Twórca nowoczesnych badań terenowych Bronisław Malinowski poznał Elsie Masson w Australii. Należeli do różnych światów. On, Polak z Austro-Węgier, ona pochodziła ze szkockiej rodziny. Łączyło ich wychowanie w kręgach ludzi nauki i kultury.
Elsie Masson w 1912 roku pracowała w mieście Darwin na Terytorium Północnym, skąd przesyłała do gazet ciekawe opisy życia australijskich Aborygenów. Zostały wydane w 1915 roku w książce "An Untamed Territory". Poznali się jesienią 1916 roku w Chononry, domu państwa Massonów w Melbourne.
Elsie była atrakcyjną kobietą, drobną, szczupłą i niewysoką. Miała ładne rysy, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, zielone oczy i gęste, długie ciemnorude włosy, które Malinowski zawsze bardzo podziwiał. On był szczupły, trzymał się prosto i sprawiał wrażenie wyższego niż był w rzeczywistości - miał około stu osiemdziesięciu centymetrów wzrostu.
Podczas drugiego pobytu na Wyspach Trobrianda Malinowski wymieniał z Elsie listy dokumentujące ich wzajemną uczuciową fascynację. Nie bez zwątpień, podsycanych "smutkiem tropików".
Zawsze uważałem, że nie wolno mi żywić dla Ciebie żadnych osobistych uczuć z wyjątkiem głębokiego podziwu i bezinteresownego oddania. Nigdy nie myślałem o Tobie w kategoriach osobistych. I nagle perspektywa zmieniła się tak nagle i żadne z nas nie miało odwagi stanąć twarzą w twarz z przepaścią, która dzieliła przedtem od teraz. […] Czuję się, jakbym wkraczał na niedozwolony teren albo popełniał świętokradztwo.
Podpisał się pod listem: "Twój Bronisław Kasper z Kalnicy Pobóg-Malinowski, by pokazać, że i w moich żyłach płynie błękitna krew, choć odrzuciłby mnie nawet Melbourne Club". Polak nie miał tam wstępu, bo austro-węgierski paszport sytuował go podczas pierwszej wojny światowej wśród "obywateli wrogiego państwa".
Słońce prawie zanurzyło się w idealnie gładkiej wodzie laguny. Co pewien czas przesuwa się po niej czółno, a kobieta obok zaintonowała swój lament. Wszystko to jest niewymownie smutne w swoim oddaleniu i oderwaniu od mego życia – jestem jak rozbitek daleki od wszystkiego co stanowi życie, i czuję, jakbym nigdy nie miał tam wrócić, nieomal jakby nie było tam dla mnie miejsca, nie było powodu, by wracać.
Opisy bajkowych krajobrazów ścierają się z opisami egzotycznych tradycji, jak choćby kwaykwaya – zwyczaj plądrowania czyjegoś domu przy pewnych okazjach. "Jeśli »wygrasz« wyścig małych łódek KAYASA, cała wioska przystąpi do kwaykwaya–owania twojego domu, ogrodu, drzew, […] tak, że po kilku minutach stajesz się zupełnym żebrakiem (co na Kiriwinie niewiele znaczy)".
Elsie pisze o swoich postępach w karierze pielęgniarki: "Wspaniale jest pomyśleć, że ma się wykształcenie, określoną wartość ekonomiczną w świecie i że można być w każdej chwili zupełnie niezależną". Ma znaczący udział w "bolszewikowaniu", co oznacza ruch oburzonych przepracowanego personelu australijskich szpitali.
Wraz z zakończeniem wojny w 1918 roku Malinowski wraca do Australii. Przetrwał brudnopis – nigdy wcześniej niepublikowany, nie ma go w angielskim oryginale "Historii pewnego małżeństwa" – listu, w którym prosi ojca Elsie o rękę córki.
Od początku naszej znajomości czułem wielki podziw dla charakteru i talentów córki Pana Profesora. Pracowaliśmy trochę razem, pomagając sobie nawzajem w rozwijaniu wspólnych zainteresowań, i sami nie zorientowaliśmy się, kiedy, zaczęliśmy żywić do siebie nawzajem bardzo silne uczucia. Teraz po warunkiem zgody i aprobaty Pana Profesora chcielibyśmy się zaręczyć.
Orme Masson odpisał, że szczęście Elsie "to jedyna rzecz, która liczy się dla mnie i jej matki, a ono teraz zależy od Pana". Elsie i Bronisław wzięli ślub w Melbourne w 1919 roku. Otrzymali obywatelstwo odradzającej się Rzeczypospolitej Polskiej i w lutym 1920 roku odpłynęli do Europy.
Jeżdżącemu z wykładami po uczelniach świata Bronisławowi zdarzało się zapomnieć o urodzinach Elsie. Komentowała to słowami Freuda: "można dojść do wniosku, że jego stosunki z żoną nie są w pełni zadowalające". Mąż wylewnie przepraszał i nieśmiało protestował.
Dzielił się z żoną obserwacjami, a oko antropologa dostrzegało zjawiska, o jakich się wtedy nie mówiło. W Meksyku widział mszę w kościele w Guadelupe, "wspaniałym, wielkim, przesadnym budynku". Gdzie religia stała się "faktem dominującym nad życiem. Łączącym satysfakcję z moralnymi i intelektualnymi wzorcami".
Zastanawiałem się jak wiele starej azteckiej religii, która musiała zawierać jakieś dość dramatyczne i sensacyjne elementy z ofiarami z ludzi, przeniknęło do tego lokalnego katolicyzmu. Przecież katolicyzm (chrześcijaństwo) zaspokaja sadystyczne instynkty przez tortury Chrystusa.
Córki państwa Malinowskich: Józefa, Wanda i Helena mieszkały z matką w domu zakupionym przez ojca w Oberbozen (Bolzano), w południowym Tyrolu, od 1919 roku należącym do Włoch. Uczony spędzał tam chwile wolne od pracy w London School of Economics. "Czasami czuję silne pragnienie zobaczenia całego trio, szczególnie, gdy wygłaszam kazania o rodzicielstwie i rodzinie!".
Kiedy mogli, wspólnie podróżowali. Od połowy lat 20., po zdiagnozowaniu stwardnienia rozsianego u Elsie, także do lekarskich sław i kurortów, co spowolniło pracę polskiego naukowca. Był w rozkwicie powodzenia (jego "Życie seksualne dzikich" bukiniści wystawiali obok "Kochanka Lady Chatterley" i innych skandalizujących dzieł).
Po przedwczesnej śmierci Elsie we wrześniu 1935 roku w liście do Marnie, swojej szwagierki, Malinowski pisał, że żona "do końca zachowała pełną równowagę umysłową. Łatwiej się męczyła, musiała spędzać dużo czasu na leczeniu, ale jasność jej umysłu nigdy się nie zamgliła, nigdy nie straciła żywego zainteresowania sytuacją na świecie, moją pracą ani własnymi twórczymi przedsięwzięciami". Tuż przed śmiercią Elsie skończyła dyktowanie dramatu, drugiego w swoim dorobku.