W przypadku "Ostatniego rozdania" też można mówić o swego rodzaju traktacie. Jest to bowiem powieść-esej, w której autor stara się dotrzeć do uniwersalnych pokładów ludzkiego losu, pytając o cierpienie, miłość, samotność i obraz własny egzystencji człowieka. Zadanie ambitne i zbyt wielkie dla większości współczesnych filozofów, nie mówiąc już o literatach. Jeśli jednak ktoś może dziś tego dokonać, nie popadając przy tym we frazes i kicz, to tym kimś jest właśnie Myśliwski.
Osią powieści jest zwykły notes na numery telefonów i adresy. Bezimienny bohater nieustannie go porządkuje, wyrzuca stare, dodaje nowe kontakty, uzupełnia braki i wprowadza zmiany. Przepełniony nazwiskami, opięty gumką stary notes stanowi metaforę jego życia – nieuporządkowany, fragmentaryczny, bez klucza – a zarazem nić łączącą go z jego własną przeszłością. Przeglądając zapisane w nieładzie kontakty, bohater stara się sobie przypomnieć kryjące się pod nimi osoby. Zarazem jednak odtwarza własny obraz siebie, tak jakby składał się on z sumy ludzi, jakich w życiu spotkał i z którym łączyły go rozmaite relacje. Przelotne romanse, pierwsza szkolna miłość, dłuższe oraz mniej udane przyjaźnie, kontakty biznesowe. Pamięć walczy z wyobraźnią o prawdę, lecz ona nieustannie się wymyka, nie pozwala zamknąć się w żadną całość lub linearną narracje. Porządkowanie notesu tylko pozornie pozwala uporządkować własne życie.
Bezimienny bohater urodził się w czasie wojny, podczas której stracił ojca. Miał zostać malarzem, zniechęcił się jednak po krytyce profesora. Na prośbę matki terminował krótko u krawca, lecz i to zostawił. Nigdy się nie ożenił, nie założył rodziny. Pierwsza i jedyna prawdziwa miłość z czasów szkolnych – rozstał się z nią, nie chciał bowiem poświęcić dla niej swojej wolności, bał się poświęcenia, stabilności oraz… trwałości.
Opowieść snuta w "Ostatnim rozdaniu" jest historią zaniechań i rozmaitych utrat. Narrator uciekał od wszystkich. W przeszłości pozostawił miłość i pasję do sztuki. Obecnie para się handlem, ciągle podróżuje, często zmienia adresy zamieszkania. Nie ma w jego życiu nic stałego, oprócz porządkowania notesu i listów od Marii, swojej młodzieńczej ukochanej, które odnajdują go, gdziekolwiek by się znajdował.
Przez cały spacer dręczył mnie myśl o tym liście. I skąd wzięła mój adres. Nie minął rok, przeprowadziłem się do nowego mieszkania. Ze wszystkimi zresztą jej listami było tak samo. Często zmieniałem mieszkania, a każdy list przychodził pod właściwy adres.
To właśnie listy od Marii, na które narrator nigdy nie odpisywał, łączą jego życie w jedną całość, nadają mu jakąś spójną logikę. To nie notes, będący sumą wszystkich kontaktów, ale miłość – i to miłość nieszczęśliwa – ma decydujące znaczenie dla konstrukcji jego własnej samowiedzy.
Bo też jak inaczej możne jej prawdziwie doznać? Jeśli nie przez utratę, przez brak nadziei, przez pogrążenie się w cierpieniu, podobnym temu, gdy ktoś bliski nam umrze, a nie chcemy się zgodzić, że umarł. W szczęściu miłość nigdy nie da nam się poznać tak dotkliwie jak w cierpieniu, że tracimy nieraz poczucie, czy to nas dotyczy, czy jeszcze jesteśmy na tym świecie, czy to tylko po nas wspomnienie. Szczęścia nie stać na złudzenia, że coś się spełniło, gdy się nie spełniło. Szczęście nie jest zbyt mądre.
Miłość symbolizująca niespełnienie i tęsknotę stanowi ostateczną prawdę o całym naszym życiu. Wszyscy inni, pozostałe mniej lub bardziej przygodne kontakty i relacje są jedynie wypełniaczem, "fragmentami krążącymi w nas po osobnych orbitach":
Czy życie wystarczy wypełnić czyimiś imionami, nazwiskami, adresami i telefonami, aby można się w nim odnaleźć? W tych wszystkich fragmentach, przypadkowych, niespodziewanych, […] które żadnemu porządkowi nie chcą ulec, krążąc w nas jakby po osobnych orbitach, a naszą nad nimi nadrzędność można porównać do nadrzędności naszego ciała, na przykład nad sercem, wątrobą czy żołądkiem, niezależnymi przecież od nas. Tak że jesteśmy jak gdyby, podobnie jak ten mój notes, opasani gumą, która ma tę właściwość, że czasem pęka.
Bezimienny bohater "Ostatniego rozdania" to klasyczny everyman. Choć jego los jest uniwersalny, a jego życie jakby wyjęte z kolein historii, nie ma w nim zupełnej ahistoryczności. To raczej opowieść o pewnej generacji, która, żyjąc w przyspieszającym świecie, tak przyspieszyła, że straciła z oczy sens swego życia. Bohater porzuca malarstwo i na progu transformacji ustrojowej zostaje kupcem, pośrednikiem. Choć urodził się w czasie wojny i ma wiele przyzwyczajeń ludzi w pełni dziś dojrzałych, jego los jest też w jakiś sposób losem dzisiejszego pokolenia "tabletów i smartfonów". Czy więc wciąż żyjemy w ciągłej transformacji, tej samej, ale cały czas innej?
Być może to tylko moja nadinterpretacja, ale cechą wartościowego pisarstwa jest możliwość czytania go z różnych perspektyw i odnajdywania nowych sensów. Myśliwski w swej prozie dotyka spraw najistotniejszych, ważnych i ostatecznych. Nie ma u niego Boga, Historii, Losu. Jest za to mały los pojedynczego człowieka, a zarazem uniwersalny dla każdego z nas. "Ostatnie rozdanie" to kolejna z wielkich powieści Myśliwskiego. Nie czyta się jej łatwo, szczególnie pierwsze pięćdziesiąt stron wydaje się toporne, jednak wysiłek dalszej lektury odpłaca się z nawiązką.
-
Wiesław Myśliwski
"Ostatnie rozdanie"
wydawnictwo: Znak, Kraków 2013
wymiary: 140 x 205, liczba stron: 448
okładka: twarda, foliowana i lakierowana
ISBN: 978-83-240-2780-4
znak.com.pl
Autor: Jakub Nikodem, wrzesień 2013