Spośród wielu problemów, jakie Witold Wirpsza usiłuje rozstrzygać, jeden traktuje szczególnie "niepoetycko". Przedstawiając różne formy podmiotowości, interesuje się zwłaszcza podmiotem-maszyną oraz związanym z nim splotem technologii i genetycznych mutacji. Rzadko umieszcza jego przedstawienie w tradycyjnie humanistycznym kontekście: stąd "niepoetyckość". Polegałaby ona także na tym, że autor celuje w tryby retoryczne, takie jak dyskurs medyczny, techniczny czy liturgiczny, o których sądzimy, że są mniej korzystne dla wytworzenia iluzji podmiotu. Dodatkowo wzmacnia efekt nieosobowych i niepodmiotowych przekształceń dyskursu. Nie rezygnuje z pisania wprost o tradycyjnej formie podmiotowości, co więcej - nawet "wypożycza" dla siebie metafizyczno-egzystencjalny słownik (takie słowa, jak wola, dusza, anioł, człowiek), który w powszechnym odczuciu uprzywilejowuje podmiotową artykulację. "Rozmiękcza" jednak jego pozornie nienaruszalny grunt korzystaniem z innych rejestrów retorycznych, zwłaszcza naukowo-techniczno-medycznego1.
Jerzy Kwiatkowski, określając stopień abstrakcyjności podmiotu wykreowanego w wierszach Wirpszy, użył neologizmu "bezludyzm"2. Miał rację, jeśli pamiętać, że nieczęsto znajdziemy w tych wierszach tradycyjną formę podmiotowości, a jeśli już natkniemy się na jej ślady, to będą one nieodłączne od krytyki humanistycznego sposobu myślenia o JA. Wprowadzając heterogeniczny język na scenę wiersza, poeta nie dąży jednak, jak sądzę, do wyeliminowania podmiotu z języka, ale - po pierwsze - do poszerzenia wolności językowej piszącego, uwięzionego w jednym, jakoby uprzywilejowanym rejestrze; po drugie - do zaprezentowania takiej formy podmiotowości, jaką zdaje się być podmiot-maszyna.
Warto pamiętać, że pomysł podmiotu-maszyny będzie poeta realizował dopiero w późniejszych tekstach, chociaż już w Don Juanie z 1960 roku mamy do czynienia z jego zalążkami, ale i z dosyć standardowym potraktowaniem metafory maszyny, tak jak to się działo chociażby w tekstach futurystów lub manifestach Peipera. Takie porównanie uzasadnione byłoby zwłaszcza figurą "sprężyny", działającej w ciele matki głównego bohatera, lub "rozedrganej metalowej siatki", jaką staje się jego system nerwowy. Tym tropem Wirpsza pójdzie, pokazując, że nie sposób odseparować ludzkiego ciała od elementów, które go ranią, nacinają i kaleczą. W efekcie powierzchniowe okaleczenia zastąpi interwencja znacznie bardziej inwazyjna: poszczególne części ciała, poddane technologicznej obróbce, mogą zostać użyte jako "części zamienne" tak, by służyły sprawnie działającemu systemowi (wychowania, cywilizacji)3. Wydaje się jednak, że do tego, by Wirpsza mógł przedstawić projekt "maszynowej" podmiotowości, potrzebny był także specyficzny projekt pisania, jeszcze nie dość wykrystalizowany w Don Juanie, choć już bardzo wyraźny w Komentarzach do fotografii "Family of Man" z 1963 roku. Chodzi o splot fantazji i krytyki, tak charakterystyczny dla jego poezji, oraz poddanie języka poetyckiego wyczerpującemu treningowi rygorów: morderczej monotonii składni i systemowości naukowego słownictwa.
Gdybyśmy chcieli prześledzić wątki związane z podmiotem-maszyną, musielibyśmy zwrócić uwagę na kilka zasadniczych, ciągle obecnych w pisaniu Wirpszy problemów. Pierwszy z nich koncentrowałby się na badaniu granic wytrzymałości (psychicznej, fizycznej, społecznej) podmiotu. Próby wytrzymałości przeprowadza sam podmiot, zachęcony i jednocześnie sparaliżowany możliwością odsłonięcia i prześwietlenia samego siebie ("Samego siebie trzeba zaprowadzić / Do własnej czaszki i mózgowych opon, / Do pudła ryku w metalowej kaźni", CZ)4, ale najczęściej to on sam bywa poddawany różnym doświadczeniom sprawdzającym jego reakcje, utrzymującym go w stanie gotowości do działania i zwiększającym produktywność. Drugi komplet problemów rozwijałby się wokół tematu ciała, poddawanego praktykom okrucieństwa i przemocy, co wiązałoby się z ideą zawsze zagrażającego, mechanicznego świata. O takiej właśnie mechanistycznej koncepcji świadczy najlepiej figura aniołów, dosyć często używana przez poetę. W Liturgii, fragmencie Nowego podręcznika wydajnego zażywania narkotyków, Wirpsza utożsamia ze sobą dwa rejestry retoryczne: mistyczno-sakralny i techniczny, dzięki czemu może napisać, iż "Anioł jako urządzenie mówi wielorodnymi językami". Wydaje się, że ich figura streszcza też najlepiej ambiwalentny stosunek poety do maszyny i urządzenia. Z jednej strony koncepcja podmiotu-maszyny oznacza, że przestajemy pojmować JA w kategoriach suwerennej jednostki i wykraczamy poza kategorię indywidualizmu, najistotniejszą dla zrozumienia przemian świadomości antropologicznej czasów nowoczesnych. W tej perspektywie Wirpsza, kontynuujący awangardowe pomysły, byłby poetą społeczeństwa postindywidualnego, który dostrzega, że nowoczesny paradygmat podmiotu, już i tak mocno nadwerężony przez filozofów podejrzeń, nie wystarcza do opisu ludzkiego świata. Z drugiej jednak strony autor Przesądów nie izoluje swojej mechanistycznej koncepcji od resentymentalnych kontekstów, zwłaszcza kiedy czyni z niej znak zniewolenia człowieka. Słowem, Wirpsza byłby raczej poetą nostalgicznej przeszłości, który tęskniąc za silnym podmiotem, wypatrywałby już tylko jego końca.
