Album "Witkacy" ilustrują prace – po części nowoodkryte – wyznaczające kolejne etapy estetycznych transformacji twórcy, nadal równie podziwianego, jak i bulwersującego. Wysmakowaną formę graficzną nadał albumowi Lech Majewski.
Łagodne, acz intrygująco zakomponowane pejzaże stanowią zaledwie ułamek młodzieńczego dorobku. Samobójstwo narzeczonej Jadwigi Janczewskiej, wyprawa z przyjacielem, antropologiem Bronisławem Malinowskim do Australii, wybuch I wojny światowej, służba w pawłowskim pułku lejbgwardii w Petersburgu, ciężka rana głowy odniesiona na Ukrainie w 1916 roku, horror bolszewickiej rewolucji – wszystko to mocno wpływało na wrażliwego uczestnika tych zdarzeń. Determinowało jego poglądy i charakter późniejszych prac, coraz bardziej wymownych – demonicznych, drapieżnych, wyrazistych.
Stanisław Ignacy Witkiewicz miał niezliczoną liczbę twarzy. Z autoportretów reprodukowanych w książce nie sposób zorientować się na przykład, jaki miał kolor oczu. W zależności od potrzeb kompozycyjnych są one brązowe (olej "Autoportret", 1910), w różnych tonacjach czerni (olej "Autoportret", 1913; oleje 1922–1924, 1924; pastel 1927), szare (pastel "Autoportret z samowarem" 1917, pastel 1938), szaroniebieskie (pastel "Portret zbiorowy – Tadeusz Langier, Witkacy, Bronisława Włodarska-Litauerowa", 1938, pastel 1939), szarozielone (pastel "Autoportret – Dr Jekyll", 1938), zielonoszare (pastel "Autoportret – Mr Hyde", 1938), zielone (pastel "Autoportret", 1918, pastel 1922) lub fioletowe (olej "Portret podwójny [z autoportretem]", 1920).
Skądinąd wiadomo, że "bardzo jasne niebieskie oczy" Witkacego "rozświetlały ciemną jakby zasępioną twarz" – jak wspominała aktorka Wanda Jakubińska-Szacka – a "spojrzenie, miał przejmujące, stalowe". "Pan Stanisław Witkiewicz – przedstawiła mi Kazia [Kazimiera Żuławska] pana o rzeczywiście niepospolitej urodzie i przedziwnie mądrych, zielonych oczach" – zapamiętała z kolei Izabela Czajka-Stachowicz.
I bynajmniej nie chodzi tu o spór o kolor tęczówek niepospolitego twórcy, skoro powszechnie wiadomo, że jednym z jego istotnych wyróżników była autokreacja. Jak widział siebie, tak zapewne i innych. Nie wszyscy byli równie zachwyceni swoim odzwierciedleniem na kartonie czy płótnie. Dotyczy to choćby "Portretu podwójnego Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów", który nadal można podziwiać w domu pisarza w Stawisku.
Warto jednak wiedzieć, że pierwotnie portret wyglądał nieco inaczej. Między rozchylonymi wargami Anny Iwaszkiewiczowej widoczne były wyszczerzone zęby, które zamalowano w trakcie konserwacji obrazu. Złagodziło to nieco drapieżny wyraz twarzy małżonki pisarza, której artysta najwyraźniej chciał nadać rysy kobiety demonicznej, wywodzącej się jeszcze z okresu Młodej Polski "femme fatale". Przedstawienie Anny Iwaszkiewiczowej jako wampira zagrażającego swemu mężowi – artyście – było jak najbardziej zgodne z owym stereotypem, choć niezupełnie może korespondowało z łagodnym charakterem tej subtelnej kobiety. Może właśnie dlatego Witkacy określił swoje dzieło mianem "knota psychologicznego", skoro założenie artystyczne i jego realizacja niezupełnie odpowiadały realiom?
Obok licznych autoportretów, różnych typów wizerunków przyjaciół i znajomych artysty, autorka poświęca uwagę i innym obrazom, o wiele rzadszym – głównie młodzieńczym – pejzażom, scenom fantastycznym, ekspresyjnym szkicom. Wskazuje na niektóre z nich jako ilustracje do powstających w tym samym czasie utworów literackich.
Witkacy często malował i rysował bohaterów swoich powieści i dramatów. Na ogół robił to jeszcze zanim dana postać stawała się bohaterem literackim. Tak funkcjonowała jego wyobraźnia: jako malarz po prostu musiał ich najpierw zobaczyć.
