Sztuka Brzeskiego opiera się na surrealistycznych wizjach, które wciela w życie na taśmie filmowej, w postaci trójwymiarowych rzeźb oraz realizacji przestrzennych. Komentarze Brzeskiego na temat jego prac nie tyle stanowią autorską interpretację, co fantastyczne historie, które jego realizacje mają ilustrować, a raczej uwiarygadniać. W ten sposób Brzeski tworzy nowe światy i powołuje do życia ich niecodziennych mieszkańców.
Początki
W latach 1995-2000 studiował rzeźbę na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. W 2009 roku został nominowany do konkursu "Spojrzenia" - Nagroda Fundacji Deutsche Bank. W 2013 nominowany do Paszportów Polityki. Mieszka i pracuje we Wrocławiu.
Zadebiutował wygraną w konkursie na pomnik Pomarańczowej Alternatywy. Zaprojektował kamiennego krasnala stojącego na postumencie w formie ogromnego palca. Pomnik stanął na ulicy Świdnickiej we Wrocławiu.
Tylko dla zwierząt
Na swojej pierwszej dużej wystawie indywidualnej w Galerii BWA Awangarda we Wrocławiu w 2004 roku zatytułowanej "Tylko dla zwierząt" odwołał się do bohaterów z dzieciństwa, postaci znanych z kreskówek, które stawały się tematem traumatycznych wizji. Wśród nich znalazł się Snoopy (2004), zabawny piesek z komiksu, na wystawie złowrogo szczerzący zęby.
Ideą tej wystawy – wyjaśniał artysta – jest wprowadzenie nas w atmosferę, która może przywołać wspomnienie sennych koszmarów z dzieciństwa: budzenie się w nocy, sikanie do łóżka, jawa po przebudzeniu dalej będąca snem. Wprowadzenie nas do świata, w którym przedmioty, które znamy, przepoczwarzają się w miarę przyglądania się im. Budzą nas z jednej rzeczywistości, a wciągają w inną.
Tylko dla ludzi
Dwa lata później ideę kontynuowała zorganizowana w tym samym miejscu wystawa "Tylko dla ludzi" (2006). Jej częścią był pełnometrażowy, zrealizowany na taśmie ośmiomilimetrowej film Pamięci majora Józefa Monety, opowieść o inicjacji, zamieszkana przez dziwne postacie-twory. Głównym bohaterem filmu był Krokodylak, czyli – jak tłumaczył Brzeski – "mityczne coś, czym straszy się dzieci, gdy są niegrzeczne. Ma on ogromną wartość wychowawczą i taka jest jego rola w tym filmie. W tej inicjacji chodzi raczej o symboliczne otwarcie, odblokowanie, zabicie wszelkich lęków i kompleksów, które w tym obrazie symbolizowane są przez owego zarżniętego królika. A po trupie królika idziemy leśną ścieżką ku przemianie". Na wystawie znalazły się również porcelanowe i lateksowe rzeźby, tworzące równie paradoksalną przestrzeń co film. Z sufitu zwisało ciało królika zawieszonego za nieproporcjonalnie wielkie uszy.
"Długo oczekiwana zmiana ról"
Na kilku kolejnych wystawach Brzeski rozwijał ideę Pana myśliwego i Czarnych charakterów. Artysta stworzył tu wizję dziwnej postaci:
Biedny głupi skurwysyn, któremu się wydawało, że otaczającą go rzeczywistość można wykorzystać, ukształtować wedle jego woli, kontrolować i regulować. Panować nad naturą ludzi, zwierząt, rzeczy. Generalnie zaprowadzić porządek. Ale natura rzeczy jest niezmienna i ma własne interesy do załatwienia... I kiedy chciał wyjść i zabrać się do dzieła, okazało się, że jego 'leśni przyjaciele' zakopali jego strzelbę w lesie, a miejsce to nakryli gałęziami. Jego szkolone myśliwskie psy uciekły nocą do sąsiada zagryzać śpiące kury i kulawe koty. Jego trofea ożyły, a pokój zajął las. Z czasem jego zakopana w lesie strzelba zamieniła się w kawałek kości, a on kupił sobie nową.
