Poświęcona została Warszawie i jej mieszkańcom, im też została zadedykowana. Akcja rozgrywa się w początkach XIX wieku, w czasach Księstwa Warszawskiego. Tłem i wytłumaczeniem dla przebiegu wydarzeń jest rozdźwięk pomiędzy arystokracją zorientowaną kosmopolitycznie a obozem patriotycznym, w skład którego wchodzili m.in. przedstawiciele zubożałej szlachty. Na tle tych antagonizmów, pomiędzy środowiskiem skupionym wokół Pałacu "Pod Blachą" a resztą społeczeństwa, pojawia się główny temat dzieła - bal u tytułowej Hrabiny, w którym ma wziąć udział śmietanka towarzyska Warszawy. Głównym zaproszonym przez Hrabinę jest jej adorator, Kazimierz. Rolę wodzireja i mistrza ceremonii pełni zaś Podczaszyc, pod którego czujnym okiem zgromadzeni goście oczekują największego wydarzenia tego wieczoru - prezentacji nowej kreacji pani domu.
Siostrzeniec Podczaszyca, Dzidzi, zabiega o rękę Hrabiny, młodej wdowy, ta jednak faworyzuje Kazimierza, oficera ułanów, który swą prostolinijnością, skromnością i prawością wyraźnie odcina się od sfrancuziałej reszty towarzystwa, czym zaskarbia sobie względy głównej bohaterki. Do Kazimierza wzdycha z kolei skrycie Bronia (wnuczka Chorążego), która dla nabycia ogłady przebywa w warszawskiej rezydencji Hrabiny.
Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności w kulminacyjnym punkcie wieczoru, gdy gospodyni pojawia się w swej oszałamiającej sukni (wcześniej, w scenie przymierzania stroju śpiewa słynną arię "Suknio, coś mnie tak ubrała") Kazimierz nieopatrznie przydeptuje rąbek szaty i rozrywa ją na oczach zgromadzonych. Traci tym samym przychylność gospodyni, co z kolei Dzidziego wprawia w nadzwyczajnie dobry humor.
Jakiś czas później we wnętrzach wiejskiego dworku Chorążego Bronia tęskni za wysłanym na wojnę Kazimierzem. W scenerii tej pojawia się Hrabina, do której dotarła wieść o zwolnieniu ze służby wojskowej Kazimierza i która pragnie powitać go jako pierwsza. Zrozumiała, że czyste uczucie polskiego żołnierza więcej znaczyło niż najkosztowniejsze kreacje i wystawne uroczystości w towarzystwie warszawskiej socjety. Rzeczywiście Kazimierz powraca. Jednak widok skromnego, szlacheckiego dworku wywołuje w nim żywsze uczucia do Broni, od Hrabiny natomiast ucieka myślami. Hrabina wybiega mu na spotkanie, pozostawiając w domu pełną niepokoju o uczucia Kazimierza Bronię. W tym czasie Podczaszyc, który zrozumiał, jak wielkim uczuciem dziewczyna darzy Kazimierza, w żartobliwy sposób prosi ją o rękę w imieniu wojaka. Radość ogarnia Bronię, gdy widzi, że słyszący wszystko wcześniej Kazimierz potwierdza słowa Podczaszyca. Szczęście ogarnia wszystkich zgromadzonych za wyjątkiem Hrabiny, która, śpiewając arię "Zbudzić się z ułudnych snów", odjeżdża nie pogodziwszy się z odtrąceniem. Towarzyszy jej za to pełen nadziei na przyszłość Dzidzi, a młodzi w tym czasie świętują swoje zaręczyny.
Autorem libretta został ponownie Włodzimierz Wolski, współautor wcześniejszego sukcesu "Halki", dla którego szczególnie ważne było w podejmowanych pracach akcentowanie wątków społecznych. O pomyśle na operę pisał w następujących słowach:
Na żądanie Moniuszki miał to być obraz ubiegłej doby, która zewnętrznie przystrajała się w rokoko niestylowe, ale miała aspiracje stylu, a wewnętrznie oddawała się zbytkowi i zabawie, lecz niosła daninę krwi w legionach, które przyniosły nad Wisłę nowe tradycje i początki stylu empire. [1]
Ciekawy tego pomysłu, zawsze otwarty na dyskusje dotyczące kontrowersyjnych zachowań społecznych, Wolski przystał na propozycję Moniuszki. Nie uchroniło go to jednak od późniejszych zarzutów krytyki. Naczelny recenzent muzyczny połowy XIX wieku, Józef Sikorski, nazwał nawet operę Moniuszki "dramatem rozdartej spódnicy", wyrażając w ten sposób niezadowolenie z podjęcia przez autorów tak błahego tematu. Zorientowany na sprawy narodowe bardziej konserwatywnie niż Wolski, ostro zareagował w swym tekście na pomysł uwiecznienia nie do końca chlubnych kart historii Polski:
Wolelibyśmy, by nam bez potrzeby nie przypominano roli smutnej i poniżającej, jaką część ówczesnego społeczeństwa odgrywała, tym bardziej że ona z mnóstwem innych nieprzyjemnych wspomnień się wiąże, a jako przechodnia, wyjątkowa, nieosobliwie się przyczynia do przedstawienia naszego obyczaju, ale zaprzeczyć jej istnienia nie możemy. [2]
Oczekiwania ówczesnych odbiorców zaspokajał jednak sposób charakterystyki społeczeństwa warszawskiego. "Hrabinę" ratowało satyryczne ujęcie warstw warszawskiej arystokracji, której bezkrytyczny zachwyt nad francuskimi nowinkami ze świata mody i urody został wyraźnie przeciwstawiony aprobowanej i popularyzowanej przez Wolskiego i Moniuszkę postawie patriotycznej. Wymowa narodowa opery przydawała jej pochwał, potwierdzając należne miejsce Moniuszki wśród twórców muzycznych jako kompozytora oper narodowych. Obóz patriotyczny reprezentowany jest w tym dziele przez postaci Kazimierza, Chorążego i Broni, dla których dawne tradycje i staropolski zwyczaj są wartościowsze niż płytkie rozmowy eleganckich salonowców.
