Spis treści: | Zamknięci w klatce | Totart | Mit założycielski | ''Nie gramy jazzu, gramy yass'' | Mazzoll, Trzaska, Mózg i mnogość bytów | Yass (1992-2001) |
Budowanie nowego na krytyce ancien régime, zrzucanie starych mistrzów z piedestału – to recepta na artystyczną rewolucję. Yass podjął jednak walkę na zupełnie inną skalę, przeciwstawiając się wszystkiemu: władzy, gnuśnemu społeczeństwu, mediom, konsumpcjonizmowi początków kapitalizmu, kanonom, bezbarwności, językowi i pogodzie.
Zamknięci w klatce
Ostatnie lata istnienia Polskiej Republiki Ludowej to okres jej powolnego rozpadu. Wpływ kondycji państwa na sztukę, która tak jak wszystko podlegała państwu, był dominujący. Cenzura i ścisła kontrola niemal wszystkich wystąpień publicznych skazywały buntowników i innowatorów na działanie w podziemiu, na marginesie.
Polski jazz, święcący tryumfy w latach 50. i 60., pod koniec istnienia PRL zgnuśniał pod rządami wszechwładnych instytucji – Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego (i jego publikatora Jazz Forum) oraz Polskiej Agencji Artystycznej PAGART. Jako jedyne agencje koncertowe miały władzę absolutną w zakresie wydawania artystom paszportów na międzynarodowe wyjazdy i czyniły to niezależnie od faktycznego zainteresowania ze strony międzynarodowych promotorów. Boleśnie doświadczyła tego m.in. grupa Tie Break założona w 1979 roku w Częstochowie przez trębacza Antoniego ''Ziuta'' Gralaka. Odkąd grupa weszła na tory odważnej i żywiołowej awangardy PSJ i PAGART odmawiały jej zaproszeń na międzynarodowe festiwale (m.in. do Niemiec i Belgii), w zamian oferując występy ''uznanych muzyków jazzowych”, nie wychylających się poza akademicki kanon..
Totart
Pierwszy powiew wolności przyszedł z Trójmiasta. W 1986 roku Zbigniew Sajnóg wspólnie z Pawłem Konnakiem powołali do życia Totart – formację artystyczną, której wystąpienia (zwane przekroczeniami lub ujawnieniami) miały na celu obudzenie odrętwiałego społeczeństwa, wprowadzanie fermentu. Paweł ''Konjo'' Konnak tak opisuje drugi występ zespołu w wywiadzie z Sebastianem Rerakiem:
''Nasze pojawienie się na scenie w dziwnych strojach wywołało spore zamieszanie wśród publiczności. Wtedy zresztą nie trzeba było wiele do wzbudzenia rewolucyjnych nastrojów. Na miejscu byli też esbecy, których zdjął strach w momencie, w którym rozrzuciliśmy ulotki z napisem ''dupa'' stylizowanym na logo Solidarności. Całkiem dobił ich jednak transparent z hasłem ''Miesiączkuje woźna, będzie zima groźna'', który wykonaliśmy na ukradzionym z Pałacu Młodzieży, sześciometrowym transparencie pierwszomajowym. Wyłączono nam prąd i przepędzono.''
Z ujawnienia na ujawnienie grupa dokonywała coraz bardziej radykalnych czynów, doprowadzając ideę parateatralnych występów do brutalnego absurdu. Epatowanie nagością, fizjologią (z defekacją na złotą paterę włącznie), wulgarnością (nieodłączne projekcje filmów porno) i profanacją (udawana kopulacja z godłem Polski) osiągnęło najbardziej jaskrawe formy. Cel został osiągnięty – granice raz przekroczone nie straszą już tak bardzo kolejnych śmiałków.
Nieodłącznym elementem przekroczeń był ''zlew'', polegający na wygłaszaniu absurdalnych monologów, będących połączeniem joyce’owskiego strumienia świadomości z dadaistyczną dezintegracją struktur językowych. Jego twórcami byli dwaj artyści, którzy dołączyli do grupy we wczesnym stadium jej formowania – Paweł ''Paulus'' Mazur i Ryszard ''Tymon'' Tymański. Ten drugi wkrótce stał się głównym ideologiem i rzecznikiem yassu.
Mit założycielski
W polu rażenia tej formacji byli też inni muzycy, m.in. Tomek Gwińciński, Jacek Buhl, Jacek Majewski czy Sławek Janicki. Działali w bliskim Totartowi zespole Henryk Brodaty, a później stanowili forpocztę yassu. Doświadczeni przez totartalne przekroczenia wkrótce zaatakowali skostniały jazzowy świat.
''Dla mnie grać taki jazz «po bożemu», taki czysty jazz to był zupełny andron... ja po prostu wstydziłbym się grać taką muzykę (…) – mówił w wywiadzie dla PR II Polskiego Radia Tymon – W latach 80. jazz był absolutnie antypatyczny… jazz był passé… jazz nie kojarzył się z niczym świeżym. Nie wiadomo w ogóle czemu ci goście grali te standardy, czemu nikt ich nie słuchał, czemu ich muzyka nie miała związku z ideami wysokimi. Ten jazz kojarzył się ze szczękaniem sztućcami, z klimatami typu: 20 standardów na krzyż, wszystko w szybkim tempie, trudne przebiegi harmoniczne, których nikt nie kumał, pięć osób na sali…''.
