"Bolało jeszcze bardziej" to 12 reportaży opisujących mniej lub bardziej głośne historie z rozmaitych miejsc Polski, z lat 1991–2005. Swego czasu publikowane w "Gazecie Wyborczej", teraz, skonfrontowane ze sobą w nowym, intrygującym zestawieniu tematycznym – pokazują siłę pióra Lidii Ostałowskiej i, niestety, ciągłą aktualność.
Reporterka porusza w nich problemy ludzi najciężej dotkniętych skutkami przeobrażeń społecznych i ekonomicznych w Polsce po 1989 roku. Na konkretnych przykładach jednostkowych losów omawia kwestie drażliwe, bolesne, na ogół niedostrzegane, pomijane, bądź spychane na margines. Zachowuje bezstronność – nie potępia, nie poucza, nie perswaduje, dopuszczając do głosu swoich zwykłych/niezwykłych rozmówców.
Umiejętność zjednywania sobie ludzi pozwala jej dotrzeć do grup i środowisk z natury rzeczy niechętnych mediom. Zaufanie, jakim obdarzają ją bezrobotni z dawnych pegeerów czy blokersi z zaniedbanych dzielnic miejskich aglomeracji, pozwala jej – a po niej czytelnikom – głębiej wniknąć w istotę ekonomicznego rozwarstwienia i zastanowić się nad możliwościami zaradczymi.
U Lidii Ostałowskiej rozmówcy zyskują twarze – jakkolwiek imiona, nazwiska czy ksywki mają niekiedy zmienione. Ale nawet osobnicy na bakier z prawem, kibole czy uzależnieni przemawiają własnym głosem. Dzięki takiemu wejrzeniu w głąb czyjejś duszy czytelnikowi łatwiej przychodzi dotknąć obcego dlań sposobu bycia lub rozważyć czyjeś racje, nawet jeśli ich nie podziela.
Reporterka dopuszcza do głosu opinie z obu stron konfliktu. Jeśli jej reportaże można uznać za interwencyjne, to właśnie dzięki takiemu zderzeniu wypowiedzi. Nabrzmiałe bólem skargi lokalnych bezrobotnych zyskują często przeciwwagę w postaci zdrowoworozsądkowych komentarzy, jakich im nie szczędzą miejscowi zatrudnieni.
Po kuroniówce z Gołdapi taryfami wracają. Kupują anteny satelitarne. […] Dziembajowa też ma satelitę. – Bo to się opłaca. Mój chłop jest na kuroniówce. Jak pójdzie do roboty, sto złotych więcej dostanie, a na autobus wyda, na drugie śniadania, buty i ubrania zedrze. Taniej siedzieć przed telewizorem. I jeść tak się nie chce.
Fani zespołu Paktofonika, o którym dziś znowu głośno dzięki wejściu na ekrany filmu "Jesteś Bogiem" Leszka Dawida i jednoczesnym wydaniu monografii tej grupy autorstwa Macieja Pisuka, pierwszy ciekawy reportaż zawdzięczają niestrudzonej Lidii Ostałowskiej. Opowiada w nim o muzykach – Magiku, Rahimie i Fokusie – którzy zmienili oblicze polskiego hip-hopu, stając się głosem pokolenia młodych Polaków ostatnich kilkunastu lat.
Ostałowska opublikowała go w grudniu 2001 roku, w pierwszą rocznicę samobójczej śmierci Piotra "Magika" Łuszcza, współtwórcy i lidera legendarnej grupy. Nie było łatwo przekonać jego kolegów muzyków do szczerych wypowiedzi po doświadczeniach z poprzednimi przedstawicielami mediów.
Niedługo po śmierci Magika warszawska dziennikarka robiła wywiad z Rahimem i Fokusem. Ustawiła kamerę pod mostem Grota. Spytała, jak się teraz sprzedaje płyta. Bo śmierć podobno dobrze robi na promocję.