[...]
Nauki płynące z narkotycznej dyscypliny
Wydaje się, że Nowy podręcznik to grand tour Wirpszy po wszystkich jego obsesyjnych, ciągle od nowa podejmowanych tematach, a z pewnością po uciążliwie niejasnej fuzji mechaniki z metafizyką. Obciąża język wierszy możliwymi fantazjami, zwiększa wymagania: zdając się na rygor gramatyki (zwłaszcza schematów składniowych) i przyjętego słownika techniczno-medycznego, na sugestywność retoryki zwrotu do adresata oraz na skrupulatny porządek konstrukcji całości, wznosi dla podmiotu prawdziwe rusztowanie z języka. Wysiłek podmiotu piszącego jest tu ogromny: próbuje przeciwstawić się tradycji języka teologiczno-metafizycznego i jednocześnie nie utracić kontaktu z tą tradycją. Żeby sensownie mówić o metodzie Wirpszy, należy najpierw rozpoznać, co kryptonimuje nazwa "narkotyki" w jego tekście. Najpierw pisze on o "inhalacji" w Pierwszym przetworzeniu narkotycznym, o "związku chemicznym" i "preparacie" w Preparacie i wirowaniu. Jednak już w Mechanice ciał stałych wycofuje się z jednoznaczności tych sformułowań i jego uwaga z substancji mogących wywołać określone wrażenia przenosi się na podmiot. Jest on w stanie, według autora, wzmóc "stan narkotyczny osoby własnej", dzięki czemu "powstaje (w pośrednictwie zdumienia) pole narkotyczne osoby własnej / I zarazem pole narkotyczne najbliższego otoczenia: / Bez preparatu i bez zażywania czegokolwiek". W Przerywniku, czyli kilku uwagach o kontroli znowu wraca do konkretu, dociąża dosłownością znaczenie słowa "narkotyk"; postępuje cały czas jak gorliwy instruktor, piszący podręcznik: "Wchłonięcie środka narkotycznego we własną osobowość / Czyni ze środka narkotycznego / Rzecz podobną do powietrza w płucach. / Pobyt powietrza w płucach nie może być opanowany rozumowo". W Temperaturach przenosi uwagę na podmiot, twierdząc, że do wywołania takiego stanu "wystarczy swobodne skojarzenie wyobraźni słownej". W Dźwiękach i wniebowkroczeniu narkotykiem są dźwięki: "Narkotyzując się dźwiękiem, należy uprzednio wprawić się w stan, / kiedy odbierając dźwięki, nie odbierzemy powiadomień o świecie". W Łączności w obrębie zamętu: "Załóżmy, że zamęt cywilizacyjny działa jak preparat oszałamiający; / Jest używką; można go zażywać; stopniować dawki". Apogeum znaczeń osiąga Wirpsza w Liturgii, gdy pisze: "JUŻ jest narkotykiem. / Narkotyku tego należy zażywać roztropnie. / Można go zażywać w wielorodnych językach / I można go zażywać w pojedynczym języku. / Zażywanie JUŻ wiedzie ku Nieustannej Krawędzi".
Takimi obrotami znaczeń przekonuje nas autor Nowego podręcznika wydajnego zażywania narkotyków, że między rejestrami retorycznymi istnieje tylko pozorna różnica: język techniczny, wydawałoby się - laicki, przekształca się tu w język mistycznego nauczania, dowodząc niezwykłej fuzji mechaniki i duchowości. Z praktyki Wirpszy wynika, że możemy jedynie przechodzić z jednego słownika na inny słownik, a żaden z nich ani nie przybliży, ani nie oddali nam nas samych, określi jedynie krańcowość doznań. "Już" jest figurą końca, sygnałem granicznego posługiwania się językiem, pesymistyczną antytezą radosnego trwania zawartą w "jeszcze". Metafora "narkotyku", jaką piszący posługuje się z dużą dowolnością, przekonuje przede wszystkim o monstrualności języka. Posługując się nią, Wirpsza wskazuje na płynność granic tego, co na zewnątrz, i tego, co wewnątrz. Warunkiem odrębności wydaje się zaś zaprzeczenie takiej płynności, nie pozwala ona wszak na wyodrębnienie się z jednorodnej przestrzeni języka. Dlatego tak ważne jest dotarcie do krawędzi, badanie granic oporu, bo one - jako odczuta niemożliwość - zwiększają oznaki bezsilności podmiotu, którą on w dialektycznym ruchu krytyki i fantazmatu potrafi przemienić w siłę. Jeśli "już" jest narkotykiem, a podmiot, kontrolując stan spreparowany, ustanawia władzę nad samym sobą, to opowieść w tym fragmencie Nowego podręcznika jest także opowieścią o tym, jak doprowadzić język do krawędzi, by móc jednocześnie zintensyfikować doświadczenie osaczenia i zagrożenia. A poddając się tym doświadczeniom, wydając na ich pastwę, móc się jednocześnie przeciwstawić i ofiarować5.
Nowy podręcznik byłby zatem kolejną książką Wirpszy, w której próbuje on przezwyciężyć tradycyjny język poetycki i ustanowić siebie jako założyciela nowego. Przejmuje wszystkie chwyty wcześniej krytykowanej literatury zaangażowanej, dokonującej psychicznego gwałtu na odbiorcy. Realizuje konsekwentnie poetykę zwrotu do adresata, symuluje instruktażowe zachowania językowe zmuszające do podporządkowania się pomysłom autora, który roztacza przed nami wizję uwolnionego od wszystkich ograniczeń podmiotu. Dochodzi jednak w tej książce do nieprzewidzianej konwersji, którą niełatwo interpretować. Gorliwość, z jaką Wirpsza instruować chce człowieka, uzmysławia niebezpieczeństwo zawieszenia figury piszącego podmiotu prawie w powietrzu, nadania mu iluzji niebosiężnej władzy. Projekt wolnościowy poety może zrealizować się tu jedynie przez wysiłek uzurpacji, a jego odróżnienie - gwarantowane bywa zagarnięciem i zapanowaniem nad wyłonieniem się odrębności Innego.
Anna Kałuża
© by "Twórczość" 2007
Przypisy:
1O pokrewieństwie między językiem naukowych odkryć a językiem poetyckich nowatorów pisze Wirpsza w szkicu "Wyobraźnia i myśl". Według poety zakwestionowanie zasady przyczynowości uwolniło indywidualizm twórczy: "Ale teraz ponieważ zasada przyczynowości (w sztuce) zostaje postawiona pod znakiem zapytania albo po prostu negliżowana, owe inne zasady organizujące dzieło nie mają normatywnego charakteru estetycznego. Są w wielkim stopniu zindywidualizowane, są nie tylko odrębne u poszczególnych autorów, ale wręcz odrębne dla każdego utworu." W: tegoż:
Gra znaczeń. Szkice literackie, Warszawa 1965, s. 59.
2Zob. J. Grądziel-Wójcik:
Poezja jako teoria poezji. Na przykładzie twórczości Witolda Wirpszy, Poznań 2001, s. 16.
3Pobrzmiewają tu echa koncepcji Kartezjusza, gdy ten pisze, że ciało ludzkie jest maszyną: "Przyjmuję, że ciało jest zaledwie posągiem bądź maszyną, zbudowaną z elementu ziemistego, którą Bóg umyślnie w taki sposób ukształtował, by uczynić ją w najwyższym stopniu do nas podobną, tak dalece, iż nie tylko nadał jej barwę i zewnętrzny kształt wszystkich naszych członków, lecz także pomieścił w jej wnętrzu wszystkie niezbędne części, by maszyna ta mogła chodzić, jeść, oddychać, i by mogła wreszcie naśladować te wszystkie nasze czynności, o których sądzimy, iż wywodzą się z materii i zależą jedynie od [przestrzennego] układu narządów". Zob. R. Descartes:
Człowiek. Opis ciała ludzkiego, przeł. A. Bednarczyk, Warszawa 1989, s. 4.
4Tomiki Witolda Wirpszy cytuję według następujących wydań i stosuję następujące skróty:
Przesądy, Warszawa 1960 (
P),
Komentarze do fotografii "Family of Man", Kraków 1962 (
KF),
Drugi opór. Wiersze 1960-1964, Warszawa 1965 (
DO),
Traktat skłamany (Próba zmyślenia nieobowiązującego), Kraków 1968 (
TS);
Liturgia, Berlin Zachodni 1985 (
L),
Nowy podręcznik wydajnego zażywania narkotyków, Poznań 1995 (
NP),
Cząstkowa próba o człowieku i inne wiersze, Mikołów 2005 (
CZ),
Spis ludności, Mikołów 2005 (
SL).
5"Starałem się trzymać pierwotnego łacińskiego sensu czasownika
litare - pisze Wirpsza w autokomentarzu do
Liturgii z roku 1985 - tekst ma być ofiarą, ma być ofiarowany przeze mnie, natomiast skuteczność ofiary pozostaje niestety sprawą otwartą i dla nadawcy, i dla odbiorcy."