Istotne dla twórczości Smoleńskiego było z pewnością zetknięcie się z Pracownią Audiosfery prowadzoną przez Leszka Knaflewskiego na poznańskiej ASP. Jako student słynął z tego, że nie wykonał żadnego rysunku na zaliczenie i realizował tylko jedną pracę w semestrze. Dlatego w dokamerowym performensie samobiczował się w akcie skruchy i pokuty, wyznając swe grzechy: "Jestem abnegatem", "Nie chodziłem na rysunek", "Zajmuję się nie tym, co trzeba", "Jestem obibokiem", "Zawiodłem moją panią profesor" ("Drawing", 2000).
Ważne dla Smoleńskiego jest też z pewnością członkostwo w Penerstwie, grupie artystycznej, skupiającej kilku absolwentów poznańskiej Akademii, odwołującej się – jak sama nazwa wskazuje ("pener" to tajemnicze słowo z poznańskiej gwary oznaczające mniej więcej osobę z marginesu, czy jak tłumaczą sami artyści "wrażliwego chama") – do niższych instynktów, kreatywności ukrytej w blokowiskach, bramach kamienic, z dala od tak zwanej sztuki wysokiej. Wielu z poznańskich Penerów wykorzystuje w swych działaniach muzykę. Poza tym funkcjonowanie w grupie pomogło każdemu z nich zaistnieć na scenie artystycznej, chociaż nigdy nie tworzyli wspólnych prac, a jedynie razem wystawiali.
Drugim istotnym kontekstem "instytucjonalnym" dla Smoleńskiego jest scena Pink Punk, przez niego animowana i współtworzona, skupiająca alternatywne projekty muzyczne (www.pinkpunk.pl), a której zalążkiem był zespół Sixa. Do sceny pink-punkowej należą też formacje K.O.T. i Czykita, w których obok Smoleńskiego grał Wojciech Bąkowski, najbardziej znany z Penerów, oraz inni członkowie grupy. O Pink Punku można przeczytać, że:
to organizacja zrzeszająca emerytowanych piłkarzy, którzy prócz miłości w myślach, mają w sercu nieprzebrane pokłady Punk Rocka (nie mylić z terminem muzycznym o tej samej nazwie) i mimo szarej rzeczywistości upierają się przy różowym doń podejściu. Pink Punkersi organizują koncerty, wystawy, akcje miejskie, zajmują się graffiti i zielenią miejską, kolekcjonują sztukę znalezioną w śmietnikach supermarketów, krzewię kulturę pośród zakładów zamkniętych i zakonów ścisłej reguły, dystrybuują literaturę PIĘKNĄ. Muzycznie Pink Punk zrzesza bandy od Hip Hop'u po Noise, które jednako mają pewien wspólny mianownik – podobają się Pink Punkersom, są Pink Punkowe! Yo.
Łączenie zainteresowań wizualnych i muzycznych zaowocowało ciekawymi wideoklipami, chociaż trudno tu mówić o jasno sprecyzowanych granicach między teledyskiem, filmem animowanym czy pracą z dziedziny sztuki wideo. Smoleński zrealizował m.in. "Leję z ciebie" do piosenki Czykity (2003) czy "The Great Defectator" (2007) z wykorzystaniem materiału found-footage. W podobnym klimacie utrzymanych jest wiele innych jego filmów (np. "ZONA", 2000–2002).
Nic dziwnego, że w wielu realizacjach artysty nie sposób oddzielić warstwy muzycznej od wizualnej i na odwrót. Niektóre obiekty można jednocześnie uznać za artefakty jak i instrumenty. Słynny stał się zwłaszcza instrument przypominający gitarę, który Smoleński wykonał z czaszki psa ("Niuniuni gra na czaszce"), wykorzystany przez niego kilkakrotnie począwszy od 2003 roku. Na kilkunasto- lub kilkudziesięciominutowe wystąpienia składały się grane przez artystę utwory. Czasami całość miała określony temat, np. "Tęsknota za malarstwem" (Galeria Pies w Poznaniu) czy "Polska Pieśń Patriotyczna Poświęcona Malarstwu Narodowemu" (Galeria Bielska BWA w Bielsku-Białej). (Przykładowa lista wykorzystanych przez Smoleńskiego obiektów obejmowała: psa, "efekty", mikrofon, wzmacniacz 120-watowy i kanapę.) Inne instrumenty przypominają bomby i pociski rakietowe. Mogą być wykorzystywane podczas audio-performensów lub wchodzić w skład instalacji dźwiękowych (np. "Bomb 2. Repetitio Est mater studiorum", 2004). Smoleński buduje też instalacje z samego sprzętu muzycznego, jak w przypadku "Boga nie ma" (2009), monumentalnej rzeźby dźwiękowej zbudowanej z ogromnych czarnych głośników, które drgając fundują widzom nastrój zagrożenia.