Fokus rzucił się na nią z pięściami. Robak go powstrzymał.
Wyścig ekip telewizyjnych, radiowych czy prasowych, wyszarpujących sobie co cenniejsze informacje na czołówki najnowszych wydań, sprawia, że takie gorące relacje poddane są presji czasu, a więc siłą rzeczy powierzchowne. Dopiero gruntowna reporterska sonda potrafi spod taniej sensacji wykreowanego zdarzenia wydobyć właściwą dramaturgię zdarzeń, dyktowanych przez tak zwane samo życie. Zdać by się mogło, że tematów tabu nie ma i dla Ostałowskiej, co jednak nie oznacza, że ma ciągoty do gazetowych skandali.
Bohaterowie opowieści zebranych w "Bolało jeszcze bardziej" to na ogół osoby naznaczone tym czy innym piętnem. Są wśród nich ofiary pedofilii i kazirodztwa, ale też szoku poaborcyjnego. Jakkolwiek byśmy te zdarzenia oceniali, poruszające zwierzenia ludzi, którzy na własnej skórze doświadczyli podobnego okrucieństwa losu, zasługują na wnikliwą uwagę – i na poszanowanie, choćby za trud podjęcia się równie heroicznych wyznań.
Niekiedy autorka wesprze się fachową opinią, jak tej studentki psychologii, obserwującej zwyczaje młodych ludzi z Białej Podlaskiej, spędzających czas na zabawach w obleganej dyskotece Trans:
– Na osiemnastkach pijaństwo było zawsze. Ale kiedyś, żeby koleżanka puściła się na imprezie, to był ewenement. A dziś jak się nie puści, to ewenement. Jakaś lewa. Chłopak przyniesie wódkę na balangę i jest wtedy spoko gość. A niech się przyzna, że czyta poezję, to powiedzą "pedał". Panienka wciąga nosem ścieżkę i się kiwa, w jednej ręce papieros, w drugiej piwo. Uważa, że to w porządku. Kiedyś więcej było wstydu.
Ostałowska opisuje również walkę kilku polskich rodzin z białoruskimi władzami o pozwolenie na adopcję "dzieci Czarnobyla", które niegdyś spędzały u nich wakacje. W swojej ojczyźnie skazane są na pobyt w przepełnionym sierocińcu. Wszelkie polskie zabiegi w tym względzie biurokracja Łukaszenki jednak ignoruje, bądź torpeduje, czyniąc je z góry skazanymi na porażkę.
Żeby się jednak zbytnio nie wbić w państwowotwórczą dumę, autorka pokazała też obrazek z negocjacji ukraińsko-polskich. Pierwsza legalna próba pochowania szczątków Ukraińców w polskiej Birczy, gdzie z początkiem 1946 roku zbrojna grupa bojowców UPA została rozgromiona przez nasze wojsko, nie powiodła się. Obywatele biorący udział w wiejskim zebraniu wyrazili swoją wolę: ciała poległych 23 członków UPA należy ekshumować i wywieźć z kraju – 54 głosy; za koncepcją pochowania ich na greckokatolickim cmentarzu w Birczy oddano dziewięć głosów, a na czynnym cmentarzu – jeden głos.
Lidia Ostałowska – jedna z najwybitniejszych polskich reporterek. Absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Za PRL reporterka "Przyjaciółki" i "Itd", a po przerwie w stanie wojennym dziennikarka "Gazety Wyborczej". Pisuje reportaże o ludziach, którym trudniej – o mniejszościach narodowych i etnicznych, o kobietach, o młodzieży z subkultur i o wykluczonych. Jest współautorką wielu zbiorów reportaży. Autorka między innymi książek "Cygan to Cygan" (2000) i "Farby wodne" (2011, nominacje do Nagrody Literackiej Nike 2012, Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego 2012 oraz do nagrody Gwarancje Kultury 2012).