Spektakl w reżyserii Anny Augustynowicz, premiera w Teatrze Polskim w Poznaniu 30 listopada 2001 roku.
Anna Augustynowicz nie zarzuca swych teatralnych poszukiwań - znów inscenizuje sztukę młodego dramaturga i znów stara się podjąć temat młodego człowieka wobec współczesnego świata. Tym razem przenosi ona na scenę tekst gwiazdy młodej dramaturgii niemieckiej - Mariusa von Mayenburga, znanego polskiej publiczności z Ognia w głowie w doskonałej inscenizacji Thomasa Ostermeiera, którą obejrzeć można było na festiwalu "Kontakt" w 1999 roku.
Pasożyty to tekst o młodych ludziach, którzy nie potrafiąc sprostać wymaganiom dorosłego życia, popadają w uzależnienie od innych. Głównymi postaciami są u Mayenburga dwie pary, które wyniszczają się nawzajem psychicznie i fizycznie. Żyją oni złudzeniem, że wyrzekając się jakichkolwiek zasad, wzniosłych i pustych idei uwalniają się od fałszu i obłudy mieszczańskiego społeczeństwa.
"W świecie kreowanym przez Mayenburga nie ma nadziei. Nie ma idei. Poczynaniami bohaterów rządzą obsesje i wysoko rozwinięty instynkt samozniszczenia. To świat skrajnie odhumanizowany. Zimny, nieludzki, bez Boga. Mayenburga nie potrafię czytać bez odrzucenia jego punktu widzenia. Świat nie do zaakceptowania.
Bohaterowie 'Pasożytów' to pięć osób uwikłanych w sadomasochistyczne zależności. Jedynym motywem ich poczynań zda się być nienawiść do wszystkiego, co żyje i oddycha (z sobą włącznie). Friderike (Beata Zygarlicka) i Petrik (Roland Nowak) czerpią siłę z zadawania sobie nawzajem tortur psychicznych. Sprawia to wrażenie jakiegoś prymitywnego rytuału, w którym trudno jednoznacznie stwierdzić, kto jest katem, a kto ofiarą. Najprawdopodobniej ono, to trzecie, noszone pod sercem Friderike, które staje się zakładnikiem brutalnych porachunków między dorosłymi.
Wystawiając 'Pasyżyty', Anna Augustynowicz dokonała cudu transformacji. Odpychająco nieprzyjazny zrazu tekst, dopełnił się prawdą gry aktorskiej znakomicie dostrojonego ansamblu, z doskonałą (jak zawsze!) Zygarlicką, świetnym Brzezińskim, cudowną Bandurską, perfekcyjnym Łotockim. Nie jest to oczywiście ani cała, ani jedyna prawda o współczesnym świecie, choć warto ją przyjąć jako rodzaj przenikliwego spojrzenia na nas samych. Odbitego, co prawda, w krzywym zwierciadle, ale krzywe zwierciadła mają to do siebie, że potęgują wrażenie głębi." (Janusz. R. Kowalczyk, "Rzeczpospolita").