Zanim zdecydował się zdawać do szkoły filmowej, wykonywał wiele zawodów, m.in. pracował w warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych jako stolarz, był magazynierem w sklepie spożywczym, malował barierki. Próbował też studiować informatykę, fizykę.
W 1988 dostał się do Łódzkiej Szkoły Filmowej, a w 1992 ukończył tam studia reżyserskie. Jego filmem dyplomowym była zrealizowana w tym samym roku etiuda dokumentalna, a właściwie pełnometrażowy film dokumentalny "Miejsce urodzenia", powstały w warszawskim Studiu Filmowym "Kronika" i łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej pod opieką Andrzeja Brzozowskiego.
Debiutem fabularnym – i jedynym jak dotychczas filmem fabularnym w dorobku reżysera – była zrealizowana w 1996 roku "Kratka". W ostatnich latach Paweł Łoziński także produkuje swoje filmy. Często też współpracuje z ojcem, jednym z najbardziej uznanych polskich dokumentalistów – Marcelem Łozińskim.
Reżyserem, którego wpływy widać w tematyce podejmowanej przez reżysera oraz jego postawie twórczej, jest Krzysztof Kieślowski (Łoziński był zresztą asystentem przy filmie "Trzy kolory. Biały"). Chodzi o poważny stosunek do tematu, szanowanie swoich bohaterów, sprzeciw wobec traktowania ich instrumentalnie. Chodzi też o podejmowanie ważnych społecznie, czy historycznie, bolesnych nawet tematów.
Takim bolesnym tematem, z którym zmierzył się Paweł Łoziński już na początku swej drogi twórczej, była pamięć trudnych relacji polsko-żydowskich okresu okupacji. Efektem był wstrząsający dokument "Miejsce urodzenia", z udziałem znanego pisarza Henryka Grynberga, który na oczach widzów odnajduje szczątki swego ojca i dowiaduje się, kto z polskich sąsiadów był jego mordercą. Bożena Janicka ("Film" 26/1992) komentując pokaz filmu na festiwalu krakowskim, nazwała to wydarzeniem bez precedensu w kinie.
W podobnym nurcie co "Miejsce urodzin" mieści się także cykl filmowy wyprodukowany przez Pawła Łozińskiego "Nasz spis powszechny", w ramach którego on sam zrealizował "Mój spis z natury we wsi Leźno Małe". Z kolei w "Wygnańcach" (2006) Łoziński dał głos tym, którzy zostali przymusowo przesiedleni po II wojnie światowej i zmuszeni do porzucenia dotychczasowego życia.
Największe sukcesy, nie tylko artystyczne, związane są jednak z drugim nurtem twórczości Pawła Łozińskiego. Autora prostych, kameralnych obrazów, historii ludzkich, które nie uciekają od rysowania współczesnego tła społecznego, ale akcent przesuwają na tematykę egzystencjalną, pokazywaną poprzez drobne sprawy małych ludzi. Tu wymienić trzeba przede wszystkim dwa filmy dokumentalne, zrealizowane przez Łozińskiego na własnym podwórku, małą kamerą cyfrową zapewniającą intymność realizacji, a więc bez udziału ekipy filmowej: "Taka historia" i "Siostry". W wywiadzie Katarzyny Jabłońskiej dla "Tygodnika Powszechnego" (3/1999) Łoziński mówił:
Interesują mnie drobne, błahe – z pozoru tylko nieważne – sprawy. Okazuje się, że z takich małych zdarzeń składa się życie. W filmie, który teraz robię, niewiele się dzieje, ale to "nic-nie-dzianie się" wydaje mi się bardzo interesujące. Myślę, że to, co na pozór wydaje się nudne, jeżeli się uważnie przyjrzeć, może stać się ciekawe.
Taką deklarację wielokrotnie składał Kazimierz Karabasz, który jest patronem tego nurtu w kinie dokumentalnym, któremu Tadeusz Lubelski nadał miano "szkoły Karabasza". Przypuszczalnie Karabasz mógłby się podpisać pod tymi słowami Łozińskiego, które padły we wspomnianym przed chwilą wywiadzie:
Interesuje mnie raczej podglądanie zwykłego życia. Dokument to dla mnie własne spojrzenie na świat, historia prawdziwa, opowiedziana tak, że znaczy trochę więcej niż to, co widać w jej pierwszej warstwie. (...) Uważam, że dobrze skonstruowany film dokumentalny, idący w głąb tematu, widzowie przeżyją mocniej niż taki, który jest jak kolorowy wachlarz - otwiera się przed nami, potem zamyka i jest po wszystkim.
W tym samym nurcie umieściłbym jedyny film fabularny Pawła Łozińskiego "Kratka". Prostą, oszczędną opowieść o bohaterach wykluczonych z wyścigu po sukces, chłopcu i starszym mężczyźnie. Film o samotności, bezradności i poszukiwaniu kogoś bliskiego. Oparty na dość banalnym schemacie spotkania przypadkowych bohaterów, ich konfliktu, który przerodzić się musi w sympatię, ale jak kino neorealistów włoskich, zawierający duży ładunek prawdy.
Bożena Janicka pisała o filmach "Taka historia" i "Siostry" w "Kinie" (nr 7-8/1999):
Paweł Łoziński buduje swój film z podobnych cegiełek, z jakich każdy kręci własny film życia. Pokazuje potoczność, która jednak ukrywa, niesie w sobie sprawy dla człowieka istotne.
Tę opinię można odnieść także do fabularnej "Kratki", czy słabszego od poprzednich obrazów, choć również zrealizowanego za pomocą zapewniającej intymność kamery cyfrowej (tym razem we własnym mieszkaniu) filmu "Pani z Ukrainy".
Paweł Łoziński, pytany czy dostrzega w swoich realizacjach filmowych jakąś konsekwencję stylistyczną, odpowiada, że wciąż szuka. Choć coraz bardziej interesuje go "bycie z ludźmi, towarzyszenie im z kamerą, słuchanie co mają do powiedzenia" ("Reżyser" 7-8/1999).