W latach 1966–1972 studiowała na Wydziale Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a następnie, w latach 1972–1975, na Wydziale Grafiki w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu. Studia kontynuowała w Grafik Skolan Forum w szwedzkim Malmö w (1985–1990).
Początkowo głównym medium twórczości Krystyny Piotrowskiej była grafika, a podstawowym motywem – portret. Anda Rottenberg nazwała ją "mistrzynią grafiki warsztatowej" oraz "autorką portretów wykraczających formatem, sposobem ujęcia i techniką poza kanoniczne normy przyjęte dla tego gatunku".
- Choć twarze są najczęściej portretowo rozpoznawalne - nie chodzi tu o zachowanie wierności rysów, pierwowzoru. Twarze, ręce, postacie są tylko sygnałami wywoławczymi symbolizowanych przez nie sensów - pisała z kolei Bożena Kowalska.
Piotrowska przenosiła na matrycę graficzną wizerunki ze zdjęć, starając się zachować fotograficzny realizm przedstawianych postaci. Portrety stanowiły jednak zaledwie punkt wyjścia dla podejmowanych przez artystkę przekształceń – były cięte na części, składane na nowo, przekreślane, rozkładane na fragmenty, powielane. Główny temat grafik Piotrowskiej od początku stanowiła pamięć. Jak pisała Kowalska:
Problem rozpadu, zaniku i prób ponownego przywołania życia w kontekście pamięci i przemijania zdaje się fundamentalnym zagadnieniem podejmowanym przez artystkę, nieledwie obsesją jej myśli i wyobraźni.
Motywy te, podejmowane na nowo i za każdym razem w nowym ujęciu, powracały w cyklach: "Rekonstrukcje" (1977), "Katalog" (1979), "Album" (1979), "Ćwiczenia z portretu" (1980), "Poszerzanie kadru" (1981), "Autoportrety z pamięci" (1984), "Lustro" (1984).
Po wprowadzeniu stanu wojennego Piotrowska wraz z mężem, działaczem Solidarności, wyjechała z Polski i osiedliła się w Szwecji. W drugiej połowie lat 80. jej styl uległ zmianie, zaczęła tworzyć wielkoformatowe grafiki, w których przeważa czerń, poczynając od ciemnych autoportretów z 1987 roku i cyklu "Rozmów" z roku 1989.
Od początku lat 90. tworzyła "Portrety zbiorowe" (np. "Z Grzegorzem") oraz "Fragmenty kolekcji", ciemne wizerunki, jakby ucięte przypadkowym kadrem. W tym czasie powstały też portrety podwójne, na których artystka umieszczała własny autoportret w sąsiedztwie skopiowanych autoportretów słynnych twórców z przeszłości (m.in. Vincenta van Gogha i Fridy Kahlo), odpowiednio go stylizując.
W 2001 roku Krystyna Piotrowska wróciła z emigracji do Polski. Od 2005 roku zaangażowała się w projekt, który każdej jesieni odbywa się na ulicy Próżnej w Warszawie, niewielkim fragmencie miasta zachowanym z warszawskiego getta.
Od 2006 roku jest główną animatorką i kuratorką tego przedsięwzięcia. Żydowska tożsamość miejsca, nieobecność dawnych mieszkańców i pamięć po nich, jak również współczesny stosunek do Żydów i tożsamości żydowskiej, łączone z elementami autobiograficznymi stały się podstawowym tematem twórczości Piotrowskiej. Artystka rozwinęła też wachlarz stosowanych mediów, sięgając po aparat fotograficzny i kamerę, tworząc aranżacje i instalacje przestrzenne, rzeźby, obiekty.
O procesie emancypacji i odkrywania własnej tożsamości przez artystkę pisała Anda Rottenberg:
Jako Żydówka zadebiutowała zanim została artystką – w latach szkolnych, kiedy, wychowywana w tradycyjnym katolickim domu, usłyszała od kolegi, kim jest naprawdę. […] Inaczej niż jej matka, która – podobnie jak setki ocalonych – nigdy nie przestała się ukrywać, córka, gdy dorosła, nie poszła w jej ślady, nie wyemigrowała do wewnątrz, tylko wyjechała z Polski. […] Po powrocie dowiedziała się, że w oglądzie społecznym jej odmienność raczej ją obciąża niż wyróżnia. […] Wówczas rozpoczęła studia nad rozmaitymi aspektami polsko-żydowskiego losu.