Aranżację w galerii można uznać za krajobraz po tej bitwie. Na wystawie "Pan myśliwy" w warszawskim CSW na ścianie wisiały zaskakujące myśliwskie trofea oraz strzelba ze zwierzęcych kości. Na podłodze pokrytej leśną ściółką artysta umieścił szkielet trudnego do rozpoznania zwierzęcia, który flankowały dwa postumenty z kolejnymi trofeami. Trudno było jednoznacznie stwierdzić, kim był tytułowy "Pan myśliwy", skoro jego gabinet bardziej przypominał cmentarzysko zwierząt, które wdarły się do tej przestrzeni. Dziwność tej sytuacji lepiej tłumaczył tytuł kolejnej wystawy "Czarne charaktery, czyli długo oczekiwana zmiana ról". Pozornie znowu widzowie znaleźli się w gabinecie myśliwego, ten zawładnięty został jednak przez zwierzęta. Dlatego podłogę pokrywa ściółka, wśród której walały się "szkielety" mebli.
Zachodzi wymiana ekipy rządzącej na tej niewielkich rozmiarów planecie - pisał Brzeski. - Zanim naprawdę dotrze do nas nieodwracalność stanu rzeczy, wielka głowa zapadnie w śpiączkę i większość oznak życia ucichnie, a w maju nasze resztki będą przyciągać małych grabarzy.
Nawet w wizji końca ludzkości Brzeski postarał się o to, by ukazać moment najbardziej absurdalny. Jego rzeźby stanowią jakby element dłuższej narracji, zatrzymane w danym momencie. Jak w przypadku obiektu "Sen-samozapłon" (2008) chmury czarnego dymu, unoszącego się z ciała człowieka, który uległ samospaleniu podczas snu.
Łobuz w składzie rzeźby
Stałym elementem wystaw Brzeskiego stały się popiersia na postumentach, nawiązujące do sztuki historycznej, ale też mocno się od niej odcinające. Te porcelanowe rzeźby zawsze poddane są bowiem silnym zniekształceniom. Niektóre wyglądają, jakby dotknęła je szalona mutacja choroby skórnej, inne - jakby roztopiły się pod wpływem wysokiej temperatury. Widzowie często oglądają je też zniszczone, jakby do galerii czy muzeum tuż przed otwarciem wystawy wtargnął wandal i się na nich wyżył ("Sztuka jest przemocą", 2006). Brzeskiego fascynuje postać wandala czy łobuza. Wystawa "Zza grobu" (2008) sprawiała z kolei wrażenie nie tyle skończonej instalacji, ile pracy w trakcie realizacji. Rzeźby stały tu wśród przeróżnych sprzętów, jakby galeria wciąż była w remoncie. Niektórzy określali sytuację jako "poremontowy bałagan". W ścianie znajdowała się dziura, pozwalająca na zajrzenie do magazynu. Wśród bałaganu artysta rozmieścił, częściowo zniszczone, porcelanowe kowadła sygnowane "Brzeski". Znalazł się tu także przekształcony przez Brzeskiego tors Laokoona z antycznej rzeźby, z doklejonymi kończynami-protezami, jakby pożyczonymi od tajemniczego stwora.
Zniekształcone popiersia z porcelany wykonane przez Brzeskiego zostały pokazane na wystawie zbiorowej "Skontrum" w Warszawskiej Królikarni – przedsięwzięciu, które miało na celu reinterpretację funkcji rzeźby w kolekcjach Muzeum Narodowego. Brzeski, wraz z artystami takimi jak Nicolas Grospierre oraz Agnieszka Polska, został poproszony o ożywienie obszernej kolekcji rzeźb na co dzień chowanych w magazynach, co, w świetle jego działań przy Zza grobu zdawało się być płynną kontynuacją jego projektów opierających się na wykorzystaniu rzeźby klasycznej i ustawienia jej w kontekście działań współczesnego artysty. Działania te mogą być odczytywane zarówno w kontekście krytyki instytucjonalnej, jak i przyglądania się rzemiosłu artysty.
W serii "Sierotki" (2009) Olaf Brzeski bezpośrednio przekłada anegdoty zrodzone w jego wyobraźni na proste formy rzeźbiarskie. Podłużne kłody, przytłaczające swoją masą, są przedstawione jako rozlewające się pod własnym ciężarem, lub, jak Brzeski opowiada, pod wpływem nudy, która im towarzyszy w gablotach, w których spędzają zbyt długie godziny.
