[Jarosław Abramow-Newerly: Lwy STS-u. Wydawnictwo Rosner & Wspólnicy, Warszawa 2005, s. 436.]
Ostatnia dekada XX wieku przyniosła modę na literaturę wspomnieniową, mniej lub bardziej zbeletryzowaną, czasami odwołującą się nie tylko do własnej pamięci autora, ale i cudzej, jak również rekonstruowanej na podstawie dokumentów i źródeł historycznych. Ten typ literatury wiąże się z intencją utrwalenia prawdy o socjologiczno-obyczajowych imponderabiliach pozostających w cieniu wydarzeń historii oficjalnej albo z pragnieniem dookreślenia tożsamości w toku inicjacyjnej narracji. Bestsellerami stały się książki Miłosza, Żeromskiej, Huellego, Jurewicza, Chwina i Kornhausera. Także uznany dramaturg, kompozytor i współtwórca legendarnego STS-u, Jarosław Abramow-Newerly dał się poznać w latach dziewięćdziesiątych jako prozaik sięgający do wątków biograficznych, chociażby w Kładce przez Atlantyk i w nieco późniejszej Granicy sokoła, których osnowę stanowią powikłane losy bohaterów pochodzących z Kresów Wschodnich. Wydaje się, że można nazwać Abramowa kontynuatorem modelu pisarstwa eseistyczno-biograficznego, jaki stworzył jego ojciec, Igor Newerly, w książkach: Za Opiwardą, za siódmą rzeką i Zostało z uczty bogów.
Ściśle autobiograficzny i osobisty wymiar ma cykl rozpoczęty Lwami mojego podwórka (2000), relacją z doświadczeń dzieciństwa pisarza na warszawskim Żoliborzu przed wybuchem II wojny światowej i w czasie jej trwania. Część druga cyklu, Lwy wyzwolone (2003) traktowała o późnych latach czterdziestych, a ostatnio wydana część trzecia - Lwy STS-u to opisanie od podszewki okresu stalinizmu i jego powolnego schyłku, począwszy od roku 1951 aż do przesilenia i pierwszych lat po odwilży październikowej.
Abramow-Newerly, wspominając swoje dojrzewanie w kręgach studenckiej kultury połowy lat pięćdziesiątych, pamięta o wielu szczegółach stanowiących otoczkę wielkiej polityki w dobie przełomów, przytacza zasłyszane i zapamiętane rozmowy (odtwarzając je, oczywiście, najczęściej beletryzuje), wprowadza język nowomowy, cytując fragmenty tekstów satyrycznych, listów, wierszy, piosenek i dokumentów. Kreśli barwne sylwetki swoich znajomych, wybitnych przedstawicieli literatury, teatru bądź życia społecznego. Jego wspomnienie socrealizmu to kopalnia wiadomości o instytucjach i przedsięwzięciach kulturalnych tego czasu, ludziach i ich zmaganiach z systemem państwa totalitarnego, o ich błędach i heroizmie, naiwności i sile ducha, nadziejach i spełnieniach, troskach i radościach. Jednocześnie arcyciekawa narracja utrzymana w konwencji prozy inicjacyjnej.
Miał pisarz znakomitych poprzedników, jeśli chodzi o literackie świadectwa owej epoki: Czesława Miłosza (Zniewolony umysł), Marka Hłaskę (Piękni dwudziestoletni) i Agnieszkę Osiecką (Szpetni czterdziestoletni, Rozmowy w tańcu). Jego wspomnienie dopełnia ten szereg wymienionych utworów jako ogniwo niezbędne. Przede wszystkim ze względu na wartość faktograficzną. W tym wymiarze z pewnością przewyższa wcześniej wymienione teksty. Innym walorem omawianej książki jest umiejętność zachowania przez pisarza sporego dystansu emocjonalnego do opisywanych osób i sytuacji, nie widać tu wyraźnych złośliwości czy też subiektywizmu, aczkolwiek niektóre szczególiki biograficzne i anegdoty mają wymiar demaskatorski. Zwłaszcza gdy chodzi o przypominanie wstydliwej twórczości socrealistycznej "płodzonej" na zamówienie partii i narodu. Przykładami są tu: wiersz Tadeusza Kubiaka O palaczu kolejowym, który czytał Marksa, panegiryk Iwaszkiewicza na cześć prezydenta (w poprzedniej części cyklu przypomniano fakt tłumaczenia przez Miłosza wiersza Nerudy Pieśń do Stalingradu).
Wyjątkowo ciepło kreśli pisarz portret swojego ojca, Igora Newerlego. Człowieka niezwykle rodzinnego, wiernego korczakowskim ideałom, otwartego na innych. Czytelnik postrzega go jako kogoś dalekiego od polityki oraz ideologii socjalizmu. Jak pisze Abramow, autor Pamiątki z celulozy niedługo po uzyskaniu nagrody państwowej za tę powieść poważnie naraził się władzy ludowej, nie publikując żadnego tekstu na okoliczność śmierci Stalina.
