Fotografia wykonana dla "Newsweeka" zyskała bowiem swoje znaczenie znacznie później. W piśmie wydrukowana została w małej skali, w wersji czarno-białej, ponadto wykadrowana z pominięciem napisu "Kino Moskwa". Zatracony więc został metaforyczny potencjał tego obrazu - zresztą nazwa kina, podobnie jak polski tytuł filmu, były po prostu niezrozumiałe dla amerykańskiego wydawcy i czytelników pisma.
Równie ciekawa jest historia powstania zdjęcia. Niedenthal na pomysł jego wykonania wpadł przypadkiem, gdy przejeżdżał ulicą Puławską w towarzystwie polskiego operatora i amerykańskiego fotografa. Sam zaznacza, że nie był jedynym, który wykonał zdjęcie "Moskwy", choć jako pierwszy dostrzegł intrygujący motyw. Udało mu się znaleźć dogodne miejsce, klatkę schodową z idealnym widokiem na kino, z którego wykonał słynną później fotografię. Zdjęcia Niedenthala z Warszawy były pierwszymi, które pokazały stan wojenny za granicą.
- Fotografowanie kraju w tamtych mrocznych i bolesnych czasach stanowiło dla mnie, fotoreportera, niezwykłe wyzwanie - wspominał.
Utrudnienia wynikały przede wszystkim z konieczności wykonywania zdjęć z ukrycia. W stanie wojennym fotograf musiał zachować wielką ostrożność, nie mógł otwarcie pokazać się na ulicy z aparatem w ręku, samo jego noszenie ze sobą groziło aresztowaniem. Inne ograniczenia wiązały się z technologią fotografii analogowej i brakiem możliwości szybkiej komunikacji - w stanie wojennym wyłączono większość telefonów. Mimo to zdjęcia Niedenthala powstawały i docierały na czas do redakcji oddalonych nawet o tysiące kilometrów.
Okazało się też, że dużym problemem jest dołączanie opisów do zdjęć, kluczowych dla reportażu, ale które utrudniały przemyt rolek filmów i czyniły go szczególnie niebezpiecznym. Niedenthal zaczął zatem zapisywać najważniejsze informacje flamastrem na kartkach, następnie fotografował je i dołączał rolkę do pozostałych niewywołanych filmów. Tak przygotowane negatywy przekazywał turystom wyjeżdżającym z Polski, ci następnie dostarczali je (osobiście lub za pośrednictwem) między innymi do redakcji "Newsweeka" w Nowym Jorku. Pierwsze zdjęcia ze stanu wojennego, w tym słynną fotografię wykonaną przed kinem "Moskwa", Niedenthal przekazał przypadkowo spotkanemu na dworcu niemieckiemu studentowi, i poprosił by ten dowiózł je do Berlina. Sam obawiał się wyjeżdżać z filmami z kraju, istniało bowiem duże ryzyko, że nie zostanie z powrotem wpuszczony. Wyemigrował na pewien czas dopiero w 1987 roku. Zamieszkał z rodziną w Austrii, gdzie mieściło się biuro "Time'a" na Europę Wschodnią.
Jednak w swej twórczości Chris Niedenthal nie ograniczał się tylko do zabarwionego politycznie fotoreportażu. W 1999 roku zaprezentował cykl kilkudziesięciu zdjęć w dużym formacie zatytułowany "Tabu", zawierający wizerunki osób z różnych względów nie portretowanych. Znalazły się wśród nich m.in. zdjęcia dzieci niepełnosprawnych umysłowo. Pierwotnie Niedenthal planował zatytułować ten pokaz "Niech Moc będzie z tobą!", jednak ostatecznie wybrał nazwę "Tabu", chcąc mocniej podkreślić problem niepełnosprawności oraz przełamywania lęku przed innością. Wystawa prezentowana była między innymi w Starej Galerii ZPAF w Warszawie, Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, a także w Bratysławie, Wiedniu i Hamburgu.
Wraz ze swym przyjacielem, fotografem Tadeuszem Rolke, Niedenthal przygotował w 2001 roku cykl fotografii "Sąsiadka", nawiązujący do książki Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi" i filmu Agnieszki Arnold, opowiadających o pogromie Żydów w Jedwabnem. Bohaterką zdjęć zrealizowanych w scenerii żydowskich miasteczek była sąsiadka Rolkego z bloku, młoda Wietnamka, Maja. Wystawę można było zobaczyć w warszawskiej Zachęcie i Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze.
W 2004 roku nakładem wydawnictwa Bosz wydany został album "Polska Rzeczpospolita Ludowa. Rekwizyty", zawierający 130 zdjęć Niedenthala z lat 70. i 80. z komentarzem dziennikarza "Gazety Wyborczej" Jacka Hugo-Badera.
W 2006 roku, w 25. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, pod patronatem honorowym prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ukazał się kolejny zbiór fotografii Chrisa Niedenthala, zatytułowany "13/12. Polska stanu wojennego". Pomysł wydania albumu zrodził się po tym, jak Instytut Pamięci Narodowej przekazał fotografowi teczkę dotyczącą jego osoby, prowadzoną przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa od 1973 roku. Album wydany w języku polskim i angielskim zawiera sporo znanych zdjęć, jednak większość stanowią w nim fotografie dotąd niepublikowane, dokumentujące wydarzenia lat 1981-1983. Książka pozwala wrócić dziś nie tylko do ówczesnych wydarzeń, ale także spojrzeć na nie oczami fotografa-cudzoziemca.
W albumie przeważają obrazy codziennego życia w PRL i wizerunki zwykłych ludzi. Zdjęcia nie układają się w narrację o wielkiej historii, przełomowych decyzjach polityków i podpisywanych ważnych dokumentach. To raczej opowieść w skali mikro, o próbie normalnego życia w skrajnie trudnych warunkach. Obok zdjęć pokazujących czołgi na ulicach i wojsko pilnujące porządku w kolejce po chleb, umieszczone zostały relacje z meczu piłkarskiego czy odbywającej się w piwnicy próby zespołu Lady Pank. Towarzyszące im komentarze opisują zwięźle czas, miejsce i okoliczności powstania fotografii. Niedenthal celowo unika ocen. Nie uważa też albumu za obiektywną prezentację tamtego czasu, zdając sobie sprawę, że zdjęcia ukazują tylko pewne fragmenty rzeczywistości: