Marian Pankowski, Bal wdów i wdowców. Korporacja Ha!art, Kraków 2006, ss. 142
Starość w naszej kulturze została skutecznie wyparta przez wszechobecny kult młodości i ciągle pozostaje tematem tabu.
Marian Pankowski, czyniąc ją głównym tematem swojej najnowszej książki Bal wdów i wdowców, wkracza więc w obszar słabo rozpoznany literacko i stosunkowo skromnie reprezentowany w literaturze. Mieliśmy oczywiście Miłość w czasach zarazy Gabriela Garcii Marqueza, gdzie historia miłosna znalazła swoje spełnienie dopiero w czasach starości. Z pewnością pamiętamy
Białą noc miłości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego i przejmujący opis uczucia nie tylko odmiennego ze względu na wiek, ale też zakazanego - kochanków łączy przecież miłość kazirodcza. Bohaterowie powieści autora Innego świata dojrzewają do przyjęcia śmierci, uczą się świadomości końca. Podobny kontekst starości znajdziemy w najnowszej książce
Zyty Rudzkiej Ślicznotka doktora Josefa, gdzie dom starców staje się miejscem okrutnych, bo odczłowieczających, zabiegów przygotowujących do śmierci. Trauma starości w powieści autorki
Mykwy jest tym bardziej bolesna, że dotyczy ludzi już raz skazanych na umieranie - tytułowa bohaterka była ofiarą eksperymentów medycznych doktora Mengele w obozie koncentracyjnym. Równie przerażający i skojarzony ze śmiercią klimat towarzyszy portretom starych ludzi w książce Jacka Baczaka Zapiski z nocnych dyżurów. Wymienione przeze mnie tytuły nie wyczerpują, oczywiście, listy książek podejmujących tematykę starości. Stanowią jednak ważny kontekst dla powieści Pankowskiego, uwydatniając przyjętą przez niego odmienną perspektywę portretowania wieku podeszłego. Bal wdów i wdowców w niczym nie przypomina trudnych historii o odchodzeniu, umieraniu, uprzedmiotowieniu. Zamiast nastawienia "ku śmierci" widać tu wyraźne skupienie się na kierunku "życie" i "zabawa".
Już oksymoroniczny tytuł sugeruje, że autor będzie opowiadał się za tym, co żywe, co ma w sobie przyszłość i niesie nadzieję. Bal wdów i wdowców staje się synonimem potrzeby zrzeszania się ludzi wyrzuconych na margines z powodu utraty partnera. Stan wdowi okazuje się bardzo konsekwentnym i skutecznym sposobem stygmatyzacji, a jednocześnie rodzajem sprawowania kontroli nad ludźmi samotnymi. Możliwość skorzystania z zabawy jest czymś nietypowym i zaznawanym w tajemnicy. Fakt, że nasz bohater dowiaduje się o tego typu imprezie w sytuacji zwierzenia, intymnego porozumienia w trakcie rozmowy prowadzonej w przedziale kolejowym, również nie jest bez znaczenia. Okazuje się, że możliwość uczestniczenia w balu to nie tylko element wtajemniczenia, nobilitacji, ale też sposób dyskretnego wabienia mężczyzny przez kobietę.
Wdowi bal szybko więc zamienia się w zawoalowany flirt i grę przyciągania damsko-męskiego. Ludzie starzy i samotni spotykają się w tajemnicy, w atmosferze święta i ze świadomością celebrowania ważnej uroczystości. Zrytualizowany rytm spotkań (zawsze w karnawale, w maskach, z przestrzeganą koniecznością posiadania biletów wstępu itp.) można odczytać jako symboliczne sportretowanie "bycia na uboczu". Ponieważ ludziom starym i owdowiałym stereotypowo przystoi jedynie czerń i płacz, bawienie się jest możliwe jedynie w ukryciu. Paradoksalnie więc uczestnicy balu, wdziewając karnawałowe maski, tak naprawdę dokonują gestu odrzucenia tych masek, które bez pytania nałożyło im społeczeństwo. Wdowi bal w kontekście przestrzegania obyczaju staje się rewolucyjnie aspołeczny, w sensie głęboko ludzkim jest natomiast świętem odnawiającym ideę społeczeństwa akceptującego wszystkich swych obywateli.
