Niewielu jest pisarzy, którzy potrafią pobudzić wyobraźnię lepiej niż Włodzimierz Odojewski - polski pisarz, który w 1971 roku opuścił kraj, by powrócić do Warszawy dopiero po upadku komunizmu. Przed emigracją kierował Studiem Współczesnym Teatru Polskiego Radia, samemu pozostając autorem licznych słuchowisk. Za granicą opublikował między innymi powieść "Zasypie wszystko, zawieje...", ukazującą relacje polsko-ukraińskie czasu wojny, a także sięgającą sprawy katyńskiej (jeden z bohaterów powieści zakochuje się we wdowie po zamordowanym przez NKWD polskim oficerze).
Na pomysł przybliżenia Odojewskiego kinomanom wpadł producent Michał Kwieciński, szukający w jego prozie klucza do filmu o Katyniu. Ostatecznie losy katyńskiego scenariusza, przeniesionego na ekran przez Andrzeja Wajdę w 2007 roku, potoczyły się inaczej, ale fascynacja Kwiecińskiego Odojewskim pozostała. Jeszcze w 2003 roku producent zamówił scenariusz u Jana Jakuba Kolskiego. Dlaczego właśnie u niego? Wszak Kolski - podobnie jak autor "Sezonu w Wenecji", pierwowzoru filmu - potrafi pobudzić wyobraźnię, kreśląc obrazy na granicy jawy i snu. Siedem lat trwało domykanie budżetu film, ostatecznie zdjęcia ruszyły jesienią 2009 roku. Pytany o stosunek do tego filmu Kolski odpowiedział (w materiałach dystrybutora):
Ten film jest dla mnie tak samo ważny jak każdy inny. Żyję w filmie i filmem, wypowiadam się przez ekran, tak rozmawiam ze światem. 'Wenecja' to kolejne zdania tej rozmowy. Można w nich wysłuchać, jaki mam teraz nastrój, czy potrafię kochać, czy zrobiłem postęp w drodze do rozumu lub na przykład... cynizmu? Tak, to ważny film. Tak samo jak wszystkie poprzednie.
Stwierdzenie, że tematem "Wenecji" jest polska klęska Września '39 i upadek romantycznego mitu, byłoby znacznym uproszczeniem. To także film o dojrzewaniu, o szczególnej podróży inicjacyjnej młodego bohatera, podróży odbywanej wbrew okolicznościom zewnętrznym, a nawet - wbrew zdrowemu rozsądkowi.
Dziesięcioletni Marek wychowuje się w rodzinie należącej do tej warstwy polskiej elity, która wakacje spędza w Wenecji (mały bohater "Śmierci w Wenecji" Thomasa Manna był Polakiem...). Chłopiec marzy o podróży, która jest dla niego symbolicznym momentem przekroczenia progu dojrzałości. Ale ani napięta sytuacja w domu, ani zbliżająca się wojna nie sprzyjają realizacji tego marzenia. Ostatecznie, zamiast na Lido, Marek wraz z matką, Joanną, lądują w rodowej posiadłości, zarządzanej przez ciotkę Weronikę. Wkrótce dołączają do nich inne kobiety - samotna, ale tryskająca energią Barbara oraz sfrustrowana Klaudyna, żona generała, wraz z córką. A także ich matka, babcia Marka. Wybucha wojna, ale z dala od działań wojennych życie w posiadłości zdaje się toczyć się zwykłym rytmem, choć doskwiera brak mężczyzn. Joanna wymyka się, by uciec z kolejnym kochankiem, jej mąż pojawia się na chwilę, by wkrótce trafić do niemieckiego oflagu. Wojna zbiera swoje krwawe żniwo, pojawiają się Niemcy, bezwzględnie ingerujący w życie okolicznych mieszkańców.
W piwnicy posiadłości wybija źródło, zalewając pomieszczenie. Dla Marka to okazja, by stworzyć własną Wenecję - z jej kanałami, zabytkowymi przestrzeniami, a nawet karnawałem. To miejsce szczególne - rodzaj azylu wokół okropieństwa świata zewnętrznego, świątynia sztuki i zarazem szeroko pojmowanej wolności. Miejsce końca starego świata, ale i początku nowego. Tyle, że nawet ono, choć dobrze ukryte, straci swoją niewinność. Ks. Andrzej Luter w recenzji na łamach "Kina" (nr 7-8/2010) zauważa:
Marek, narrator filmu, wielokrotnie powtarza słowa: 'Ja nie chcę tu być!' - Czyli gdzie? W tym domu, w tym kraju z genami męczeństwa, na tej bezsensownej wojnie, w tej rzeczywistości rozpiętej miedzy dwa terrory: nazistowski i sowiecki? Nie było jednak odwrotu. Oto fatalizm historii. Dziecięce marzenia i pragnienia zostały pokonane przez druzgocący walec dziejów. Pozostała tylko mityczna 'Wenecja', ta piwniczna, stworzona z wyobraźni. Może pamięć o niej okaże się silniejsza od potworności tego świata i przetrwa w duszy bohatera? Bo ta 'Wenecja' to było prawdziwe dzieło sztuki, wymyślone i wyreżyserowane przez Marka, chłopca - marzyciela.
Jego wizja nabiera niezwykłej mocy dzięki Janowi Jakubowi Kolskiemu, który młodzieńczej projekcji przydaje baśniowości. Czyni to dzięki wspaniałym zdjęciom Artura Reinharta, genialnie zamazującym granice między fikcją i rzeczywistością. A także dzięki intrygującej scenografii Joanny Machy - eskapistycznej w chwili kreowania Wenecji z marzeń i zaskakująco realistycznej, gdy marzenie spotyka się z rzeczywistością. Zarówno operator, jak i scenografka zostali uhonorowani nagrodami jury w Gdyni, podobnie jak wyrazisty Marcin Walewski w roli Marka. Sam Jan Jakub Kolski otrzymał w Gdyni nagrodę Stowarzyszenia Kin Studyjnych i Lokalnych.
"Wenecja", Polska 2010. Scenariusz według prozy Włodzimierza Odojewskiego i reżyseria: Jan Jakub Kolski. Zdjęcia: Artur Reinhart. Muzyka: Dariusz Górniok. Scenografia: Joanna Macha. Kostiumy: Małgorzata Zacharska. Dźwięk: Jacek Hamela. Montaż: Witold Chomiński. Występują: Marcin Walewski (Marek), Magdalena Cielecka (Joanna), Agnieszka Grochowska (Barbara), Grażyna Błęcka-Kolska (Weronika), Julia Kijowska (Klaudyna), Julia Chatys (Karolina, córka Klaudyny), Hanna Kuźmińska (Zuzia), Weronika Asińska (służąca Frosia), Teresa Budzisz-Krzyżanowska (babcia). Produkcja: Akson Studio - TVP S.A. - Tramway Studio. Współfinansowanie: Polski Instytut Sztuki Filmowej. Dystrybucja: ITI Cinema. Czas trwania: 110 min. W kinach od 4 czerwca 2010 roku.
Autor: Konrad J. Zarębski, czerwiec 2010.