Na początku nic sukcesu nie zapowiadało: scenariusz został napisany w ekspresowym tempie podczas lotniczej podróży reżysera, a zdjęcia kręcono pospiesznie, żeby zdążyć zarejestrować krajobraz kończącego się lata. Problemy nie zakończyły się wraz z premierą, bo choć cenzura nie miała większych zastrzeżeń, władza próbowała wykorzystać film w politycznej walce przeciwko... Andrzejowi Wajdzie. Ówczesny minister kultury postanowił "ukarać" niepokornego Wajdę za "Człowieka z marmuru" i – wbrew oczekiwaniom publiczności – przyznać nagrodę na festiwalu w Gdyni (1977) właśnie "Barwom". Zanussi wybrnął jednak z kłopotliwej sytuacji i nie przyszedł na ceremonię wręczenia nagród. Ministrowi nie udało się skłócić dwóch czołowych wówczas polskich reżyserów, a uważny widz dostrzec może w "Barwach" znak solidarności z Wajdą: w tle jednej ze scen pojawia się rzeźba Mateusza Birkuta.
Akcja rozgrywa się w ośrodku wczasowym podczas letniego obozu dla lingwistów, na którym urządzany jest konkurs na najlepszą pracę językoznawczą. Relacja pomiędzy studentami a pracownikami naukowymi zaczyna być napięta, kiedy wychodzi na jaw, że nie wysłano zaproszeń do przedstawicieli wszystkich uczelni. Młody asystent Jarosław Kruszewski (Piotr Garlicki) dowiaduje się, że odpowiedzialny za to jest jego promotor, prorektor Bolesław (Mariusz Dmochowski), który prowadzi prywatną wojnę z ośrodkiem toruńskim. Jarosław postanawia zignorować środowiskowe układy i dopuszcza do konkursu spóźnioną o jeden dzień pracę studenta z Torunia, wbrew ostrzeżeniom starszego kolegi, docenta Jakuba Szelestowskiego (Zbigniew Zapasiewicz). Jakub stara się za wszelką cenę udowodnić doktorantowi, że naiwny idealizm do niczego nie prowadzi, a środowisko naukowe – podobnie jak każde inne – jest dżunglą, w której przetrwać mogą tylko najbardziej bezwzględni...
"Barwy ochronne" oglądać można w sposób dwojaki – jako realistyczny portret peerelowskiego środowiska akademickiego lub jako sfabularyzowaną dysputę filozoficzną. W recenzjach zwracano zazwyczaj uwagę na pierwszą, bardziej oczywistą płaszczyznę filmu i widziano w nim wzorcową realizację kina moralnego niepokoju. Podobnie jak inni twórcy zaangażowanego kina lat 70. Zanussi wychodzi od portretu niewielkiej grupy ludzi, aby stworzyć posępną diagnozę całego społeczeństwa. Rak trawiący Polskę żywi się obojętnością, obłudą, lizusostwem i układami. Przedstawieni w "Barwach" nauczyciele akademiccy bynajmniej nie doszli do swych tytułów dzięki pracy naukowej: głupiutka pani doktor, którą łatwo można sprowokować do występów wokalnych zawdzięcza swoje stanowisko temu, że w latach młodości była pupilką szefa, a prorektor habilitował się dzięki pracy napisanej przez kolegę. Sama nauka zbytnio się nie liczy, bo – jak twierdzi Jakub – ważne jest nie tylko co się mówi, lecz także kto to robi i w jakich okolicznościach. Zanussi pokazuje absurdy polskiej rzeczywistości w zjadliwie satyrycznych scenkach obyczajowych: np. na przybycie otyłego, lecz uwielbiającego pływanie prorektora specjalnie przygotowywany jest basen. Krytyczny portret środowiska akademickiego – celny, ironiczny i zabawny – stanowi duży atut "Barw ochronnych", jednak prawdziwe mistrzostwo Zanussi osiąga dlatego, że udaje mu się go harmonijnie połączyć z drugą, filozoficzną płaszczyzną.