Równolegle do udziału w różnych projektach muzycznych i animowania sceny pink-punkowej, Smoleński realizował projekty z zakresu sztuk wizualnych. Jedną z pierwszych jego prac było "Watch It" (2004, potem kilkukrotnie powtórzone). Tytułowy napis powstał przez skucie tynku w ścianie i odsłonięcie tego, co pod spodem (cegieł, ukrytych w ścianie rur czy struktury gipsowej ścianki działowej). Technika przypomina sgraffito, ale też łobuzerskie wycięcie napisu w korze drzewa. Sama materia napisu opiera się na pustce i odsłonięciu. Artysta podejmuje więc grę semiotyczną – mówi: "Oglądaj to", a w gruncie rzeczy wskazuje na co innego.
W wielu projektach Smoleński wykorzystuje fajerwerki czy po prostu ogień, często w metaforycznych akcjach, przypominających o nieuchronności śmierci czy końca. Koniec czeka samą pracę, która ginie w akcie (samo)zniszczenia, jakby nawiązujących do idei sztuki autodestrukcyjnej Gustave'a Metzgera.
W 2008 przy torach kolejowych na trasie Warszawa-Poznań artysta zbudował z desek napis "Śmierć", który następnie podpalił. Akcja wykonana została dla przypadkowych widzów – podróżnych przejeżdżających ekspresem "Jan Kiepura".
Kilkukrotnie Smoleński powracał do filmowego motywu "The End", który albo ulegał samozniszczeniu, albo przynajmniej zawierał taki potencjał. Podczas projektu "8784h" w Luboniu (2007/2008) zbudował napis "The End" z chińskich fajerwerków. Napis umieszczony w ramie o rozmiarach ekranu kinowego (250 na 600 cm) uległ destrukcji w spektakularnej akcji podczas finisażu. W innej realizacji pod tym samym tytułem Smoleński wykorzystał 1600 sztuk fajerwerków – te wypalone tworzyły napis "The End" na tle gotowych jeszcze do odpalenia (2008). W 2009 roku w ramach wystawy "Strike Back" analogiczny napis, tym razem z desek owiniętych szmatami i polanych benzyną, spłonął, podobnie jak wcześniej "Śmierć". W innej wersji projektu do napisu z desek i szmat podłączone były głośniki z dźwiękiem – co 17 minut słychać było donośny wybuch (2009).
Podobne "piromańskie" motywy występują w filmach Smoleńskiego. Na jednym trójka rozebranych do pasa chłopaków wchodzi na taras, wtyka w doniczki petardy, podpala je i wycofuje w bezpieczne miejsce, pozostawiając widzów z mini-spektaklem destrukcji ("Flowers", 2009). W filmie "Guard" (2009) widzimy płonącą perkusję, którą sumiennie gasi ochroniarz. Michał Lasota, kurator związany z poznańskimi Penerami, pisał:
Smoleński chętnie wprowadza publiczność w niebezpieczne sytuacje – w wyabstrahowanej z codzienności przestrzeni galerii rozmieszcza przykre niespodzianki – drażniące, wzięte z życia elementy, przemoc w skali mikro i makro, zarówno pospolitą, jak i abstrakcyjną. Konrad konfrontuje widzów z elementarnymi lękami, wzbudza ich czujność z nadzieją, iż zachowają ten stan na dłużej, że przeniosą niepokój z galerii do własnego domu.