W filmie dokumentalnym Elvina Flamingo ''Small Spaces'' Tymon powiedział z kolei:
''Scena jazzowa [w końcówce lat 80.] była jak basen w sanatorium dla starców: wszyscy się w nim kąpią, srają do niego, szczają. Nie ma żadnego dopływu świeżej wody''.
''Jedyna świeża muzyka, która wtedy powstawała, która nie był pokalana tą komunistyczną «nieudaczą» to był punk rock i nowa fala. - kontynuował Tymon w wywiadzie dla Polskiego Radia (…) - Czuliśmy, że w nowej fali i punk rocku jednak się już nic nie zdarzy. To był rok 1988, a najlepsze w polskim punk rocku zdarzyło się pomiędzy 1979 a 1983 rokiem. Stąd zwrot w stronę jazzu, który zdawał się ziemią niczyją. Poza tym był ten mit – Komedy, Stańki, Seiferta, czuliśmy, że można oderwać jakiś fragment, jakiś «Quebec», i stworzyć własną republikę. Chciałem oprzeć jazz na polskiej muzyce, na jej korzeniach, może na polskim rocku, punku. To był taki «farmazon», na którym powstała cała scena yassowa, której udało mocno oderwać się od mainstreamu jazzowego''.
Powyższe słowa, wypowiedziane przez twórcę terminu yass, można traktować jako chaotyczny manifest, jednak należy czynić to z najwyższą ostrożnością. Yass składał się bowiem z wielu innych elementów i oddziaływały na niego również inne postaci niż najgłośniejszy i najbardziej elokwentny Tymon, a drugą obok Trójmiasta ojczyzną yassu była Bydgoszcz.
''Nie gramy jazzu, gramy yass''
Za pierwszy album yassowy uznaje się ''Tańce Bydgoskie'' grupy Trytony, założonej przez bydgoszczanina – Tomasza Gwińcińskiego. Przedziwny album, łączący w sobie elementy jazzu, nieokiełznanej improwizacji, piosenki, odgłosy drobiu, plemienne okrzyki, nawiązania do ludowych tańców, muzyki Beli Bartóka – to dzieło ponad wszelką wątpliwość oryginalne. Yassowy charakter albumu podkreślał recytowany w utworze ''Die Moderne Metempsychosis- Zazuły'' zlewny wiersz ''Zazuły'. Tak rozstrzelona stylistycznie i zwariowana płyta, wydana dzięki kaprysowi pomysłodawcy reklamy proszku Pollena 2000, musiała trafić w próżnię. Nikt nie zdecydował się na jej promocję ani dystrybucję. Doczekała się ledwie jednej recenzji.
Znacznie lepiej na raczkującym rynku muzycznym poradziła sobie debiutująca nieco później grupa Miłość. Dowodzony przez Tymona zespół, po długim okresie personalnych zmian, zadebiutował płytą zatytułowaną po prostu ''Miłość''. O dziwo, mimo jaskrawych manifestów i zapowiadanego starcia w proch jazzowego establishmentu, debiut wypadł dość poprawnie. Zamiast rewolucji, burzy i naporu, jakie zaprezentowały Trytony, słuchacze otrzymali porcję jazzu solidnie wykonanego, choć bardzo ekspresyjnego i zdradzającego inspiracje coltrane’owskim free.
Coltrane, Miłość z płyty Miłość (1992)
Miłości udało się jednak przebić do szerokiej publiczności, wymóc publikacje i wywiad, a nawet zdobyć wysokie pozycje w plebiscycie Jazz Top znienawidzonego organu PSJ – „Jazz Forum”. Sukces zespołu, napędzany nie tylko przez muzykę lecz także przez wybitny talent medialny lidera, udało się przekuć w artystyczny rozwój. Najpierw Miłość nagrała znakomite, dużo bardziej yassowe niż debiut, albumy: ''Taniec Smoka'' (1994) i ''Asthmatic'' (1996), a wkrótce dostała szansę występów z legendarnym awangardzistą z USA – trębaczem Lesterem Bowie, z którym nagrała płyty ''Not Two'' oraz (ostatnią w dyskografii zespołu) ''Talkin' About Life and Death''.
Mazzoll, Trzaska, Mózg i mnogość bytów
Jakkolwiek Miłość do dziś uznawana jest za wizytówkę yassu, jego główną cechą była szalona mnogość bytów. Artyści związani z ruchem zakładali niezliczone formacje: od stale funkcjonujących, takich jak Mazzoll & Arrythmic Perfection (lider – Jerzy Mazzoll), Łoskot (Mikołaj Trzaska), Kury (Tymon), Trytony i Maestro Trytony (Tomek Gwińciński), poprzez Kablox, Perplex, Paralaksę, aż po efemeryczne formacje, często istniejące tylko jeden wieczór. Tyglem, w którym spotykali się związani z yassem artyści, był najczęściej bydgoski klub ''Mózg". Wyposażony w sale prób, scenę i pół-profesjonalne studio nagraniowe, założony przez yassowców z krwi i kości, był polem niczym nieskrępowanych artystycznych eksperymentów.
''… to [zazwyczaj] były projekty jednorazowe, tak oryginalne że nie miały racji bytu. Nikt jednak nie dbał o to, czy przetrwają, chodziło tylko o to, żeby się spotkać” – mówił w wywiadzie z Sebastianem Rerakiem perkusista Rafał Gorzycki.