W filmie Buttnego kryminalna intryga staje się zaledwie pretekstem do opowiedzenia o polityczno-społecznej rzeczywistości późnego PRL-u, a "Święty" to raczej pocztówka z przeszłości niż pełnokrwisty kryminał.
To był jeden z najsłynniejszych rabunków PRL-u. W marcu 1986 roku trzech złodziei włamało się do Bazyliki Archikatedralnej w Gnieźnie, by skraść z niej srebrną figurę św. Wojciecha, będącą częścią bezcennego relikwiarza. Włamywacze siekierami porąbali wykonane ze srebra arcydzieło polskiej sztuki barokowej, po czym zniknęli, zostawiając za sobą całe mnóstwo śladów. Dla komunistycznych władz oraz policji śledztwo w tej sprawie było szansą na poprawienie relacji z Kościołem – dramatycznie napiętych po zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki.
Opowiadając historię śmiałego napadu, Sebastian Buttny ubiera ją w kostium klasycznego kryminału. Znajdziemy tu zatem ślady kina noir, filmu milicyjnego i opowieść o młodym funkcjonariuszu (Mateusz Kościukiewicz) wplątanym w wielopoziomową intrygę, z której skomplikowania nie zdaje sobie sprawy. Nie znajdziemy w filmie natomiast napięcia.
"Święty" cierpi bowiem na przypadłość większości polskich kryminałów filmowych i serialowych. Jego bohater dostaje na tacy najważniejsze odkrycia i przełomy w sprawie: o nowych podejrzanych informują współpracownicy z innych jednostek, kluczowe dowody przynoszą w zębach drugoplanowi bohaterowie, a filmowy protagonista z psa gończego zmienia się w menedżera śledztwa, który łączy cudze kropki i zbiera okruszki rozsypane mu przez innych.
Traci na tym kryminalna intryga – "Święty" okazuje się bowiem sensacyjną historią pozbawioną choćby cienia suspensu. Nie ma tu podejrzanych, na których moglibyśmy stawiać w śledztwie, nie ma fałszywych tropów, które mogłyby nas zmylić. W ten sposób znika cała właściwa lekturze kryminału przyjemność, którą stanowi zarówno rozwiązywanie kryminalno-intelektualnej szarady, jak i zwodzenie przez twórców opowieści. Tymczasem w "Świętym" kryminalna zagadka w ogóle nie angażuje: jest nam zupełnie obojętne, kto i dlaczego ukradł zabytkową rzeźbę, a nawet – czy bohaterowi uda się pojmać złodziei i udowodnić ich winę.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Święty" w reżyserii Sebastiana Buttnego, 2023. Na zdjęciu: Lena Góra, fot. Rafał Pijański/materiały prasowe TVP
Buttnego bardziej niż intryga interesuje obyczajowo-polityczny entourage. W "Świętym" zabiera widzów do schyłkowego PRL-u, do czasów, w których nawet umiarkowanie bystrzy działacze partii zdawali sobie sprawę z nieuchronnego upadku socjalistycznego systemu, "Solidarność" rosła w siłę i coraz głośniej domagała się uznania swojej politycznej roli, a w społeczeństwie buzowała niechęć wobec władz spotęgowana zabójstwem Popiełuszki. Buttny rysuje ten historyczny landszaft ze swadą – rozumie jego reguły, widać, że fascynuje go ten moment historii, gdy cisza zwiastuje dziejową burzę. W "Świętym" chętnie sięga po sprawdzone schematy opowiadania o PRL-u, jego służbach, politycznych uwikłaniach i roli Kościoła. Poczciwego milicjanta o twarzy Mateusza Kościukiewicza w śledztwie wspomaga zatem cyniczny ubek z niesławnego Departamentu IV (jednostki skierowanej do zwalczania opozycji i Kościoła), wpływowi ludzie z cienia pociągają za sznurki, a na pozór niewinne osoby okazują się umoczone w rozgrywki władzy.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
Wszystko to jednak w "Świętym" okazuje się jedynie sztafażem, w który reżyserowi nie udaje się tchnąć życia. Historyczno-scenograficzna i obyczajowa nadbudowa dominuje tu nad kryminałem, co sprawia, że film okazuje się lekturą bardzo przeciętną. Niestety, do temperatury tej historii dostosowują się także aktorzy – zwłaszcza Mateusz Kościukiewicz, który w "Świętym" snuje się po ekranie bez większego przekonania, ani na chwilę nie ryzykując i nie próbując się zdobyć na aktorską wyrazistość. Na pół gwizdka grają tu także inni – Leszek Lichota karmiący swoją postać jedynie naturalną dla tego aktora charyzmą, Dobromir Dymecki przewidywalny jako cyniczny ubek, a nawet Lena Góra jako żona głównego bohatera.
Kto widział fabularny debiut Sebastiana Buttnego i zna historię jego powstania, wie, że reżyser "Świętego" to filmowiec pełen pasji i skłonny do ryzyka. W debiutanckim "Heavy Mental" nie tylko odważnie bawił się w art-house’owe kino eksperymentu, lecz także w dużej mierze sam je finansował, sprzedając odziedziczone po babci mieszkanie. Tym bardziej dziwić może zachowawczość jego drugiego pełnometrażowego filmu. Bo "Święty" to kino tak bezpieczne i uładzone, że aż letnie i nudne.
- "Święty", Scenariusz i reżyseria: Sebastian Buttny. Zdjęcia: Łukasz Gutt. Scenografia: Elwira Pluta, Agata Trojak. Występują: Mateusz Kościukiewicz, Lena Góra, Michał Włodarczyk, Dobromir Dymecki, Leszek Lichota. Premiera: 24.03.2023.