Reżyser "Iluminacji" od początku swej twórczości próbował wypracować model kina myśli, skupionego nie na wydarzeniach fabularnych i fizycznych działaniach bohaterów, ale na konflikcie idei. Struktura "Barw" zrealizowana została w ten sposób, że rozmowy Jakuba i Jarka regularnie przerywają bieg akcji, a całą fabułę odczytywać można w kontekście ich dysputy. Wychodząc od praktycznego problemu związanego z konkursem, mężczyźni dochodzą do filozoficznego pytania o naturę ludzką. Podczas gdy Jarek wierzy w sprawiedliwość i próbuje postępować w zgodzie z własnym sumieniem, Jakub uważa, że wszelkie wartości są relatywne, człowiek niewiele różni się od zwierzęcia, a kultura to tylko niedoskonały kamuflaż, ledwo maskujący okrutny świat natury.
Spór ten mógłby wyglądać pretensjonalnie, gdyby nie znakomita konstrukcja dzieła Zanussiego – każdy element świata przedstawionego w filmie stanowi tak naprawdę przedłużenie dyskusji głównych bohaterów. Tezy Jakuba o bezwzględności przyrody znajdują swoje potwierdzenie w scenerii letniego ośrodka wczasowego. Zdechły ptak oblegany przez mrówki czy kot polujący na myszy i ptaki to żywe ilustracje dyskursu docenta. Zanussi tworzy analogię pomiędzy zachowaniami zwierząt a strategiami ludzkimi już w samym tytule. Mechanizmy rządzące akademickim światkiem – wzięte pod lupę – przypominają bezlitosne prawa natury. Nie przypadkiem Zanussi i operator
Edward Kłosiński zdecydowali się na użycie szerokokątnych obiektywów, deformujących nieco perspektywę: przedstawiana rzeczywistość sprawia niepokojące i agresywne wrażenie, jakby bohaterowie nieustannie byli zagrożeni atakiem innych – ludzkich – drapieżników.
Jeżeli "Barwy ochronne" są moralitetem, to dalekim od jednoznaczności: racje są tu bardzo wyważone, a puenta nieoczywista. Cyniczny Jakub daje solidną lekcję młodemu idealiście, sam jednak jest człowiekiem przegranym. Na ambiwalencję postaci wskazywał Tadeusz Lubelski:
Pozornie zarażając złem swego młodego adwersarza, w istocie próbuje go ocalić; wytrącając go z naiwnej bierności, uświadamiając mu, że wraz z każdym przyzwoleniem pogrąża się on w powszechnej demoralizacji – chce uniemożliwić mu powtórzenie własnej drogi.
Tadeusz Lubelski, Historia kina polskiego, Chorzów 2009, s.382
Co ciekawe, sam Zanussi dopisał postaci Jakuba także późniejszą, bardzo przewrotną biografię w filmie "Rewizyta" z 2009 roku. W mężczyznę ponownie wcielił się Zbigniew Zapasiewicz, po raz ostatni występujący na ekranie.
W "Barwach ochronnych" Zanussiemu udała się rzecz niesłychanie trudna: choć świat przedstawiony w filmie traktować można jako projekcję filozoficznego sporu bohaterów, jest on jednocześnie światem prawdziwym i realistycznym. To chyba jedno z nielicznych dzieł w historii polskiego kina, gdzie wszystkie elementy zagrały wzorowo. Największe oklaski należą się reżyserowi za doskonale przemyślaną koncepcję oraz wspaniałym aktorom (z Zapasiewiczem na czele), którzy potrafili nasycić ją solidną dawką autentyzmu.
Autor: Robert Birkholc, luty 2014.
Barwy ochronne, Polska 1976, reżyseria: Krzysztof Zanussi, scenariusz: Krzysztof Zanussi, zdjęcia: Edward Kłosiński, muzyka: Wojciech Kilar, scenografia: Tadeusz Wybult, wykonawcy: Piotr Garlicki (Jarosław Kruszewski), Zbigniew Zapasiewicz (Jakub Szelestowski), Christine Paul-Podlasky (Nelly Livington-Pawluk), Mariusz Dmochowski (prorektor Bolesław), Wojciech Alaborski (docent Kiszewski), Eugeniusz Priwieziencew (Konrad Raczyk, student z Torunia), Krystyna Sznerr (pani Magda), i inni, produkcja: Zespół Filmowy Tor. Barwny, 96 minut