Widownia w Nowym Jorku - jak zapewnia reżyser - zobaczy dokładnie ten sam spektakl, "kadr po kadrze", który miał swą premierę rok temu w Warszawie. Nieco inna będzie natomiast obsada. W Warszawie śpiewała Michael, ale nie było Netrebko i Beczały.
Współpraca między Met a Teatrem Wielkim-Operą Narodową nawiązała się sześć lat temu, gdy Treliński wystawiał na festiwalu w Baden-Baden "Jolantę". "Dyrektor Met Peter Gelb zobaczył ją i się zachwycił. Chciał ją koniecznie mieć u siebie" - powiedział Treliński. Ponieważ "Jolanta" to jednoaktówka, za krótka, by wypełnić cały operowy wieczór, reżyser zaproponował, by połączyć ją z inną jednoaktówką - "Zamkiem Sinobrodego".
"To tytuł, który mnie prześladował od początku i zawsze chciałem go wyreżyserować w operze. Muzyka Bartoka generuje bowiem filmowe obrazy, a autorem libretta jest krytyk filmowy Bela Balazs. To utwór szalenie mi bliski ze względu na mój filmowy rodowód" - wyjaśnił reżyser.
Treliński zbudował spektakl w kontrapunkcie, przeciwstawiając ze sobą dwa zupełnie inne światy muzyczne.
"Z jednej strony mamy liryczną, słodką, bardzo sentymentalną i czułą muzykę Czajkowskiego, a z drugiej - mroczną, hipnotyzującą, elektryczną, modernistyczną muzykę Bartoka. Obie historie mają jednak coś wspólnego; obie są baśniami i obie są historiami o kobietach poddanych bardzo silnej dominacji mężczyzn. Jak się te opery połączy, to dla widza może być to opowieść o dwóch fazach życia jednej kobiety."
Pierwsza, Jolanta, to niewidoma dziewczyna, którą zaborczy ojciec trzyma w zamknięciu, gdyż nie chce, by uświadomiła sobie swe kalectwo. Ale poznaje księcia i wyswobadza się, stając się szczęśliwą żoną. "Mamy pozorny happy end, bo odzyskując wzrok, dziewczyna wraca do normalnego świata, natomiast gdzieś utraciła swoją wyjątkowość, swój wewnętrzny świat" - tłumaczy reżyser.
W "Zamku Sinobrodego" mamy do czynienia z sytuację odwrotną. "Kobieta, która żyła u boku męża, rzuca wszystko i puka do bram zamku mężczyzny, o którym wie, że jest najprawdopodobniej seryjnym mordercą, ale wchodzi do zamku, by zginąć w jego objęciach. Wraca do mroku i do ciemności - opowiada reżyser. - Połączenie obu historii tworzy gorzką opowieść o tym, że traumy z dzieciństwa, o których potrafimy na jakiś czas zapomnieć, potem do nas wracają i nas dopadają".
Historia jest utrzymana w poetyce filmowej. Zwłaszcza druga część wyraźnie inspirowana jest estetyką filmów noir i mrocznych thrillerów z lat 40. XX w., w tym filmów Alfreda Hitchcocka. W ciągu zaledwie jednej godziny dochodzi do kilkunastu zmian dekoracji, której wspólnym mottem jest las, symbol podświadomości. Autorem scenografii jest Boris Kudliczka, z którym Treliński pracuje na stałe od sukcesu ich głośnej inscenizacji "Madame Butterfly" w 1999 r.
Pokaz dyptyku "Jolanta/Zamek Sinobrodego" będzie transmitowany na żywo 14 lutego do kin na całym świecie, w ramach cieszącego się popularnością cyklu "Met: Live in HD". Po raz pierwszy transmisję zorganizuje też Teatr Wielki-Opera Narodowa, gdzie spektakl miał swą premierę w grudniu 2013 roku.
Źródło: PAP, opr. PZ, 26/01/2015