Poczucie braku bezpieczeństwa, ukrytego zagrożenia, powraca też w trzykanałowej instalacji wideo zatytułowanej "Strzelnica" (2008). Przedstawia ona ludzi z aparatami fotograficznymi i kamerami wideo, "celujących" z obiektywów, nie wiemy jednak do czego. Prawdopodobnie są to po prostu turyści, jednak przez manipulowanie obrazem i dźwiękiem w pracy Smoleńskiego stają się hitmanami.
Przełomowy dla Smoleńskiego okazał się rok 2009, który zaowocował kilkoma ważnymi wystawami. Pierwsza z nich to "Sprzedam połowę bliźniaka" w Galerii Miejskiej "Arsenał" w Poznaniu, kuratorowana przez Michała Lasotę. Smoleński wystąpił tu wspólnie z Normanem Leto. Tytułowy dom-bliźniak oznaczał artystyczne sąsiedztwo, nie zawsze w harmonii. Lasota pisał:
I Leto, i Smoleński nie spełniają się w sytuacjach jednoznacznych, dlatego z prowokującym cynizmem zasiewają bakcyla chaosu. Stąd 'zaśmiecona' narracja wystawy, wielość wątków, elementów, ekranów, perspektyw, stąd zabawa skalą i wybuchowe poczucie humoru.
Smoleński zbudował tu instalację, łączącą w sobie klatkę na króliki ("Pół bliźniaka") i elementy ze szkolnej sali gimnastycznej - piłki lekarskie ("Pole minowe") i gimnastycznego kozła. Piłki jednak porozrywały wybuchy, jakby ktoś zamienił je w bomby-pułapki, kozła zaś przestrzeliły kule. Obok artysta umieścił martwą muchę, oglądaną przez szkło powiększające.
W tym samym roku, na indywidualnej wystawie "Chunks" w warszawskiej galerii Leto, Smoleński – nie rezygnując z budowania atmosfery niebezpieczeństwa – krytycznie i z przymrużeniem oka przyjrzał się wyobrażeniom na temat męskości. W instalacji "Części" zestawił ze sobą obraz wideo, ukazujący zamaskowanych kulturystów prężących swe mięśnie, z rachityczną czarną postacią w pozie przypominającej muzyka w trakcie koncertu (rzeźba owinięta czarną taśmą klejącą), oraz spaloną perkusją. W sąsiednim pomieszczeniu prezentował zaś film, na którym celuje z karabinu. Kilka głośników tak wzmacniało dźwięk, że odnosiło się wrażenie rzeczywistego strzału ("There Ain’t No Such Thing As Free Lunch", 2009). Obok na ścianie wisiała przestrzelona fotografia artysty ("Take a Bullet", 2009).
Również w 2009 roku na indywidualnej wystawie w Galerii Stereo zatytułowanej "Złe Ukryte Czarne" Smoleński ponownie podjął wątek ciemnej strony ludzkiej natury oraz związanych z nim toposów kulturowych. Zaprezentował m.in. popiersie sędziego o czarnej wysuszonej twarzy, z pustymi oczodołami – przypominające mumię, w charakterystycznej peruce ("Judge", 2009). Klimat budowała też wspominana monumentalna instalacja z głośników "Boga nie ma".
W 2013 roku Konrad Smoleński reprezentuje Polskę na 55. Biennale Sztuki w Wenecji (1.06-24.11.2013). Jego projekt "Everything Was Forever, Until IT Was No More", którego kuratorami są Daniel Muzyczuk oraz Agnieszka Pindera, to wieloelementowa instalacja dźwiękowa, nawiązującą do wizji maszynowego, futurystycznego świata. Ogromne, dźwiękowe konstrukcje wypełnią klaustrofobicznie całą przestrzeń pawilonu Polonia, koncentrując energię i wywołując nieomal cielesny rezonans w widzach-słuchaczach. Instalacja ma ewokować poczucie emocjonalnego niepokoju i napięcia, problematyzując kwestie akumulacji, klasyfikacji oraz porządkowania wiedzy, stawiając problem niedoboru i przesytu informacji, a także spowalniania historii oraz zawieszenia jej biegu.
Autor: Karol Sienkiewicz, czerwiec 2011; ostatnia aktualizacja: Agnieszka Sural: 11.01.2013