Lwy STS-u to opowieść o "pięknych dwudziestoletnich w akcji". Wiedzę i pamięć pisarza wspomagają materiały z archiwum matki, jego prywatne zapiski i wspomnienia kolegów. Rzecz rozpoczyna się po pierwszym roku studiów głównego bohatera - porte-parole autora. Jego ambicje artystyczne kierują się w stronę literatury i teatru. Bierze udział w kursie odbywającym się w Domu Pracy Twórczej ZAIKS-u, ale ma też obowiązek odbycia studenckich praktyk w ramach Służby Polsce. Poznaje realia stalinizmu od podszewki. "Podglądając" docenianych wówczas twórców kultury socrealistycznej, mając dzięki ojcu kontakt ze środowiskiem pisarzy, dojrzewa w przyspieszonym tempie. Po lekturze przedwojennych periodyków, "Sygnałów" i "Wiadomości Literackich", zyskuje świadomość zafałszowań ze strony rządu i partii, szczególnie w sferze swobody głoszenia poglądów. Z drugiej strony pragnie popularności, sławy, myśli najpierw o karierze śpiewaka bądź aktora, później realizuje się w pisaniu tekstów kabaretowych i kompozycji. Tu w grę wchodzi opisany przez Miłosza syndrom Ketmana. Co innego myśleć, co innego robić. Ale robić... Abramow-Newerly jest bardzo szczery w swoich wspomnieniach, bez ogródek pisze o młodzieńczych naiwnościach i omyłkach. Pokazuje też lwi pazur młodości swojej i kolegów ze Studenckiego Teatru Satyryków - to przede wszystkim odwaga pokolenia "pięknych dwudziestoletnich" w parodiowaniu i ośmieszaniu nie tylko ograniczeń sztuki socrealistycznej, lecz także stereotypów panujących w życiu kulturalnym i politycznym tamtych lat. To także olbrzymia wola i radość działania, konsekwentna i bezpardonowa walka z cenzurą o zgodę na wystawianie kolejnych spektakli. Premierowy występ To idzie młodość! miał miejsce 2 V 1954. Wtedy rodzi się legenda...
A potem "piękni" w czasach szpetnych śpiewali takie piosenki jak Pod Różą (słowa Agnieszki Osieckiej, z muzyką Wojciecha Solarza):
Z fiołkiem w klapie,
zbłąkani na mapie,
znużeni wielką podróżą,
zaśniemy w hotelu Pod Różą.
(W podwórzu gabinet dentysty,
dalej profesor Wieczysty,
dalej gwiazdy jak banie,
a jeszcze dalej śniadanie.
Cienie Balzaka i Konstantego
po ścianach suną gęsiego,
błyszczy kanapa zielona,
nikt nie wygania demona).
W centrum opowieści sytuują się perypetie warszawskiej młodzieży działającej w STS-ie, w pismach "Po Prostu" i "Od Nowa". Abramow sporo miejsca poświęca zarysowaniu dynamicznych portretów kolegów i koleżanek z zespołu kabaretowego: najbliższego przyjaciela, Andrzeja Jareckiego, Marka Lusztiga, Jerzego Markuszewskiego, Witolda Dąbrowskiego, Zofii Góralczyk, Danuty Kowalewskiej i innych. Wzmiankuje o rywalizujących z nimi teatrach, o wybitnych artystach polskiej sceny i estrady: Zbigniewie Cybulskim, Bogumile Kobieli, Jacku Fedorowiczu. Na kartach książki pojawiają się również nazwiska innych twórców i aktorów kabaretowych: małżeństwa Kulmów, Ireny Kwiatkowskiej, Józefa Kondrata. Liczba osób z kręgu elit artystyczno-politycznych lat pięćdziesiątych, o których autor ma wiele ciekawego do powiedzenia, jest wprost imponująca. Są wśród nich m.in. filmowcy: Kawalerowicz i Hoffman, literaci: Andrzejewski, Hłasko, Putrament i Zawieyski.
Opisy corocznych wypraw z przyjaciółmi i z ojcem nad jeziora położone w okolicach Krutyni i Zgonu, w gościnę do króla Mazurów, Karola Małłka - to nie tylko ukazanie uroku północnej krainy, ale również okazja dla krytyki fałszywej i nieżyczliwej polityki państwa wobec rodowitych mieszkańców pogranicza kulturowego, również po przełomie 1956 roku. Autor przypomina rehabilitacje i zwolnienia z więzień generałów, polityków i ludzi nauki, które odbywały się na fali odwilży, nie zapominając jednakże o towarzyszących temu procesowi odnowy nastrojach antysemickich, o odsuwaniu od władzy osób szczególnie zasłużonych w okresie przemian, "wodzów Października" - jak ich nazywa - Stefana Staszewskiego i Eligiusza Lasoty. Na zasadzie kontrapunktu wprowadza najpierw relację z "bratniej wizyty" w Moskwie, połączonej z oglądaniem mumii Lenina i Stalina oraz opowieść o znajomościach z Bułatem Okudżawą i córką Brunona Jasieńskiego przy okazji udziału w światowym festiwalu młodzieży, by kilka stron dalej opowiedzieć o odwiedzinach w Maisons-Laffitte, w siedzibie paryskiej "Kultury", o rozmowach z Giedroyciem, Czapskim, Kołakowskim i powrocie z walizką po Miłoszu.
Z pewnością kronika stalinowskich "czasów szpetnych" Abramowa-Newerlego jest mniej filozoficzna od esejów Miłosza, mniej plotkarska od wspomnień Osieckiej i zarazem mniej zmistyfikowana od kultowego utworu Hłaski. I chociażby z racji tych trzech powodów zasługuje na szczególną uwagę. Osobisty wymiar wspomnień potrafił autor sprowadzić do spowiedzi skorelowanej z faktograficznymi zapisami źródłowymi, które obficie przytacza.
Sławomir Sobieraj © by "Twórczość" 2006 | |