Podczas Projektu Próżna w 2005 roku Piotrowska wspólnie z Krystianą Robb-Narbutt stworzyła instalację poświęconą Dawidkowi Rubinowiczowi – żydowskiemu chłopcu, zamordowanemu w 1942 w Treblince, autorowi pamiętników opisujących dzieciństwo przerwane okupacją i prześladowaniami. Piotrowska wypełniła całe pomieszczenie opuszczonej kamienicy puchem. W kolejnym roku do starej wanny nalała wody i wpuściła do niej żywego karpia. Towarzyszyły mu dwa przepisy kulinarne – jeden podawał sposób przyrządzenia karpia na wigilię katolicką, drugi – według szabatowej tradycji polskich Żydów. Jak się okazuje, obie tradycje mają te same korzenie.
"Karp nabrał cech dialektycznych i urósł do rangi wieloznacznego symbolu" – komentowała Anda Rottenberg.
W tym samym roku Piotrowska w zaskakujący sposób opowiedziała też historię swojej rodziny, pokazując na Próżnej filmy "Joga" (2006), na których jej brat ćwiczy jogę. Komentarz do pracy opowiadał, że brat artystki jest praktykującym katolikiem, ale jego otoczenie nie pozwala mu zapomnieć o żydowskim pochodzeniu.
W 2007 roku na klatce schodowej kamienicy na Próżnej Piotrowska umieściła kryształowy żyrandol, jakby cytat z wnętrz pałacowych, przeniesiony do zniszczonego, opuszczonego budynku ("La palais"). Żyrandol nawiązywał do planów zamiany kamienicy w ekskluzywny hotel, a tym samym zatarcia jej dramatycznej historii. W 2010 roku w tym samym miejscu artystka zawiesiła dwa warkocze z kokardami, ducha przeszłości zamieszkującego stare mury ("Dybuk", 2010).
Piotrowska jest także autorką przejmującego filmu "Lekcja polskiego - www.dowcipyozydach.pl" (2007), na którym nieznający języka polskiego cudzoziemcy, czytają dowcipy o Żydach. Nie rozumieją wypowiadanych słów i ich znaczeń, jednocześnie kaleczą polski język, czyniąc go niemal niezrozumiałym nawet dla Polaków. Zdaniem Rottenberg, "zaczynamy od ludzi kaleczących nasz język, aby po chwili zobaczyć samych siebie ich oczami".
W 40. rocznicę Marca 1968 roku Piotrowska stworzyła instalację wideo "Wyjechałam, wyjechałem z Polski bo…" (2008), w której pytała kilkudziesięciu "marcowych emigrantów", Żydów zmuszonych do opuszczenia Polski, o okoliczności wyjazdu. Każdy z nich odpowiada na to pytanie dwukrotnie - po polsku oraz w języku kraju, do którego wyemigrował.
Szczególnie silnym symbolicznie motywem i materiałem prac Krystyny Piotrowskiej stały się w ostatnich latach włosy. W 2008 roku wystawiła na Próżnej "Dywan", delikatny kobierzec utkany z włosów otrzymywanych przez artystkę od zaprzyjaźnionej perukarni. Włosy te z jednej strony kojarzyły się z tradycją ortodoksyjnych Żydów, zgodnie z którą kobieta po zamążpójściu goliła głowę na łyso i chodziła w peruce. Silnie wrosły także w paradygmatyczne wyobrażenie Holokaustu, co obrazuje chociażby głośny wiersz Tadeusza Różewicza "Warkoczyk". Z drugiej strony odnoszą po prostu do sfery intymności.
Ten wątek twórczości Piotrowskiej podsumowała duża indywidualna wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej "Znaki Czasu" w Toruniu w 2011 roku, zatytułowana "Złote włosy Małgorzaty". Tytuł nawiązywał do wiersza Paula Celana "Fuga śmierci". W utworze tym jasnowłosa Małgorzata ucieleśnia życie, a ciemnowłosa Sulamitka – śmierć. Z długiego warkocza artystka ułożyła n wystawie rodzaj mandali. Towarzyszyły jej projekcje filmów, na których włosy kobiet zaplatane są w warkocze oraz tych samych kobiet rozplątujących włosy.