Jaki jest pański związek z postacią Gismondo?
Gismondo jest ciekawą postacią, bo jest pacyfistą. To król pokoju, który nie chce krwawych, ciągnących się w nieskończoność wojen, oferuje Litwinom sprawiedliwy układ. Jest bardzo łaskawy, nie jest bezwzględnym zbójem.
Poza tym to wyjątkowo piękna i satysfakcjonująca partia, odpowiednia dla mojej barwy głosu.
Jaki pomysł stoi za Bayreuth Baroque Festival?
Za Bayreuth stoi niesamowita muzyczna historia, przecież Ryszard Wagner wybrał sobie to miejsce właśnie z powodu tej historii. Już w XVII wieku istniał tam teatr operowy, który zamawiał dzieła u Georga Philippa Telemanna i Reinharda Keisera. W 1748 Wilhelmina Pruska (sama była kompozytorką – przyp. FL) zbudowała Markgräfliches Opernhaus (Operę Margrabiów). Za budowę odpowiadała rodzina Bibienów. Właściwie była to kopia wiedeńskiego Burgtheater znajdującego się na Michaelerplatz. Wiedeński teatr już nie istnieje, spłonął; zabytek z Bayreuth znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Bayreuth Baroque Festival przywróci raz w roku w jego mury muzykę i życie. Prezentujemy zapomniane dzieła opera seria, których nie można usłyszeć nigdzie indziej. Zapraszamy też na koncerty niezwykłych gwiazd, w tym roku wystąpią m.in. Joyce diDonato, Jordi Savall, Romina Basco i Accademia Bizantina.
Czy ma pan jakieś marzenia związane z rozwojem festiwalu?
Chciałbym, żeby był dłuższy, teraz gramy tylko dwa tygodnie – mam nadzieję, że w przyszłości festiwal będzie trwał miesiąc.
A w kwestii repertuaru?
Zawsze pozostaniemy festiwalem, który specjalizuje się w muzycznej archeologii, czyli przedstawieniach nie wystawianych od ponad 200 lat. Sięgniemy po opery weneckie, francuskie, ale naszym głównym celem jest prezentowanie włoskiej opery. Teatr w Bayreuth jest apoetozą włoskiej opera seria; ta muzyka zasługuje na swoje własne miejsce.
Mówi pan o archeologii muzycznej, jak wygląda proces odkopywania muzycznych zabytków?
Współczesna notacja muzyczna jest inna niż 300 lat temu. Manuskrypty pochodzące z tamtej epoki bywają ledwo czytelne, trzeba je zrekonstruować. Twórczość wielu kompozytorów nie posiada współczesnych wydań, wszystko trzeba robić samodzielnie.
Po odnalezieniu materiałów w bibliotekach – często znajduje się je w dość nieoczekiwanych miejscach – trzeba sprawdzić czy muzyka, którą chcemy wykonywać jest dobrze napisana. W historii muzyki znajdziemy wiele bardzo złej muzyki. Późniejsze prace trwają latami. Sama transkrypcja zapisu zajmuje setki godzin. Później trzeba znaleźć odpowiedniego wykonawcę, miejsce, finanse. To ogromnie wyczerpujący proces.
Jak wygląda praca nad festiwalem w epoce pandemii?
Nie jest łatwo, każdy tydzień przynosi nowe niespodzianki. Po sześciu tygodniach od ogłoszenia programu sprzedaliśmy wszystkie bilety. Później dowiedzieliśmy się, że musimy wszystkie zwrócić, a teatr w nowym reżimie sanitarnym pomieści 200 osób. Może pan sobie wyobrazić jakie to trudne i stresujące. Nie tylko dla organizatorów festiwalu, ale przede wszystkim dla naszej widowni. Z wyprzedzeniem zarezerwowali sobie bilety, nocleg, podróże – zostają z niczym.
Jak poradził sobie pan z sytuacją pandemii jako śpiewak?
Zostałem kilka miesięcy w domu. Wychodziłem na długie spacery z psami, gotowałem. Spowolnienie życia nie zawsze jest czymś złym.
Premierę opery "Gismondo, Re di Polonia" podczas Bayreuth Baroque Opera Festival wspiera Instytut Adama Mickiewicza przy współpracy Orlen Deutschland GmbH.
Opera jest koprodukcją Parnassus Arts Productions i {oh!} Orkiestry Historycznej przy wsparciu Miasta Gliwice, Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Dawnej Improwizowanej All'improvviso, Towarzystwa Kulturalnego FUGA, Teatru Miejskiego w Gliwicach i GAPR.