Polskcy krytycy dostrzegli także polityczną siłą przedstawienia. Jacek Cieślak na łamach "Rzeczpospolitej" pisze, że "Lupa w szyderczy sposób pokazuje w wideoprojekcjach nasz kraj. Ulice wyglądają jak lej po bombie, wszystko się walki albo jest zlepkiem architektonicznych pomyłek.W apokaliptyczne pustce trwa tylko wieża zegarowa stalinowskiego Pałacu Kultury(...) Trwa sześć godzin - dłużący się koszmarnie trzeci akt to próba naszej cierpliwości, prowokacja uzmysławiająca, że wytrzymujemy bezmyślnie wszystko, co serwują nam w Państwie Snu. Lupa w magicznym finale z Fellinim proponuje by wysadzić stary świat w powietrze, i zabiera nas na wyspę Dolce Vita".
- Spektakl jest sporym wyzwaniem dla widza - przyznaje z kolei Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej. - Ale wszyscy Ci dla których Lupa jest - lub kiedykolwiek był - ważnym punktem odniesienia, powinni to wyzwanie podjąć.Kilka komplementów dorzuca też Jacek Marczyński z "Rzeczpospolitej", który o spektaklu pisze jako o niekończącym się popisie autokreacji Krystiana Lupy - udowadnia swą wielkość, a widzom pokazuje, że ma nad nimi władzę. "Reżyserskie mistrzostwo Lupy polega choćby na tym, że zadając aktorom improwizacje na temat, potrafi stworzyć niesłychanie spójną całość, a widz nie ma wrażenia, że ogląda zbiór etiud. Prowadząc wielogodzinną narrację w powolnym, wręcz sennym tempie, wie też, jak nagle poruszyć, wstrząsnąć publicznością, niczego przy tym nie przyspieszając(...)"Miasto snu" jest jak wyzwanie wiary w magię sztuki, popis wzorowej kreacji 14 aktorów".
Pigułka nasenna
Sam reżyser przyznaje w rozmowie z Culture.pl, że przygotowując spektakl myślał o jego politycznym wydźwięku. - To sztuka o rzeczywistości dotkniętej paranoją i państwie, w którym rządzi sen. Pragnienia, marzenia lepszego życia każdy w sobie nosi. Pomysł stał się tylko naczyniem na rzeczywistość, która przejmuje jego kształt, pokazuje nam coś, czego do tej pory nie widzieliśmy i nie wiedzieliśmy. Nie wiedzieliśmy na przykład jak potoczy się scenariusz, nie wiem czy to jest spektakl polityczny, chociaż niewątpliwie przykładamy rzeczywistości lustro. W tej zbiorowej kreacji do głosu dochodzą także pragnienia aktorów, to właśnie ich improwizacje zainicjowały prace scenariuszowe.
W spektaklu także pokazujemy co dzieje się z obietnicą dawaną przez ludzi władzy. Ta obietnica płynie z pragnień oddania się szczęściu, ale zazwyczaj przynosi tylko wielkie rozczarowanie. Nasza rzeczywistość jest snem, który swoje źródła ma w historii. XIX wiek upłynął pod znakiem erupcji racjonalizmu, te idee zniszczyła II wojna światowa, dlatego teraz uciekamy w sen potęgowany dodatkowo przez media. Media są pigułkami nasennymi, a my śnimy coraz intensywniej, bezczelniej i coraz bardziej bezwiednie.
Mapy Kubina
"Po tamtej stronie" Alfreda Kubina to pełna utopijnych wizji powieść, uznawana za jeden z najbardziej niezwykłych utworów literackich XX wieku. To wędrówka pisarza w głąb własnego umysłu – opowiada o malarzu, który na zaproszenie dawnego znajomego wyrusza do wymarzonego, ukrytego przed światem Państwa Snu. Obowiązuje w nim absurdalne prawo: zakaz korzystania z jakichkolwiek nowości, zarówno ze świata mody, jak i techniki i sztuki. ''Po tamtej stronie'' to także zapiski osobistych doznań i przemyśleń autora, pytanie o sens istnienia, życia i przemijania. Dlatego też Krystian Lupa zdecydował się wprowadzić na scenę postać autora, który, jak mówi reżyser, staje się pasażerem w spektaklu. - Sam Kubin to niezwykłe, oniryczne państwo zbudował, rysował mapy, wiedział, jakie domy przewieźć z Europy, a sam ukrył się w postaci Patera. Ta powieść to dla Kubina seans terapeutyczny, zafundował go sobie, kiedy nie dawał sobie rady ze schizofrenią i twórczą niemocą.
Na scenie zobaczyć można trzy generacje aktorów Lupy: Piotra Skibę i Monikę Niemczyk, którzy brali udział w przedstawieniu z połowy lat osiemdziesiątych, Sandrę Korzeniak - pamiętaną z roli Marilyn Monroe w "Personie" jak i pierwszy raz współpracującego z reżyserem młodego aktora Jakuba Gierszała, któremu popularność przyniosła role w filmach "Wszystko, co kocham" Jacka Borucha czy "Sala samobójców" Jana Komasy.
Spektakl pokazywany był przedpremierowo we wrześniu podczas Międzynarodowego festiwalu teatralnego "Warszawa Centralna", oficjalna premiera "Miasta snu"odbyła 10 listopada w hali Transcolor w podwarszawskich Seligach.
Spektakl jest koprodukcją TR Warszawa i Teatru Dramatycznego im. Gustawa Holoubka.