne zbrodnie mogą się wydarzyć tylko w poniemieckich willach i przedwojennych szaletach.
"Zbrodniarz i dziewczyna" to kontynuacja na tyle zrośnięta z pierwszą częścią cyklu, że ktoś, kto najpierw sięgnie właśnie po niego, może się poczuć nieco zdezorientowany. Akcja wolno się rozwija w niewiadomym kierunku i rozwidla (na przykład zbacza do Międzyzdrojów, żeby zaraz potem zawrócić z powrotem do Wrocławia), a całość nafaszerowana jest porozumiewawczymi mrugnięciami oka do wtajemniczonych w Michaśkowe uniwersum. W porównaniu z "Drwalem" jest tu bardziej leniwie, dygresyjnie, a Michaśka bywa bardziej skłonna do rozproszeń. Czasem za dużo gada, czasem można by jej opowieści trochę skondensować, momentami akcja jakby się rozłazi. Co tu dużo mówić, mistrzem kryminału Michał Witkowski nie jest.
Tylko co z tego? Z Witkowskim jest już tak, że nawet, jeśli nie wszystko do końca mu wychodzi, jego proza nie przestaje być rozkoszna. Uroczo narcystyczna i autoszydercza zarazem, zabawna i tragikomiczna, wciągająca nawet – a może zwłaszcza wtedy – kiedy snuje dygresje, wkręca w poboczne wątki, pozwala monologować koleżance Pauli albo kontempluje swoją dietę i stan fizyczny.
Witkowski ma po prostu nieprawdopodobny dar bajerowania słowotokiem, robienia "czegoś" z niczego, poruszania z wdziękiem między glamourem, siłownią i śmietnikiem. A przy tym pisze jakby od niechcenia, leniwie, dawkując swój talent jakby mimochodem.
Ale "Zbrodniarz i dziewczyna" to wbrew pozorom nie tylko zabawa i chichot. W porównaniu z "Drwalem" to książka dużo bardziej mroczna, pełna – zamierzonej lub nie - egzystencjalnej grozy. Jest w niej bowiem "bonus" w postaci ciała. To powieść trupia, barokowa, pełna szczegółowych opisów sekcji zwłok, wyprutych wnętrzności i martwych ciał, na których twarzach maluje się zagadkowy spokój. Można zaryzykować stwierdzenie, że nikt jeszcze z taką empatią jak Witkowski nie pisał o trupach, gnijących ciałach i plamach opadowych. Niby zgrywa, niby groteska, niby zabawa gatunkiem, a jednak "Zbrodniarz i dziewczyna" pozostawia po sobie niespodziewany elegijno-egzystencjalny osad i coś na kształt smutku, wywołanego trupim chilloutem. Oraz chłodny dreszcz, bo trzeba powiedzieć, że choć intryga bywa tu mocno przeładowana, Witkowskiemu naprawdę udaje się wzbudzić grozę: zwłaszcza na ostatnich stronach, gdy oglądamy krawca na łowach i przy pracy.
Co tu dużo mówić, Witkowski to słodko-cierpka wiśnia na torcie polskiej literatury. Czy gra, czy żongluje konwencją, czy stylizuje, marudzi, zachwyca się, czy mówi serio, czy kpi – jest świetny. Owszem, można go szczerze nie znosić, zżymać się na show, który robi, irytować na manierę, zarzucać przestylizowanie. Jednego natomiast nie można: odmówić mu gigantycznego talentu. To głos, który drażni albo zachwyca, ale nie daje się pomylić z jakimkolwiek innym.
Jak mówił Janusz Głowacki, zresztą nie gdzie indziej, ale w poświęconych Witkowskiemu "Kulisach sławy" w telewizji TVN:
"Trzeba mieć w końcu trochę radości z pisania i tego, co się robi".
Trzeba też mieć radość z czytania, a Witkowski to jej niezawodne źródło.
Autorka: Aleksandra Lipczak, maj 2014
Michał Witkowski
"Zbrodniarz i dziewczyna"
Wydawnictwo Świat Książki
Data wydania: 21 maja 2014
ISBN: 9788379432844
Liczba stron: 432