PIĘĆ SMAKÓW: Czy możesz opowiedzieć, jakie polskie filmy były prezentowane na Tajwanie dotychczas i w jakiej formie?
KELLY YANG: Tajwańska publiczność jest dobrze zaznajomiona z polskim kinem. Zwłaszcza Golden Horse [Taipei Golden Horse Film Festival – najważniejszy festiwal filmowy na Tajwanie; połączony z Golden Horse Awards, potocznie nazywanymi Oscarami kina chińskojęzycznego; przyp. red.] organizował retrospektywy polskich mistrzów. […]
Natomiast w tym roku Taipei Film Festival zorganizował sekcję "City in Focus: Warsaw", a Warszawa jako miasto focusu została wybrana przez publiczność w drodze głosowania.
Jak przebiegało głosowanie?
Zajmuję się programem i nie znam szczegółów, ale na pewno można było głosować offline i online. Po wybranych projekcjach publiczność może przekazać organizatorom swoje opinie na temat seansu, a także życzenia programowe na przyszły rok. Opinie i sugestie można przesyłać też mailowo. O ile wiem, również w poprzednich latach publiczność sugerowała polski program.
Czy w głosowaniu była lista miast, z których można było dokonać wyboru czy pytanie było otwarte?
Pytanie było otwarte. Warszawa to bardzo ciekawy wybór. Przy czym od retrospektyw Kieślowskiego i Zanussiego minęło już wiele lat, a na studiach wciąż wiele mówi się o Kieślowskim czy Polańskim i ogólnie o polskim kinie. Z kolei dwa lata temu w Kaohsiung odbyła się niewielka prezentacja filmów Wajdy, objęła 4 albo 5 tytułów. Sądzę więc, że po prostu chcemy wiedzieć więcej o polskim kinie.
Z drugiej strony, niedługo na Tajwanie odbędą się wybory, co powoduje, że relacje między Tajwanem a Chinami są bardzo napięte. Ta złożona sytuacja przypomina nam o polskich filmach. Wiele z nich podejmuje temat polityki i kondycji ludzkiej, podczas gdy obecnie na Tajwanie nie mamy zbyt wielu twórców, którzy by się w te tematy mocno zagłębiali. Tajwańscy reżyserzy włączają sprawy polityczne w filmy gatunkowe, np. komedie romantyczne. Albo wybierają formę dokumentalną, nie fabularną. Stąd uważam, że to dobry moment, by zaprezentować polski program. Nie tylko dlatego, że Warszawa była na pierwszym miejscu na liście życzeń publiczności. Polskie filmy mogą stać się dla nas inspiracją do refleksji na temat polityki.
Nazwa sekcji to "City in Focus: Warsaw", ale znalazły się w niej filmy związane nie tylko z Warszawą.
To ze względu na nazwę festiwalu, Taipei Film Festival. Odnosi się ona do miasta i sekcję narodową kształtujemy z perspektywy miasta. Dzięki miastu "przemycamy" kinematografię kraju. Warszawa jest ważnym ośrodkiem dla przemysłu filmowego, istotna jest też jej trudna historia – dlatego z perspektywy Warszawy możemy spojrzeć nie tylko na miasto, ale historię Polski w ogóle. Zdecydowaliśmy też, że program ukaże zmiany w polskim kinie i to właśnie "zmiana" mogłaby być słowem-kluczem sekcji. Złożyły się na nią nie tylko arcydzieła, ale również filmy twórców czerpiących z dzieł mistrzów, nawet jeśli ich własna poetyka czy sposób patrzenia na sprawy społeczne uległy zmianom.
Czy możesz przybliżyć proces selekcji filmów?
Podkreślę to, że "zmiana" była tutaj słowem-kluczem. Chcieliśmy ukazać zarówno zmiany w kinie, jak i w polskim społeczeństwie. Na przykład filmy Wajdy skupiają się mocno na temacie II wojny światowej, nie odnoszą się bezpośrednio do teraźniejszości. My jednak chcieliśmy pokazać także portret czasów współczesnych i aktualnych spraw społecznych. Młode pokolenie jest zupełnie inne niż postacie z filmów Wajdy czy Kieślowskiego.
