Weronika Gęsicka dorastała w Polsce w latach 90. XX wieku. Jak przyznaje, w tym czasie w dużej mierze kształtowały ją amerykańskie produkcje telewizyjne. Często były to seriale, które miały już swoje lata, ale na polskim rynku, głodnym nowych obrazów, okazywały się ciągle atrakcyjne. Odcinki "Dynastii", "Beverly Hills 90210" czy "Mody na sukces" przez wiele lat pobudzały zbiorową wyobraźnię, wpływając na wyobrażenie o rodzinie czy stylu życia.
Autorka w książce "Traces" (2017) sięgnęła do fotografii archiwalnych z lat 50. i 60. XX wieku, a następnie poddała je obróbce cyfrowej. Na powyższej fotografii widzimy scenę z życia rodzinnego. Na pierwszy rzut oka jest to spełniony amerykański sen – wracający z pracy mąż witany jest przez czekającą na niego żonę i dwójkę dzieci. Gęsicka nakłuwa tę społeczną utopię – ojciec od reszty rodziny został przez nią oddzielony dołem, niby-fosą. Obserwujemy ostatnie sekundy przed wpadnięciem do niej dzieci.
Gęsicka pokazuje model rodziny dostarczany przez bogatą ikonografię ze Stanów Zjednoczonych. Patriarchalna wizja świata zostaje przez nią zdekonstruowana, w świecie pozbawionym wad pojawiają się pęknięcia, w kiczowatych przedstawieniach pojawia się aura tajemnicy. Za sprawą interwencji artystki, z "Siódmego nieba" przenosimy się do "Miasteczka Twin Peaks" – zamiast niedzielnej telenoweli otrzymujemy surrealistyczny horror. Sielankowy obraz ewoluuje w farsę doprawioną aurą niesamowitości. Gęsicka wybudza ze snu o lepszym świecie, który od lat 90. chcieli śnić również Polacy.