Stanowczy ton riposty wynikał z konfliktu interesów dwóch warszawskich fotografów rywalizujących o palmę pierwszeństwa w wynalezieniu ręcznego aparatu: zdaniem nadawcy prasowego listu to Aleksander Karoli skonstruował takie urządzenie parę lat wcześniej. Brandel dowodził, że "rewolwer", którym się posługuje od 1883 roku jest piątą, udoskonaloną wersją sprzętu i to on otrzymał patent na swój wynalazek, a ponadto doceniono go, przyznając "złoty krzyż zasługi Franciszka Józefa, dyplom w Kopenhadze, medale w Londynie, Paryżu, Petersburgu, Moskwie i Warszawie". Nie ulega jednak wątpliwości, że twórca najstarszych polskich zdjęć lotniczych nie był jedynym artystą kadru, który pracował nad ulepszeniem swoich narzędzi pracy.
Fotorewolwer to nie tylko wynalazek, ale też sposób robienia zdjęć, a w tej perspektywie kategoria pierwszeństwa ostatecznie traci na znaczeniu. Brandel sam musiał dojść do tego, co i jak nim fotografować. Pracując fotorewolwerem, przestawał być firmą, główną postacią zakładu fotograficznego »Konrad Brandel«, zyskiwał autonomię i niedostępną dotąd swobodę działania
– przekonuje Monika Michałowicz w albumie fotograficznym prezentującym prace Brandla. Publikacja zawiera 118 ujęć Warszawy i okolic, wykonanych fotorewolwerem, zgromadzonych głównie w zbiorach Muzeum Warszawy. Elegancka oprawa graficzna książki pozwalająca przemówić starym fotografiom wydobywa grację XIX-wiecznego miasta. Wczytując się w kolejne kadry, chłoniemy atmosferę zabawy i powagi uroczystości, bierzemy udział w regatach wioślarskich, spacerujemy po parku Łazienkowskim z szykownymi damami (jedna z nich to przyszła żona Brandla), na łonie natury odpoczywamy od gwaru ulic wypełnionych straganami. Wystarczy przewrócić parę stron, aby znaleźć się w innej rzeczywistości. Podróż w czasie pogłębiają fragmenty z ówczesnej prasy dotyczące wynalazku – gdyby zamieścić jeszcze kilka wycinków opowiadających o życiu mieszkańców, może efekt byłby pełniejszy? Z drugiej strony fotografie Brandla, niejednokrotnie ilustrujące teksty dziennikarskie, same w sobie są opowieścią.