Na początek trzeba zaznaczyć, że słowo „erotyka” może być w przypadku „Obscenariusza” mylące, ponieważ w swoich opowiadaniach Kuczok eksploatuje ten pojemny termin do granic możliwości. Erotyczność w jego opowiadaniach przejawia się we wszystkich odcieniach i skrajnościach, odsłania i zakrywa, śmieszy i przeraża, raz obrzydza, innym razem jest niemal niewidoczna. Jedne opowieści można zaklasyfikować jako pornograficzne, z kolei inne to zaledwie erotyka typu „soft”, w której temat miłości zmysłowej okazuje się zaledwie pretekstem lub dekoracją. Do tego pierwszego typu zdecydowanie należy najdłuższe opowiadanie, którego bohaterka, dojrzała rosyjska pisarka Maria Sachalina, wdaje się w gorący romans z młodym dziennikarzem. Zamiast pracować nad nową książką (wydawca traci cierpliwość, kolejny „deadline” już minął) Sachalina tarza się w pościeli z o wiele młodszym partnerem, uprawiając niemal każdy rodzaj seksu, zaś w przerwach między spotkaniami kochankowie wymieniają między sobą romantyczne e-maile. Wszystko to Kuczok opisuje ze stylistyczną werwą, bawiąc się w erotyczne słowotwórstwo ocierające się o kicz. W efekcie daje to wrażenie parodii „mowy miłości”, która nie potrafi się wysłowić inaczej niż poprzez egzaltację i nadużywanie wulgaryzmów. Raz wygląda to tak:
„[Maria do Wiktora, e-mail] Wiktorze Daniłowiczu, rozwierz się dla mnie, mów, pisz do mnie jeszcze. […] jestem głodna Twojego o Tobie mówienia – jako zwierzyna mowna. Czy to, co się rozwija w słowach, co między nami się mówi (między nami mówiąc: piszemy do siebie, czy jesteśmy sobie pisani?), zdoła zachować taką dynamikę także w uczynku i zadbaniu? Cieszę się… panicznie. Nie piję tu, bo żal byłoby żaru – z Pana powodu i tak jestem na permanentnym rauszu, krok od zamroczenia. Spotkajmy się, wtedy pojaśniejemy od wyjaśnień […]. Zwierzmy się. Zmierzmy się. Zmierzwmy się.”
A raz tak:
„Maraton seksualny trwał aż do bólów genitalnych. […] Wiktor rozp…rzył ją jak sznycel, wyklepał jej pośladki jak mięso na kotlet. Jej i tak obszerną pochwę porozpychał, przywrócił światu rozpusty. Sachalina zrozumiała, że jest niestety bardzo zakochana, więc czasem cielęciała, wbrew sobie, kiedy się kochała z Wiktorem, serce miała w pi…e. Rozhuśtał ją na wszystkie strony, z czasem ośmielił się ją pie…lić z nieprzyzwoitą prędkością.”
Pozostałe opowiadania Kuczoka nie są aż tak „ekstremalne”. Na przykład w „Bachantce na panterze” autor relacjonuje fikcyjny związek żyjącego w XIX wieku niemieckiego rzeźbiarza Theodora Kalide i jego udrękę z wykonaniem rzeźby (Kalide słynął z rzeźb lwów), która ostatecznie jest zbyt „śmiała” dla zamawiającego ją – jak najbardziej rzeczywistego – Franza Wincklera, założyciela Katowic. W „Zur Goldenen Gans” Balzac, w drodze na Śląsk do Eweliny Hańskiej, opacznie trafia do najlepszego w okolicy lupanaru – w obawie przed poszarganiem swojej reputacji każe swej żonie przestrzegać wszystkich znajomych przed najpodlejszym hotelem, w jakim kiedykolwiek miał nieprzyjemność nocować. W innym opowiadaniu Kuczok fantazjuje o tym, jak mogła wyglądać kłótnia między Hitlerem a żydowskim subiektem, który nie chciał udostępnić przyszłemu wodzowi Rzeszy zamkniętego już domu handlowego w Gliwicach, co po wielu latach przerodziło się w głośny proces sądowy. Na nieubłaganą postawę subiekta miał wpłynąć nie tylko jego formalizm i oczywista niechęć do antysemityzmu, ale być może również fakt, że Führer przeszkodził mu w momencie, kiedy nie był w pustym biurze sam…
Streszczone wyżej opowiadania mają z zamierzeniu autora rozśmieszać, operując komizmem w różnych postaciach i natężeniach. Natomiast niektóre z pozostałych utworów, jak na przykład wieńczące tom doskonałe „Momenty”, napisane są w tonacji minorowej. Seks nie jawi się tu jako niewinna rozrywka, nie ma wiele wspólnego z romantyczną miłością i spełnieniem. Na pierwszym planie pojawia się samotność, niedostosowanie partnerów, zaburzenia seksualne i emocjonalne, których korzenie tkwią w traumach wyniesionych z dzieciństwa. Nierzadko niespełnienie prowadzi do samobójstwa lub makabrycznego finału. W tej perspektywie aż się prosi, aby czytać „Obscenariusz” nie jako zbiór nieprzyzwoitych i frywolnych opowiadań, ale raczej jako próbę uchwycenia dobrze znanych, ale w dobie kolorowego konsumpcjonizmu często zapominanych, związków sfery erotycznej i tanatologicznej, witalnego popędu życia, któremu popęd śmierci bezustannie przypomina o tym, że wszystko przemija.
Trudno jest pisać o seksie. Sam wybór stylu nastręcza pisarzom nie lada zmartwień. Jednak Kuczok radzi sobie w tej materii bardzo sprawnie. W „Obscenariuszu” prezentuje się jako wyborny stylista, raz bawiąc się formą, innym razem zaś skupiając się na fabule i psychologii bohaterów. Taka rozpiętość ma jednak swoje wady – zawarte w tomie opowiadania są bowiem nierówne. Poza tym erotyka w literaturze nie budzi już takich emocji jak choćby kilkadziesiąt lat temu. Wszystko, co chcieliśmy wiedzieć o seksie, już wiemy i nie boimy się zapytać. Dlatego też „Obscenariusz” Kuczoka nie wywoła skandalu. Ale miejscami czyta się świetnie.
Autor: Jakub Nikodem, listopad 2013
Wojciech Kuczok
„Obscenariusz”
Wydawnictwo
WAB, Warszawa 2013
wymiary: 12,3 x 19,5 cm, liczba stron: 326
okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 9788377479650