Stanisław Ignacy Witkiewicz, znany jako odkrywca idei Czystej Formy – teoretyk i zagorzały praktyk – musiał szybko skapitulować wobec jej szczytnych wymagań w obliczu prozy życia. Warunki bytowe zmusiły go do założenia Firmy Portretowej, o charakterze typowo usługowym.
Jednoosobowa Firma najmniej sobie ceniła "produkcję" dzieł ocenianych jako typ A – "wylizany", hiperrealistyczny, zachowujący fotograficzne podobieństwo modela, z dodatkiem egzotycznego tła lub fantastycznego pejzażu. Mimo najwyższej wyceny, ten typ wizerunku cieszył zaskakującym powodzeniem. A portrecista, nie rezygnując z twórczej autonomii, dokonywał niekiedy zaskakujących rozstrzygnięć estetycznych.
Znakomitym przykładem takiego nietypowego, dużego portretu prezentującego modelkę w całej postaci, a zarazem przedstawiającego seans portretowy i wykładającego jednocześnie całą ideologię Firmy jest tak zwany "Fałsz kobiety – autoportret z Marylą Grossmanową" na tle fantastycznego pejzażu, wykonany w styczniu 1927 r. Z listów Witkacego do matki wiemy, że artysta niechętnie podjął się malowania tego właśnie portretu. Znęciło go wysokie wynagrodzenie (500 zł – dwukrotna cena przeciętnego portretu 'firmowego'). Witkacy nie byłby jednak sobą, gdyby przy okazji nie zaznaczył swojej niezależności od wymagań zamożnej klientki. Dodał więc swój autoportret – z łobuzerską miną i ukrytą lewą ręką z dłonią zaciśniętą w pięść, całej zaś scenie nadał dodatkowy sens.
Od wyrafinowanych gier z modelami Witkiewicz przeszedł stopniowo do wizji skrajnie katastroficznych. W jednej z ostatnich prac, podwójnym wizerunku Jana Gadomskiego i Heleny Lisińskiej z sierpnia 1939 roku, z ich "nieobecnym" spojrzeniem wielkich, jakby szklanych oczu, pejzażowe tło przedstawia "zakole rzeki ze zrujnowanymi budowlami na brzegu i dymiącymi kominami", co później odczytywano jako proroczą wizję Warszawy w 1994 roku. Annie Żakiewicz wydaje się jednak, że było to wynikiem pogłębiającego się pesymizmu autora w obliczu coraz bardziej prawdopodobnej katastrofy światowej.
Mniej więcej w tym samym czasie, w nocy z 22 na 23 sierpnia 1939 roku artysta wykonał swój ostatni znany autoportret. Tym razem – bez przebieranek, symboli, atrybutów. Widzimy na nim mizerną twarz z wielkimi oczami, lekko posiwiałe skronie, krawat w barwne paseczki, a jaskrawoniebieskie tło rozjaśnione jest białymi kreseczkami, jakby deszczem. Według zapisów przy sygnaturze, artysta nie palił wówczas papierosów przez trzy tygodnie (NP 3t), za to użył kokainy (Co). Ciekawy jest ułamek – ½ C, który oznacza "połowiczne" dzieło Czystej Formy, więc coś, z czego Witkacy nie był w pełni zadowolony.
Anna Żakiewicz ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim w 1983 roku. Od 1982 roku pracuje w Muzeum Narodowym w Warszawie, od 1984 roku w Gabinecie Grafiki i Rysunków Współczesnych, którego kuratorem była w latach 1996–2012. Współpracowała z Ireną Jakimowicz przy organizacji wielkiej monograficznej wystawy Witkacego, która odbyła się w MNW na przełomie lat 1989 i 1990 oraz przy opracowaniu katalogu dzieła malarskiego tego artysty. Od tego czasu zajmuje się Witkacym samodzielnie – jest autorką kilkudziesięciu artykułów na jego temat, a w 2007 roku uzyskała stopień doktorski na podstawie rozprawy o młodzieńczej twórczości artysty przygotowanej w Instytucie Sztuki PAN pod kierunkiem prof. Wiesława Juszczaka.
Ponadto zajmuje się sztuką najnowszą, ze szczególnym uwzględnieniem sztuki nowych mediów oraz problemami współczesnego muzealnictwa. Opublikowała ponad 100 tekstów (książki, artykuły, eseje recenzje), zorganizowała kilkanaście wystaw (w tym dwie duże monograficzne: Tadeusza Brzozowskiego i Władysława Hasiora) oraz wygłosiła referaty na 28 konferencjach (w tym 8 zagranicznych, ostatnio – w Londynie, Waszyngtonie, Atenach i Szanghaju).