Matka, wypełniona sarkastycznym i zgryźliwym humorem, którą Witkiewicz napisał w 1924 roku, jest w warstwie fabularnej parodią psychologicznego dramatu rodzinnego. Witkiewicz odwołuje się w tekście do dramaturgii Ibsena i Strindberga. W tym dramacie utrzymanym w poetyce groteski autor posługuje się również zabiegami później wykorzystywanymi w teatrze absurdu.
Odrzucając teatr psychologiczny, naturalistyczny i symboliczny, Witkacy tworzy własną radykalną teorię teatru - teorię czystej formy, której celem jest przyprawienie widza o metafizyczny dreszcz i zbliżenie go do przeżycia Tajemnicy Istnienia. Dlatego walczy o niezależność dramatopisarza, który powinien mieć:
"(...) możliwość zupełnie swobodnego deformowania życia lub świata fantazji dla celu stworzenia całości, której sens byłby określony tylko wewnętrzną, czystą sceniczną konstrukcją, a nie wymaganiom konsekwentnej psychologii i akcji według jakichś życiowych założeń." (S.I. Witkiewicz, "Teatr i inne pisma o teatrze", Warszawa 1995)
Matka, podobnie jak inne dramaty Witkacego, nie jest prostą ilustracją teoretycznych założeń autora. O ile w trzecim akcie rzeczywiście mamy do czynienia z całkowitym życiowym nieprawdopodobieństwem, zerwaniem związków przyczynowo-skutkowych, o tyle w akcie pierwszym i drugim wydarzenia noszą znamiona realności. Ale jest to realność podszyta głębokim sarkazmem, wyolbrzymiona i zdeformowana. Natomiast bohaterowie Witkacego są obdarzeni świadomością scenicznego bycia, stają się, sami dla siebie, aktorami. Spełniają swoje życiowe role oraz małe i wielkie posłannictwa, aby zasmakować "dziwności istnienia" i "dokopać się" do uczuć metafizycznych.
" 'Matka' jest sztuką wyjątkowo przykrą: Witkacy mówił 'niesmaczną' " - notował Jan Błoński. - "Rzadko trafiają się utwory, w których wszystkie ludzkie uczucia - a już zwłaszcza te najświętsze - zostałyby równie radykalnie wydrwione i zohydzone." (w: S.I. Witkiewicz, "Wybór dramatów", wstęp: Jan Błoński, Wrocław 1974)
Akcja sztuki zogniskowana jest wokół relacji matki i syna. Janina Węgorzewska, tytułowa Matka, podstarzała i zrujnowana wdowa-arystokratka zarabia na życie ręcznymi robótkami. Utrzymuje dwudziestokilkuletniego syna Leona - filozofa, myśliciela wieszczącego koniec cywilizacji. Matka poświęca się dla pierworodnego i jednocześnie czyni mu z tego powodu wyrzuty. Otacza syna opieką, okazuje mu miłość, ale jęczy nad swoim matczynym bólem i cierpieniem, bywa też okrutna. Pije wódkę i bierze morfinę, używek dostarcza jej zresztą sam Leon. Idee syna raz wydają jej się bliskie i ważne - jest wówczas z niego dumna, innym razem uznaje je za dziwaczny i niezrozumiały bełkot.
Matka i Leon odgrywają swoje życiowe role z doskonałą świadomością gry, jaka się między nimi odbywa. Dopełnieniem relacji rodzinnych staje się, dochodzący raz po raz zza sceny, głos ojca, plebejusza, stolarza i zbrodniarza, który skończył na stryczku. Witkacy w tkankę dramatu wpisuje więc także parodię Hamleta. Matka wspomina męża z sentymentem. W trakcie ich krótkiego, burzliwego związku dostarczył jej bowiem wielu podniet i przyjemności. Jednak Matka mówi również, że Leon właśnie do ojca jest podobny. Pierwsze słowa dramatu padają z jej ust: "Podły wampir" - mówi. - "Wdał się w ojca." Motyw wampiryzmu i "wysysania" drugiego człowieka przewija się przez cały dramat Witkiewicza.
"Niektóre postacie wzajemnie mianują się wampirami bądź przyznają do wampiryzmu" - pisał Lech Sokół. - "Matka często określa tak syna, co oznacza, że jest on pasożytem: jego życie to wysysanie matki, życie na jej koszt (...). Niekiedy pojawia się akcent dodatkowy: Leon to syn nadmiernie związany z matką, niesamodzielny, embrion, czyli w pewnym sensie wampir. Skarżąc się na jego wampiryzm, Matka mówi: 'Ty nie rozumiesz życia zupełnie. Ja cię przed nim osłaniam jak pancerz. I boję się, żebyś nie dożył tej chwili, w której poznasz, że całe twoje życie to ja i nic więcej.' (...)" ("Witkacy i Strindberg: dalecy i bliscy", Wrocław 1995)
Swoje wampiryczne zapędy Leon ujawni także względem narzeczonej, ładnej plebejuszki - Zofii Plejtus, która wchodzi niejako w związek z Leonem z powodów ideologicznych. Poglądów narzeczonego do końca nie rozumie, jednak pragnie właśnie dla nich się poświęcić. Nie chce co prawda pomagać matce Leona, ale w zamian oferuje swoje ciało gotowe do sprostytuowania. Paradoksalnie, Zosia i Leon, jakby unoszeni przez idee Leona, spadają coraz niżej. On wdaje się w ciemne kokainowo-szpiegowskie interesy i zostaje kochankiem i utrzymankiem zamożnej Lucyny Beer, ona - kokota - zabawia majętnych panów. Pieniądze topią w zbytku, luksusie i seksualno-narkotykowych orgiach. Zwieńczeniem degradacji bohaterów staje się śmierć Matki, nałogowej oślepłej już alkoholiczki, która umiera w ekstazie po przyjęciu sporej dawki kokainy.
