Czujesz presję, jeśli chodzi o twoje kolejne kroki?
Takiej zewnętrznej presji nie czuję, bo nikt jej na mnie bezpośrednio nie wywiera. Ale czuję ją w sobie. Pewnie wynika to z faktu, że "Boże Ciało" tak mocno i masowo zadziałało na ludzi, więc siłą rzeczy kolejne moje role i występy będą porównywane w zestawieniu z tym filmem. To nie jest zresztą nic dziwnego. Pewnie łatwiej byłoby mi dojść do takiego momentu, jakim jest sukces "Bożego Ciała", gdyby odbywało się to bardziej… stopniowo. Chociaż można też na to spojrzeć tak, że pracowałem na tę kreację stopniowo całe życie. Ale prawdą jest, że nikt nie spodziewał się aż takiego triumfu tego filmu. Do ostatniej chwili nikt w to do końca nie wierzył. Oczywiście od momentu, w którym dostaliśmy tę możliwość ubiegania się o nominację do Oscara, kiedy staliśmy się polskim kandydatem do nagrody, staraliśmy się dobrze reprezentować film – ale tak na luzie, z poczuciem, że i tak już jesteśmy wdzięczni, i tak jest super i wydarzyło się więcej, niż podejrzewaliśmy. Ja byłem szczęśliwy już w momencie, gdy dowiedziałem się, że będziemy mieć premierę w Wenecji (premiera "Bożego Ciała" odbyła się we wrześniu 2019 roku podczas 76. Venice Film Festival – przyp. red.). A okazało się, że później czekała nas dosłownie cała lawina. Więc rzeczywiście był to dosyć zaskakujący sukces, ale dzisiaj jest już po wszystkim i trzeba zająć się czymś innym.
Jak myślisz, jaki będzie ten powrót do rzeczywistości?
Myśl o mieszkaniu w Warszawie, codzienności i moim piesku była przez cały ten ostatni czas bardzo ukorzeniająca. W styczniu wróciłem na kilka dni do Polski, żeby zagrać w "Długu" w Teatrze Nowym w Krakowie, a przy okazji też odebrać Paszport Polityki. Ta krótka wizyta w domu nie pozwoliła mi się odkleić od życia, które ciągle się równolegle toczy. Grając spektakle w Krakowie, bardzo cieszyłem się na spotkanie z ludźmi, którzy tak żywo odbierają coś, co robimy na co dzień. To było niesamowicie pomocne, takie małe zatrzymanie, spowolnienie w środku tego całego szału. Teraz jest mi łatwiej wrócić – za kilka godzin lecę do Polski i gramy dalej: najpierw "Matkę Joannę od Aniołów" w Nowym Teatrze, potem, już w marcu, wznawiamy "Kopciuszka" w krakowskim Starym Teatrze. Wracam więc do spektakli, które grałem dużo wcześniej, odrosły mi włosy…
A myślisz trochę o tym, że ten powrót może wiązać się z tym, że nie będziesz teraz mógł pójść spokojnie na spacer z pieskiem bez bycia rozpoznanym?
Nie myślałem dotąd o tym… Ale kiedy teraz o to pytasz, to trochę przechodzi mnie dreszcz niepokoju. Tak, jak mówiłem, siłą rzeczy moja twarz była emblematem filmu, bo jestem prawie cały czas na ekranie. Można zapamiętać, faktycznie. Zobaczymy, jak będzie, kiedy będę jechał tramwajem na próby do teatru. Ciekawe, czy coś się zmieni. Póki jest zima, mogę się omotać szalikiem. A może nikogo to nie będzie obchodziło. Nigdy nie wiadomo.