Powiedziałaś o "nowej normie". Niedawno razem z Teatrem 21 otrzymałaś Paszport Polityki, m.in. za "praktykowanie różnorodności i współpracy na poziomie ludzkim, społecznym i artystycznym". Można powiedzieć, że grupa, która wydaje się "odmienna" w sposób organiczny praktykuje to, co powinno być normą w każdym teatrze: włączanie, różnorodność, współpraca, otwartość na siebie…
Mam wrażenie, że jesteśmy jako Teatr 21 nową, malutką wyspą. O metaforze wyspy jako kolejnego, istotnego głosu, który się uwalnia pisała Rebecca Solnit. Dzięki długoletniej pracy ustanowiliśmy swoje miejsce w teatralnym archipelagu i mamy możliwość praktykowania tego spotkania na uboczu. Dajemy sobie prawo do ryzykowania. Cały czas badamy, jak pracować w różnorodnych składach. Uśmiecham się do tego, bo procesom twórczym towarzyszą różne moje myśli. Na początku byłam przekonana, że współpracujący z nami aktorzy dramatyczni powinni "mniej grać", żeby aż tak nie rzucała się różnica między nimi a aktorami Teatru 21. Ale potem pomyślałam, że właściwie dlaczego mieliby nie grać, skoro to jest ich warsztat? Niech dzielą się tym, co mają. Aktorzy dramatyczni bardzo dużo rozmawiają, mają sporo pytań, bo my jako grupa zaczynamy zawsze bez scenariusza, on się wytwarza podczas spotkania. A z kolei aktorzy Teatru 21 nie lubią gadać, nudzą się, ostentacyjnie ziewają podczas długich przemów reżyserskich, potrafią też zasnąć. To żywa tkanka nieustannie przez nas obserwowana. Nie można objąć wszystkich jednakowym procesem. A sam proces nie musi być "sukcesem", w którym wszystko idzie dobrze, dynamicznie, materiał wytwarza się z próby na próbę, reżyser wszystko wie, aktorzy to robią… U nas do procesu czysto teatralnego dochodzi drugi proces – oswajania wspólnej obecności. Wydarza się spotkanie osób, które często funkcjonują w tak oddalonych od siebie światach, że w zasadzie mogłyby się w ogóle nie spotykać. Ktoś może powiedzieć: no ale to nie jest cel pracy teatralnej. A dla mnie jest.
Uwzględnienie tej różnorodności jeśli chodzi o tempo, osobowość, potrzeby jest sednem edukacji włączającej, w ramach której to nie uczennice i uczniowe dopasowują się do systemu, ale system staje się elastyczny i uwzględnia te różnice. Jednym z planowanych przez was projektów jest Wolna Szkoła 21 inspirowana ideą szkół demokratycznych.
Staramy się o dofinansowanie tego projektu w Fundacji Batorego. Myślę, że to duże wyzwanie dla nas jako teatru starać się o wsparcie projektu, który wcale nie jest artystyczny. Razem z Justyną Lipko-Konieczną i Justyną Wielgus próbujemy obecnie skonstruować matrycę, która wskazywałaby, jak taka szkoła miałaby wyglądać. Niewątpliwie dużą inspiracją dla nas jest pole edukacji alternatywnej, która przekracza takie przekonania spod znaku "muszę pójść do szkoły, do jakiegoś miejsca, żeby ktoś mnie czegoś nauczył". Chodzi raczej o to, by rozwój skupiony był wokół zainteresowań. W Polsce osoby z niepełnosprawnością mają zorganizowaną edukację do 24 roku życia, potem jedynym rozwiązaniem są warsztaty terapii zajęciowej, mające w założeniu przygotować do pracy, której za bardzo na rynku nie ma. Zadałyśmy aktorom proste pytanie: czy chcieliby się jeszcze czegoś uczyć. My mamy możliwość chodzenia na studia, wgłębiania się w to, co nas interesuje. W systemie, który jest przygotowany dla osób z niepełnosprawnością intelektualną czegoś takiego nie ma. Role, które się im powierza to trzeci, czwarty plan, to rzadko są twórcze działania. W reakcji na pytanie o to, czy aktorzy chcieliby się dalej rozwijać padło dużo pomysłów – że chcieliby uczyć się mówić wyraźnie i pełnymi zdaniami, chcieliby się uczyć samodzielności, rozwijać w sprawach sercowych. Przyznam, że dużym zaskoczeniem było dla mnie to, że wielokrotnie w kontekście rozwoju pojawiła się poezja. Aktorzy stwierdzili, że to wspaniały obszar, chcieliby się dowiedzieć, jak pisze się poezję, chcieliby ją czytać. Kiedyś rozmawialiśmy o reklamie – gdyby każdy z aktorów miał mieć swoje portfolio, musiałby zaznaczyć, co chciałby reklamować. Reklama poezji była na pierwszym miejscu.