Idee Leona, na które miały zostać poświęcone pieniądze z biznesowego tandemu Zosia - Leon, stają się jednym z centralnych problemów dramatu Witkiewicza. "Faktem jest, że ludzkość degrengoluje się coraz bardziej" - mówi Leon. - "Sztuka upadła i niech koniec jej będzie lekki - można się bez niej obejść zupełnie dobrze. Religia skończyła się, filozofia wyżera sobie bebechy i też skończy śmiercią samobójczą. Koniec indywiduum zarżniętego przez społeczeństwo - rzecz już dziś banalna. Jak odwrócić ten pozornie absolutnie nieodwracalny proces uspołecznienia, w którym ginie wszystko, co wielkie, co ma związek z Nieskończonością, z Tajemnicą Istnienia?" - pyta Leon i poszukuje rozwiązania. Jego poglądy naznaczone katastrofizmem i lękiem przed nowym, pozbawionym sacrum, zmechanizowanym światem odwołują się przede wszystkim do zaniku uczuć metafizycznych głoszonych przez Witkacego, który, jak pisał Konstanty Puzyna,
"Sądzi (...) że idee, które głosi Leon, mają pewien zdrowy sens społeczny. Leon mianowicie pragnie zapobiec nadejściu szarzyzny i mechanizacji przez uświadomienie ludziom, że istnieje takie zagrożenie i przez odwołanie się do intelektu ludzkiego, który powinien i może odwrócić tę katastrofę, jeśli ludzie zrozumieją, co im grozi. Może wtedy unikną 'zbaranienia' i konsumpcyjnej szarzyzny życia, może nawet w miejsce dawnych, ginących, zaczną się pojawiać jakieś indywidualności nowego typu." ("Witkacy", Warszawa 1999)
Dlatego Leon
"Wielki będzie jako wampir, pasożyt, ale nietwórczy jako filozof i nieprzekonywujący prorok" - zauważał Lech Sokół. - "Jego diagnozy i prognozy społeczne są głębokie i akceptowane przez autora, ale przyszedł za późno, jego zadanie jest nie do wykonania, a on sam, 'prorok świnia' - groteskowy, to znaczy tragiczny i żałosny, podniosły i śmieszny. Wysysał Matkę, wysysać będzie żonę, potem innych, może całe społeczeństwo? Skutkiem trafności, choć niewczesności swoich idei, otarł się wszakże o wielkie problemy, wysysa innych w wielkim celu (choć wątpliwe, czy w dobrej wierze), jakim jest ratowanie jednostki i kultury, i mimo wszelkie zastrzeżenia wiele zrozumiał z duchowej sytuacji swego czasu. Może dlatego z dumą twierdzi, że będzie co najmniej wielki jak wampir." ("Witkacy i Strindberg: dalecy i bliscy", Wrocław 1995)
W finale dramatu, w Akcie trzecim, epilogowatym, jak tytułuje go Witkacy, autor odsłania mechanizmy tworzenia formy dramatycznej. "Sytuację obecną proszę uważać za oczywistą. Jest to coś bezpośredniego, jak na przykład kolor czerwony lub dźwięk" - mówi Leon, znajdując się w bliżej nieokreślonej przestrzeni w "pokoju obitym na czarno" u stóp katafalku, na którym leży zmarła Matka. "(...) Niektórzy mogą to uważać za blagę, za sen, za symbol, za diabli wiedzą co. Zostawiam im zupełną swobodę interpretacji (...)" - informuje dalej Leon i przyznaje się, że "wyssana" Matka stała się jego ofiarą, a teraz pojawia również na scenie jako Osoba - młoda dziewczyna w ciąży z Leonem.
"Leon płaci więc grubą cenę za prawdę, jaką odkrył, podobnie jak artysta okupuje zwykle obłędem rewelacje sztuki" - pisał Jan Błoński. - "Zbuntował się przeciw nieuchronnemu społecznemu rozkładowi i - niejako za karę - został moralnym potworem, wyrzutkiem i wypędkiem ze społeczeństwa. Łamie go w końcu wyrzut sumienia: nie może znieść zgonu matki, który sam spowodował i przyspieszył. A więc i ten pozorny mocarz nie może stanąć na wysokości własnej teorii! W ostatnim akcie - może pod wpływem morfiny? - czas zawraca jakby i ścieśnia się przestrzeń: raz jeszcze, od początku, ale w przyspieszeniu, powtarza się los Leona, zamkniętego w pokoju bez drzwi jak w sennym koszmarze." (w: S.I. Witkiewicz, "Wybór dramatów", wstęp: Jan Błoński, Wrocław 1974)
W ostatnich sekwencjach dramatu Witkiewicz w absurdalnej akcji kondensuje wątki walki ideowej Leona, próbuje również w teatralny sposób zapisać i unaocznić sens głoszonej przez Leona próby dotarcia do Tajemnicy Istnienia. Ostateczne rozwiązanie akcji dramatycznej należy do robotników, którzy najpierw chcą do końca "wyssać" Matkę, te resztki jej istoty, których nie zdążył wyssać Leon, a później dokonują na Leonie zemsty, spychają go w przepaść - teatralną zapadnię. Robotnicy pojawiają się w finale niczym koło zamachowe historii, przynoszą zapowiedź nowej, zmechanizowanej i pozbawionej jednostkowej indywidualności cywilizacji.
Cytaty z Matki za: Stanisław Ignacy Witkiewicz, Dramaty, tom II, opracowanie i wstęp: Konstanty Puzyna, PIW, Warszawa 1972.
Autor: Monika Mokrzycka-Pokora, marzec 2004