Maciej Drygas często sięga do czasów peerelowskich. "Usłyszcie mój krzyk" (1991) to wnikliwe dokumentalne śledztwo dotyczące tragicznego wydarzenia, do jakiego doszło 8 września 1968 roku, kiedy to podczas centralnych uroczystości dożynkowych na warszawskim Stadionie X-Lecia na znak protestu podpalił się człowiek. Z kolei w "Jednym dniu w PRL" (2005) zawarł reżyser peerelowskie życie codzienne w pigułce. Te dwa filmy znakomicie dopełniają: "Głos nadziei" (2002), dokument poświęcony Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, która 19 czerwca 1994 roku nadała ostatnią audycję, gdyż jej misja została uznana za zakończoną, oraz "Stan nieważkości" (1994), gorzkie spojrzenie - po latach świetności - na początki radzieckiej kosmonautyki.
Drygas studia filmowe kończył w Moskwie.
- W WGIK-u nie przybierano póz artystycznych, panował zupełnie inny styl. Można się było nauczyć pokory. Do dziś tak właśnie - z pokorą - patrzę na sztukę, na człowieka, na świat - wspomina reżyser po latach ("Moja Rosja. Mówi Maciej Drygas", Zanotowała Bożena Janicka, "Kino" 1994, nr 10).
I takie właśnie spojrzenie można dostrzec w "Cudzych listach", najbliższych chyba - stylistycznie i treściowo - "Jednemu dniu w PRL".
Drygas dokument poświęca peerelowskiej korespondencji - listom mieszkańców naszego kraju z lat 1945-1989. Są wśród nich wesołe i smutne, proszące i grożące, optymistyczne i przygnębiające, intymne i bardziej pragmatyczne. A wszystkie łączy jedno - treści w nich zawarte zostały skontrolowane. "Korespondencyjną inwigilacją" zajmowały się wyspecjalizowane komórki Służby Bezpieczeństwa, których pracownicy każdego dnia pieczołowicie odklejali koperty i studiowali zawartość cudzych listów, by na podstawie tej lektury sporządzać dla władz tak bardzo przez nie pożądane raporty o nastrojach w społeczeństwie.
- Kiedy zbierałem materiały do "Jednego dnia w PRL", siłą rzeczy w którymś momencie sięgnąłem po materiały perlustracyjne i wtedy znalazłem raport roczny z 1962 roku z informacją, ile listów polskich i z zagranicy zostało posortowanych. To były dziesiątki milionów. Poraziła mnie ta skala i pomyślałem, że jak uporam się już z "Jednym dniem w PRL", to chciałbym do perlustracji wrócić. To był dla mnie ogromny skok, bo w "Jednym dniu w PRL" szukałem materiałów dotyczących konkretnej daty, a w "Cudzych listach" mierzę się z ponad czterdziestoma latami - powiedział reżyser na spotkaniu z publicznością w Warszawie po pokazie "Cudzych listów" na festiwalu Watch Docs.
Warto zwrócić uwagę, że kontrola korespondencji obywateli dokonywana przez aparat administracyjny podczas istnienia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej była procederem nielegalnym, wszak konstytucja gwarantowała tajemnicę korespondencji (poza okresem tużpowojennym i czasem stanu wojennego). W związku z tym dokonywano jej w sposób tajemny, zakonspirowany. W zasadzie listy - po przeczytaniu i ewentualnym skopiowaniu - docierały do adresata. Zatrzymywano tylko te, które później mogły posłużyć jako dowód obciążający w sprawie wytoczonej nadawcy.
- Zmasowane ataki perlustracji były związane z sytuacją w kraju. Jeśli działo się coś ważnego, to perlustracja była ewidentnie wzmocniona, co można zauważyć wokół przełomowych dat PRL. Ale nie tylko, bo dotyczyło to również okresu kryzysu kubańskiego, kryzysu berlińskiego, czyli wzniesienia muru, 1968 roku i Marca, wydarzeń w Czechosłowacji - wyjaśnił Drygas podczas wspomnianego spotkania.
Nad filmem reżyser pracował pięć lat. Oczywiście, najwięcej czasu pochłonęła dokumentacja tematu. Drygas z przekąsem przyznaje, że przesiadując w Instytucie Pamięci Narodowej i przeglądając kilka tysięcy teczek naładowanych potwornie negatywną energią, sam czuł się - czytając te wszystkie listy i notatki służbowe - jak perlustrator.
Powstał film montażowy, ale to montaż szczególnego rodzaju: w warstwie dźwiękowej listy czytają zwykli ludzie (nie aktorzy), którzy spokojnie mogliby być ich nadawcami, zaś w warstwie obrazowej, dopełniającej, ilustrującej bądź kontrapunktującej treść korespondencji reżyser przedstawia wyjątkowe materiały archiwalne, których spora część nie była nigdy emitowana. Nie ma natomiast w "Cudzych listach" ani jednego ujęcia z Polskiej Kroniki Filmowej, gdyż stanowiła ona mocno cenzurowaną formę, w dużym stopniu fałszującą obraz tamtej rzeczywistości. Kilka scen zostało zrekonstruowanych, ale są one tak zrealizowane i umiejscowione, że trudno je odróżnić od materiałów stricte archiwalnych.
I jeszcze jedna ciekawostka, ale jakże ważna, nadająca filmowi Drygasa dodatkowych znamion autentyczności.
- Cały film jest udźwiękowiony ambientami, czyli atmosferami dźwiękowymi. To są atmosfery z tamtych czasów, a więc tramwaje, samochody itp. Ale była jeszcze jedna rzecz - żadne materiały archiwalne nie były udźwiękowione, a ja bardzo chciałem zbudować taką energię, żeby widz mógł wejść w ten świat. Postanowiłem udźwiękowić ten film totalnie, tzn. każdy krok, każdy szelest i otwieranie drzwi były udźwiękowione i uczestniczyłem w tym procesie osobiście, co było dla mnie bardzo intymnym przeżyciem. Miałem wrażenie, że odbyłem nową podróż po swoim filmie, odkrywając w procesie udźwiękawiania nowe detale - opowiada reżyser.
- "Cudze listy", Polska 2010. Scenariusz i reżyseria: Maciej Drygas, montaż: Rafał Listopad, muzyka: Paweł Szymański, dźwięk: Iwo Klimek, producent: Maciej Drygas, Witold Będkowski. Produkcja: Drygas Production, Telewizja Polska S.A. (przy wsparciu finansowym Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej). Czarno-biały, 56 min.
Nagrody:
- Nagroda Główna na 6. Batumi International Art-house Film Festival, 2011;
- Nagroda im. Kazimierza Karabasza na 21. Festiwalu Mediów "Człowiek w Zagrożeniu" w Łodzi, 2011;
- Złote Zęby dla najlepszego filmu dokumentalnego na 23. Festiwalu Filmu Polskiego w Chicago, 2011.
Autor: Jerzy Armata, grudzień 2011