Tylko dla moich oczu
W następnych projektach myślenie twórcze Brzeskiego konsekwentnie przesuwało się z perspektywy "tylko dla zwierząt," poprzez "tylko dla ludzi," do "tylko dla jego oczu." Wciąż czerpiąc z głębokich czeluści wyobraźni, artysta skłaniał się ku samemu materiałowi, oraz procesowi twórczemu. "Tylko dla moich oczu," jego wystawa pokazywana w BWA Wrocław (2013) bezkompromisowo kierowała wzrokiem i ciałem zwiedzającego, poddając je dyktaturze punktu widzenia twórcy.
"Autoportret" (2012) to kolejna rzeźba nawiązująca do klasycznych form – wykonana z brązu, pokazuje mężczyznę nagiego, dumnego, z przyrodzeniem słusznych rozmiarów, oraz nosem pinokia. W humorystyczny sposób artysta zawiaduje swoje następne kroki – kłamcy, pajaca, sztukmistrza. Brzeski będzie wplątywał widza w gry złudzeń wizualnych i sztuczek umysłu, pokazując nam swoje karty, a zarazem wprowadzając w zakłopotanie.
Brzeski nie raz pokazuje w subtelny sposób dosłowności drzemiące w sztuce. Wyrażenie "tylko dla moich oczu" może też nawiązywać do obiektu pożądania, jakie drzemie w spotkaniu artysty z drugą osobą. Artysta stworzył serię portretów przydrożnych prostytutek ("27 kobiet w tydzień", 2013), nawiązując do własnej drogi, którą pokonał, jak i erotycznego znaczenia spojrzenia, spotkania, penetracji drugiej osoby. Płacąc tirówkom za czas poświęcony na pozowanie nie tylko dokonywał uczciwej zapłaty za spełnienie jego życzeń, ale chciał też w ten sposób uwidocznić proces, który się w tym czasie dokonywał. Rysując dziewczyny, miał zwrócić uwagę na pożądanie, wstyd, oraz ciekawość, jakie towarzyszą artyście, gdy ten skutecznie przeistacza prymitywną naturę człowieka – jego instynkt seksualny – w formę wyrafinowaną i powszechnie akceptowaną.
Szkice
"Upadek człowieka, którego nie lubię" (2012) to wideo, w którym artysta, na tle obrazu własnej pracowni widzianej z lotu ptaka, relacjonuje widzowi pomysły i przemyślenia na temat dzieła, które ma zaraz powstać. W końcu rysuje na naszych oczach szkic nieżywej postaci – sąsiada artysty, anonimowego, a wprowadzonego w centrum utworu.
Brzeski opowiada:
Pracownia jest najbardziej naturalnym dla mnie środowiskiem. Przez pryzmat mojej pracy ustawiam się do życia i ludzi. Praca dostarcza mi niezbędną dawkę doznań. Jak już ją przyjmę jestem spokojniejszy, lepszy dla bliźnich. Wydaje mi się, że panuję bardziej. Praca dodaje mi pewności siebie. Ego jest stabilne. Ten projekt to powrót do takiej klasycznej rzeczy jaką jest studium: artysta, a na przeciwko model, obiekt, zjawisko. Próba przedstawienia, pokazania jakimi pokrętnymi i odległymi ścieżkami meandruje nasza podświadomość.
Nawiązujący do "Upadku…" film "999" pokazuje tego samego człowieka, z tym, że w trakcie reanimacji medycznej. Wątek biograficzny, zbliżenie do sąsiada, nie ma odnosić się bezpośrednio do życia artysty, ale stanowić stabilny szkielet narracyjny, nadający ciągłość, lecz i pozostający w sferze subiektywności.
Szkic to powtarzający się motyw w twórczości Brzeskiego – zarówno jako obiekt witalny, autonomiczny na tle reszty etapów twórczości, jak i zaczyn do traktowania o materialności, a zarazem iluzji jakie ze sobą niesie i kreuje. Materia u Brzeskiego jest żywa – jak napisał Iwo Zmyślony: "udaje, że nie jest sobą."
"Upadek człowieka, którego nie lubię" – czyli film oraz rysunek z niego został przez Brzeskiego przeniesiony na trójwymiar, czyli rzeźbę przedstawiającą naturalnych rozmiarów człowieka. Wykonana z cienkich prętów metalowych, wiernie naśladuje szkic, zarazem będąc autonomicznym przedmiotem, przez co wprowadza widza w zmysłowe zagubienie.