Co jest takiego fascynującego w okresie dojrzewania?
Odkrywanie i przeżywanie czegoś po raz pierwszy - to mnie najbardziej fascynuje. I to, że tych wszystkich rzeczy, które nas wtedy spotykają, jesteśmy trochę nieświadomi. Gdy je robimy, wydają nam się czymś super, wręcz climaxem, ekstazą. Oczywiście, z wiekiem powszechnieją. Ale te pierwsze razy - nie tylko seksualne, ale też pierwsza impreza, zakochanie, tani ruski szampan, pocałunek, dotyk - wszystkie są bardzo ekscytujące. Temat na film znalazłem, kiedy przeglądałem w domu stare zdjęcia z okresu dojrzewania.
Co na nich zobaczyłeś?
Pierwszego chłopaka, takiego super dresiarza z Kędzierzyna-Koźla, w którym się zakochałem. Mieliśmy po piętnaście lat. Przypomniałem sobie to uczucie - być może po trzydziestce zrobiłem się sentymentalny. Wielkie emocje, pierwszy poryw serca, pierwsza fascynacja mężczyzną. Nic się między nami nie wydarzyło, ale na tamtą chwilę było to tak silne doznanie, że wręcz poczułem to ciepło na nowo. Chciałem się tym podzielić z widzem, przypomnieć mu, jak to wtedy było.
I przypomniałeś - też wróciłem pamięcią do moich pierwszych razów, ale bez sentymentu, tylko ze świadomością, jaka była cena rozczarowań nimi. Twój film taki właśnie jest - nostalgiczny, ale i bolesny, gorzki.
Na tym polega paradoks naszych wspomnień, które są kolorowe, ciepłe, a tak naprawdę również pełne goryczy. Ale powiedzmy sobie szczerze: trzeba czasu, żeby uświadomić sobie, że tamte rozczarowania nie są końcem świata, choć nimi się wtedy wydają. Z czasem dostrzegamy, że w naszym życiu mogą wydarzyć się dużo gorsze rzeczy. Zależało mi, żeby to pokazać, stąd gorzkie momenty, które stają się wstępem do dorosłości, która jest znacznie bardziej bezwględna niż dojrzewanie.
Wspominam dorastanie jako czas, kiedy wszystko cieszyło bardziej, wyzwalało znacznie większe emocje. Dziś już trudno mi cieszyć się czymś albo smucić tak intensywnie.
Mam tak samo. Pamiętam i moment, w którym sam mogłem wreszcie kupić alkohol, i to, jaki byłem z tego zadowolony. Wcześniej to było jedno wielkie kombinowanie, emocjonowanie się znalezieniem nowego sposobu, wysilanie się, traktowanie sprawy niezwykle poważnie. Może gdybym mieszkał w Warszawie, to w wieku piętnastu lat poszedłbym do Glamu (klub na ul. Żurawiej w warszawie – przyp. red.), wpuściliby mnie, kupiłbym piwo. Tymczasem trzeba było główkować. Dlatego codzienne rzeczy wydawały się takie super. Dziś nie muszę się już tak wysilać, więc i satysfakcja jest nieporównywalnie mniejsza.
Na ile zaprezentowana przez ciebie rzeczywistość jest portretem generacji, która teraz wchodzi w okres dojrzewania, a na ile jest to próba odtworzenia wchodzenia w dorosłość naszego pokolenia?
Nie uważam, żeby moje nastoletnie lata drastycznie różniły się od doświadczeń współczesnych nastolatków. Oczywiście, media społecznościowe są o wiele bardziej rozwinięte, mamy TikToka i szereg innych komunikatorów, ale ja byłem pierwszym pokoleniem, które w to wchodziło. Miałem Epulsa (polski serwis społecznościowy istniejący w latach 2002-2017 – przyp. red.), gdzieś tam była Nasza Klasa, siedzieliśmy na Gadu-Gadu - nie byłem pokoleniem bez internetu, wiem, jaki sieć ma wpływ na kształtowanie tożsamości.
Początkowo akcja mojego filmu miała rozgrywać się w 2004 roku. Planowałem zrobić film stylizowany na tamte lata, ale początek XXI wieku to byłby już właściwie film historyczny, na co pewnie nie byłoby nas stać. Już w momencie przepisywania scenariusza na pełen metraż - bo wcześniej pomysł był na krótki metraż - starałem się, żeby każdy współczesny nastolatek mógł się z nim utożsamić, a jednocześnie żeby ludzie w naszym wieku odczuwali, że to jest też opowieść o nich. Udało się stworzyć portret, który mimo że dzieje się tu i teraz, jest uniwersalny. Więcej osób może się z nim identyfikować, co tylko potwierdza, że dorastanie nie różni się aż tak bardzo między generacjami. Emocje, które temu towarzyszą, są takie same. Zmieniają się tylko okoliczności.