Pod względem muzycznym "Hrabina" stanowi przykład różnorodności stylów. Dla głębszej charakterystyki swych postaci Moniuszko sięga po konkretny repertuar, lub po jednoznacznie kojarzące się zabiegi stylizacyjne. Muzyce wykonywanej w salonie Hrabiny nadaje pełną ornamentów lekkość muzyki francuskiej, a w niektórych miejscach, jak w scenie próby scenki teatralnej, podkreśla obcość repertuaru koloraturową arią włoską Ewy, napisaną w duchu muzyki Gaetana Donizettiego.
Opozycję dla tych muzycznych "kosmopolityzmów" stanowi muzyka polska, narodowa, którą rozumie Moniuszko przez cytaty z popularnych pieśni i wiejskich przyśpiewek. Idąc tym śladem, przywołuje w scenie polowania popularną piosenkę "Pojedziemy na łów".
Do najpopularniejszych fragmentów opery należą arie: Hrabiny "Suknio, coś mnie tak ubrała", "On tu przybywa..." oraz "Zbudzić się z ułudnych snów", aria włoska Ewy "Perche belli", piosnka Broni "Szemrze strumyk pod jaworem" i piosnka Chorążego "Pomnę, ojciec waścin gadał...". Zbiór ten uzupełnia polonez wiolonczelowy z początku trzeciego aktu, którego okoliczności powstania stały się tematem wielokrotnie powtarzanej później anegdoty. Przytacza ją w swych wspomnieniach Bonifacy Dziadulewicz:
Ostatni akt miał się rozpocząć w ten sposób, że otwierała się kurtyna i chorąży z podczaszym mieli zaraz rozpoczynać swoją scenę. Otóż Troszel, wyborny muzyk i śpiewak, podszedłszy do pulpitu zawołał:
- Mój dyrektorze, czyby to nie dobrze było, żeby przed podniesieniem kurtyny orkiestra choć parę akordów zagrała!
- Aha, dobrze. I to był moment, w którym wyskoczył polonez. Skończyła się próba. Wszyscy się rozeszli. Poprosiłem tylko o zatrzymanie się wiolonczelisty Szablińskiego i kilku innych członków orkiestry. Polonez z głowy szybko został naszkicowany na papierze - próbka się odbyła i na tym koniec. (...)
Żółkowski z Troszlem, nic nie wiedząc o polonezie, już się usadowili za stolikiem i siedzą za kurtyną, a tymczasem, dziej się wola Boża, Szabliński zaczyna grać, ale jak gra.
- Skończył, a mnie się zdawało, że cały teatr wali się na moją głowę. - tymczasem był to jeden ogólny oklask i jeden ogólny krzyk: bis! Powtarzamy raz, drugi, powtarzamy trzeci i czwarty. Nareszcie kurtyna się otwiera i Żółkowski woła: Mój chorąży, ot, siurpryza, gdyby tak i dla nas zagrać chcieli! Miły Boże, co to się nie działo, zagraliśmy... jeszcze raz. [3]
Ta miła legenda okazała się niestety wynikiem porywu wyobraźni Dziadulewicza. Witold Rudziński, naczelny polski badacz życia i twórczości Moniuszki wskazał, że polonez wiolonczelowy pochodził z wcześniejszego cyklu sześciu polonezów tego kompozytora.
Premiera "Hrabiny" odbyła się 7 lutego 1860 roku. Stanowi ona obok "Halki" i "Strasznego dworu" najbardziej udaną próbę operową Moniuszki. Dodatkową cechą odróżniającą ją od pozostałych dzieł scenicznych tego kompozytora jest obecność w libretcie postaci historycznych, które czynią z tej opery interesującą wariację na temat epoki polskiego oświecenia.
Autorka: Agnieszka Okupska, maj 2011.
[1] Włodzimierz Wolski, artykuł bez tytułu [w:] "Echo Muzyczne, Teatralne i Artystyczne" 1898 nr 45.
[2] Józef Sikorski, "Hrabina", [w:] "Ruch Muzyczny" 1860 nr 7.
[3] Bonifacy Dziadulewicz, "Ze wspomnień osobistych", [w:] "Echo Muzyczne, Teatralne i Artystyczne" 1898 nr 45.