Uczestnicy balu, jak się później okazuje, tworzą coś w rodzaju małego państewka, którym dowodzi mistrz ceremonii. Każdy z uczestników musi przejść sprawdzian polegający na wyrzeczeniu się śmierci na rzecz życia. Polega on na publicznym opowiedzeniu o wadach zmarłego partnera. Ów pozorny gest odrzucenia i wyrzeczenia się przeszłości stanowi nie tyle zdradę w stosunku do tego, co było, ale raczej akt wierności wobec tego, co nadejdzie. Choć rytuały są skwapliwie przestrzegane, wszystko to, co ma miejsce na balu, jest tak naprawdę powieleniem działań charakterystycznych dla świata niewdowiego. Widać to szczególnie wyraźnie w chwili, gdy bohater opowiada o sytuacji, kiedy wszyscy zaczęli łączyć się w pary, a on pozostał sam - jak "podwójny wdowiec". Scena ta, co paradoksalne, o wiele mniej mówi o samotności, a więcej o tym, że wśród ludzi starych obowiązuje tak samo bezlitosny system selekcji opierający się na sile erotycznego przyciągania.
Co ciekawe, bohater książki Pankowskiego równolegle do informacji o odbywających się balach wdów i wdowców otrzymuje trzy listy. Kobiety, które kiedyś kochał i które ułożyły sobie życie z kimś innym, teraz informują go o śmierci swoich małżonków. Wieści o pogrzebach okazują się tak naprawdę zaproszeniem do wesela. Gabrysia, Zosia, Krystyna zaczynają toczyć grę z dawnym wielbicielem, którą ten chętnie podejmuje. Mimo że wszystko odbywa się wedle założonego planu, w działania wkradają się emocje. Dyskretne wabienie zamienia się w walkę o pamięć i sens odtworzenia pamięci. Świetnym przykładem takiej właśnie sytuacji jest scena, w której bohater odwiedza Gabrysię. Kobieta i mężczyzna wiedzą doskonale, jakie ruchy i w jakiej kolejności muszą wykonać, by zbliżyć się do siebie i porozumienie emocjonalne zamienić w cielesne. On poddaje się chwili, ona wycofuje się, słuchając podszeptów przeszłości.
Powieść
Mariana Pankowskiego wpisuje się w nurt przepisywania znanych w literaturze historii. Tym razem punktem odniesienia staje się szekspirowska para - Romeo i Julia. To nic, że kochankowie będący bohaterami Balu wdów i wdowców są co najmniej wiekowi, pochowali swoich małżonków, a czas liczą według świąt religijnych (Wielkanoc, Gromniczna, św. Andrzej, adwent itp.). Starość okazuje się równie dobra na miłość, jak okres młodości. Pankowski pokazuje zmierzch życia jako możliwość samoodnawiania, narodzenia się po raz wtóry. Po raz kolejny możemy przeżywać emocje zawieszone w przeszłości, godziny zyskują zupełnie inny wymiar, ma się poczucie "posiadania czasu", nic nie dzieje się przypadkiem, wszystko wydaje się celowe, konieczne, przeznaczone od losu. Odrzucenie przeszłości i odcięcie się od stanu minionego małżeństwa pozwala w stanie wdowim odnaleźć wiele możliwości, jak chociażby ta, że dostajemy szansę odgrywania życia wedle własnego chcenia. Tyle że ów zachwyt niezależnością, wolnością, indywidualnością bardzo szybko przeradza się w szukanie. A upragnioną odmianą wdowieństwa staje się bycie razem:
"Nasze wdowieństwo przestało być stanem zakonnym. Pamięć Elżbiety i moja sąsiadowały. Obecni tam wczorajsi kochankowie i kochanki nie mieli już dostępu do naszego scenariusza. Z uśmiechniętym szacunkiem odnosiliśmy się do galerii pobladłych poprzedników, z którymi każde z nas patrzyło na wschód księżyca, ręka w rękę..."
Bal wdów i wdowców to opowieść o tym, że starość nie zawsze jest końcem, a bardzo często może stać się początkiem. To także głos upominający się o wykluczonych za sprawą wieku i żałoby. Pankowski pokazuje, jak wygodna dla społeczeństwa jest kulturowa konieczność smutku i eksponowania straty. Obnażając rytuały, prowadzące do wykluczenia ludzi starych i będących w stanie wdowim, daje jednocześnie szansę stworzenia gestów przeciwstawnych, rozbijających przymus żalu i rozpaczy. Bal wdów i wdowców jest zatem fascynującym opowiedzeniem się za oddaniem głosu milczącej starości, za świętowaniem i radością przypisaną każdemu człowiekowi niezależnie od wieku. Pokazuje też, że wiedza i dojrzałość mogą być atutem, a pamięć przeszłości jest w stanie uaktywnić sztukę flirtu na niezwykle wysokim poziomie.
Bernadetta Darska
© by "Twórczość" 2006