Osobiście uwielbiam kino reżysera Focusu, Wojciecha Smarzowskiego. Jakiś czas temu pokazywaliśmy dwa jego filmy na niewielkim festiwalu, w który jestem zaangażowana. Motywem przewodnim festiwalu był wówczas strach, a Smarzowski w niezwykle inteligenty sposób ukazuje ten temat. Ponadto, strona wizualna jego filmów zawsze robi niezwykłe wrażenie. Te rzeczy bardzo mnie zaskoczyły, gdy pierwszy raz oglądałam jego filmy i od razu pomyślałam, że jeśli tylko nadarzy się okazja, powinniśmy zaprezentować jego prace. […]
A jaki był odbiór polskiego programu wśród krytyków filmowych i dziennikarzy?
Wielu krytyków i dziennikarzy jest mniej więcej w tym samym wieku, co ja. Polskie filmy oglądaliśmy, gdy byliśmy bardzo młodzi i polski program na festiwalu oglądamy z uczuciem pewnej nostalgii. Wezmę za przykład filmy Kieślowskiego. Przed Focusem oglądałam je po kilka razy, ale zawsze na małym ekranie. Dopiero teraz miałam okazję obejrzeć je w kinie. Takie doświadczenie wiąże się z naprawdę wielkimi emocjami!
Poza tym teraz te filmy odbieramy nieco inaczej. Dostrzegamy w nich szczegóły czy idee, na które nie zwracaliśmy uwagi, gdy byliśmy młodsi. Wcześniej wiele naszej uwagi pochłaniał styl tych arcydzieł albo wielkie problemy, które poruszał w nich twórca. Z czasem, zaczęliśmy doceniać bardziej wysublimowane detale, na przykład sposób, w jaki sposób ukazana jest pustka na twarzy bohaterów i do jakich ważnych problemów może się odnosić.
Natomiast dla młodszej publiczności festiwal daje możliwość obejrzenia filmów, które stały się kultowe, o których wiele się mówi i pisze w podręcznikach akademickich. Oczywiście, te tytuły można obejrzeć na DVD, ale trudno porównać to doświadczenie do kina.
Co więcej, nowe filmy obrazują współczesną Polskę i polskie społeczeństwo – problemy nastolatków, klasy średniej, związki. Możemy szukać współczesnych podobieństw i różnic. Myślę jednak, że polscy reżyserzy są zawsze bliżej tematów związanych z polityką, każą swoim bohaterom stawiać czoło prawdziwym problemom i tym różnią się od twórców tajwańskich. […]
Być może reżyserzy tajwańscy nie zagłębiają się w tematy polityczne, bo zależy im na tym, żeby ich filmy trafiły też do innych krajów, np. Chin?
Możliwe. Oczywiście, jeśli film ma trafić na ekrany w Chinach kontynentalnych, czyli na rynek z wielkim potencjałem, nie ma mowy o pokazywaniu np. policjantów zabijających cywilów, kwestii politycznych, homoseksualizmu. Może to być jedna z przyczyn, ale nie jedyna. Sprawa jest bardziej złożona.
Właśnie dlatego sądzę, że polskie kino może ukazać publiczności – wśród której są także filmowcy – jak można myśleć o polityce nie tylko w kategoriach walki. Polityka to nie tylko walka z rządem. To także świadomość praw obywatelskich czy świadomość tego, jakim społeczeństwem chcemy być. To walka również z samym sobą, czasem nawet z przyjaciółmi czy własnymi poglądami. Te kwestie łatwo dostrzec we współczesnych polskich filmach. Podczas gdy tajwańscy reżyserzy podejmują je głównie w dokumentach. To trochę tak, jakby twórcy tajwańscy cierpieli na pewien rodzaj schizofrenii: nie mają problemu z podjęciem trudnych, ciężkich tematów w dokumentach, ale unikają ich w filmach fabularnych. Kino fabularne jest lekkie, słodkie, gatunkowe.
Bardzo ciekawe jest to, że wielu tajwańskich twórców realizuje i dokumenty, i fabuły. Ale w przypadku fabuł odwracają się od polityki, mimo że ich dokumenty podejmują wiele politycznych kwestii. Ten sam twórca potrafi zrobić dwa zupełnie odmienne filmy. Natomiast polscy reżyserzy, na przykład Kieślowski, realizowali i dokumenty, i fabuły, nie mając problemu z płynnym połączeniem obu gatunków. Ta cecha polskiego kina jest niezwykle inspirująca.
Emilia Skiba / Festiwal Filmowy Pięć Smaków
Zobacz także: