W kwestionariuszu opublikowanym na stronie miesięcznika "Znak", zapytany o to, czego szuka w literaturze, odpowiedział:
Interesującej opowieści. I nagłego wytrącenia z równowagi. Momentów, w których się okazuje, że narracja zostaje rozsadzona, robi zwrot lub nieoczekiwanie się domyka w poukładaną kompozycję – czyjeś zmyślone życie przyprawia wtedy o grozę. Już się nie wydaje takie zmyślone. Strach – i jednocześnie pokusa – obejrzeć się za siebie. To wytrącenie z równowagi przydarza się dzięki opisowi, zdaniu, kwestii dialogu, jakiemuś zdarzeniu albo za sprawą samego języka; najlepiej, gdy jest przygotowane przez opowieść. No więc szukam opowieści, których autorki i autorzy, z rozmysłem lub nie, na przemian tworzą i rozbijają ład.
I rzeczywiście, w jego prozie zarówno interesujących opowieści, jak i momentów wytrącenia z równowagi nie brakuje.
"Więcej jest takich ludzi, co ich wcale nie ma, niż takich, co są" – mówi jedna z bohaterek jego debiutanckiego zbioru opowiadań, "Florydy" (2017), w której dał popis językowego słuchu. To 5 monologów "zwyczajnych niezwyczajnych", parafrazując tytuł popularnego programu telewizyjnego z lat 90. (zresztą ta dekada odgrywa swoją rolę w tych opowieściach): matkobójcy, nawróconej sexworkerki, która wygłasza list do papieża Franciszka, beznogiego sobowtóra Freddiego Mercury’ego, który marzy o spektaklu na podstawie historii swojego życia, staruszki rozmawiającej z ptakami, pana Stanisława, który dzięki znajomemu bioenergoterapeucie odzyskał utracony głos. Tematy tych gawęd wyliczone jeden obok drugiego mogą brzmieć groteskowo (i takie zazwyczaj są), ale Bogdał traktuje swoich bohaterów z szacunkiem i sympatią – ani się nad nimi nie specjalnie nie roztkliwia, ani z nich nie szydzi. Za tymi historiami kryje się jednak coś więcej niż tylko chęć pokazania plejady osobliwości. W wywiadzie dla portalu wp.pl mówił: "Nazwa «Floryda» pochodzi z języka hiszpańskiego i podobno oznacza krainę kwiatów. Marzenia i pragnienia bohaterów moich opowiadań często są jak ta nazwa – nieco kiczowate, naiwne, ale kryje się za nimi szczera potrzeba doświadczenia w niezbyt udanym życiu czegoś naprawdę pięknego i dobrego".
Za "Florydę"otrzymał Nagrodę Krakowskiej Książki Miesiąca (sierpień 2017) oraz był nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia 2018, Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza 2018, Nagrody Conrada 2018 oraz Górnośląskiej Nagrody Literackiej "Juliusz" 2018.
Jego druga książka, "Idzie tu wielki chłopak" (2023), przynosi kolejne zderzenie z przenicowaną codziennością, choć bohaterowie (w rodzaju męskim, bo są to najczęściej faceci po trzydziestce, którym trudno odnaleźć się w dorosłym życiu) są mniej ekscentryczni niż we "Florydzie". Same historie są jednak intrygujące i gęste. Wymarzony przez kilkuletnią dziewczynkę kucyk okazuje się pokurczem, którego kury i koty przepędzają z miejsca na miejsce. Dźwigowy ze swojej budki dostrzega tajemniczą postać w kosmicznym skafandrze na dziesiątym piętrze bloku. Przyjaciele w trakcie pożegnalnej popijawy obserwują, jak sławny iluzjonista znika most. Chociaż tym, co łączy te historie, jest festiwal rozczarowań, niepowodzeń i samotności (lub lęku przed nią), to nie brakuje w nich humoru – zarówno na poziomie języka, jak i absurdu sytuacji – choć nieraz jest to śmiech obronny wobec grozy egzystencji.
W okładkowym blurbie Zyta Rudzka nazywa ten zbiór "egzystencjalnym westernem o mętnej naturze ludzkiej". Amerykańskie skojarzenia nie są tu zresztą od parady – Bogdał przez krytyków był porównywany do takich mistrzów małej prozy jak George Saunders czy Wells Tower. Bogdał słowa dawkuje po gospodarsku, bez przesadnej rozrzutności. Dba za to o detale, które nie pozwalają o sobie zapomnieć. Historie, które uwierają – tak można by w trzech słowach podsumować zawartość owego zbioru. Za "Idzie tu wielki chłopak" w 2024 roku otrzymał Nagrodę Literacką Gdynia w kategorii Proza, a także został laureatem Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza. Był także nominowany do Paszportów "Polityki" 2023 i Literackich Odkryć Empiku.
Grzegorz Bogdał jest także autorem scenariuszy filmów krótkometrażowych, takich jak "Substytut" (2012), "Wydech" (2014) i "Jerry" (2017). Za ten ostatni otrzymał Nagrodę na Five Continents International Film Festival w Puerto La Cruz (2019) oraz nominację do Nagrody Polskiego Kina Niezależnego im. Jana Machulskiego (2018).