Być może reklama poezji rozwiązałaby problem niskiego czytelnictwa tomików poetyckich w Polsce.
Może trzeba by im to zaproponować… Aktorzy czują, że poezja jest w marnej sytuacji. Dlatego uważam, że różnorodność jest świetna. W pierwszym momencie myślimy, że to osoby z niepełnosprawnościami mogą tyle od nas dostać. A zabawne jest to, że we wspólnym procesie dawanie i branie przepływa we wszystkich kierunkach. Na tym oparta ma być Wolna Szkoła 21. Ważne jest też dla nas wprowadzenie osób z niepełnosprawnością w pozycję tych, którzy uczą, wytworzenie w nich kompetencji liderskich. Nasi aktorzy są coraz bardziej gotowi na to, by brać odpowiedzialność za prowadzenie warsztatów. A z kolei ludzie tacy, jak my mogą nauczyć się wycofania, by oddać osobom z niepełnosprawnościami pole. Przez te wszystkie lata i tak wytworzyła się sytuacja, w której siłą rzeczy jestem osobą wspierającą, ale cały czas jestem odbierana jako frontmenka. Chcemy teraz otworzyć przestrzeń do kształcenia artystów i pedagogów współpracujących z osobami z niepełnosprawnościami, do świadomego ustępowania pola czy liderowania osób z niepełnosprawnościami. Nie chodzi o to, by pracować mniej, by brać mniejszą odpowiedzialność, ale by wykonać świadomy krok do tyłu, w kierunku zmiany prowadzącej do usamodzielnienia się i odważnego przyjmowania liderskich wyzwań przez artystów z niepełnosprawnościami. Czujemy ,że trzeba ten proces zaprojektować i wprowadzać tę zmianę bardzo uważnie i świadomie. Temu procesowi trzeba pomóc.
W edukacji demokratycznej świadomie podąża się za dzieckiem, wypuszcza się je naprzód. Nauczyciel jest obecny, ale to nie on prowadzi. Wolna Szkoła 21 ma być takim właśnie projektem, dzięki któremu być może uda się wytworzyć w osobach z niepełnosprawnościami gotowość i chęć do samodzielnego wprowadzania innych w obszary, w których czują się ekspertami. Zależy nam na zróżnicowaniu zarówno na poziomie prowadzenia zajęć, jak i uczestnictwa. Widzimy, że takie podejście jest już w świecie obecne. Jakiś czas temu Maja Kowalczyk [aktorka teatru 21– przyp. red.] i Justyna Wielgus uczestniczyły w warsztatach w Hamburgu, które stały się dla nas inspiracją do szukania zmiany w jakości współpracy z aktorami z niepełnosprawnościami. Już sama forma zaproszenia była dla nas nowa: “ zapraszamy artystów z niepełnosprawnościami razem z ich asystentami. ”Na początku dziwiliśmy się: "ale jak to >>asystentami<<? U nas nie ma asystentów, my jesteśmy twórcami!". Ale faktycznie ta rama była w trakcie tych warsztatów wyraźnie wyznaczona: osoby z niepełnosprawnościami prowadziły zajęcia, które miały właściwą dla nich dramaturgię, ktoś się na przykład nagle zatrzymywał, by ruszyć dalej po długiej pauzie… i było na to pełne przyzwolenie. Pytałaś o bioróżnorodność – w tym kontekście sposób, w jaki funkcjonuje np. las jest bardzo inspirujący. Podobnie jak budowa struktury korzeni, które łączą się i rozrastają horyzontalnie. Las to nie przestrzeń, w której są same jednakowo mocne drzewa. A kiedy usuwamy chore drzewa, robi się zbyt dużo wolnego miejsca, co stanowi zagrożenie dla tych, które zostały. Wzrusza mnie widok takich drzew, które już prawie leżą, podpierają się o te, które są młode i mocne. Wszystkie drzewa są na równych prawach…To jest obraz, który mnie dotyka, ilekroć jestem w jakimś rezerwacie przyrody. To niesamowite uczucie znaleźć się w takim krajobrazie.