Piotr Parandowski jeździ do Nieborowa, który nazywa polską Szkołą Ateńską, od dzieciństwa. Jego książka jest więc zarówno świadectwem emocjonalnym, jak i dokumentem epoki.
W swojej książce Parandowski składa hołd sławnym gościom Nieborowa, niekiedy uwikłanym w polityczne antagonizmy okresu kilku przełomów, z uczuciem szkicuje ich portrety – a są wśród gości takie postaci, jak Maria Dąbrowska, Władysław Tatarkiewicz, Stanisław Lorentz, K.I. Gałczyński – oddaje nastrój spotkań i rozmów ludzi reprezentujących na poziomie najwyższym tak różne dziedziny, jak historia, fizyka, filozofia, muzyka, teatr, malarstwo i literatura.
W Nieborowie bywał m.in. Antoni Słonimski:
Antoni Słonimski był ważnym gościem Nieborowa i jeśli moja pamięć nie umieszcza go w gronie poetów z legendy nieborowskiej, to przecież winne są te stare panny – anegdoty, które wypuszczał co jakiś czas na świeże powietrze. Bywał okrutny. Widzę go przy oknie palarni wychodzącym na park, po którym krzątają się ogrodniczki. "Pałac zagrabiony, teraz grabią ogród!" Inne okrucieństwo, ale doprawdy nie wiem, czy jego własne, czy jemu przyprawione, zostało ponoć popełnione przy stoliku brydżowym w Nieborowie. Szukali czwartego, a jedyny pod ręką bronił się, że gra słabo. Wzięli go, a po zakończeniu pierwszego rozdania, Słonimski miał go zapytać: "Dlaczego pan powiedział, że gra słabo?" "No cóż, tak skromnie powiedziałem, wobec takich graczy!" "Nie, szanowny panie, pan nie gra słabo, pan o brydżu nie ma pojęcia!" Anegdoty karciane, brydżowe i te lżejsze związane z grą w kierki, czyli w króla, należą do Nieborowa, nie można ich usunąć z opowieści, bo przepadłby jeden z aspektów całego zjawiska. Królem króla, jak już wspomniałem, był Lorentz, czasem detronizował go Infeld, traktujący tę grę najbardziej serio. Monarchą absolutnym brydża był Słonimski, a między dwoma stolikami krążył równy mu, ale bardzo spokojny Stanisław Wehr. Drugi raz w życiu, i znowu w Nieborowie, byłem świadkiem urodzenia się anegdoty wyrazistej i genialnej. Słonimski, zdenerwowany brakiem decyzji przeciwnika, który wachlował się wistową kartą i beznadziejnie ją odsłaniał, wyrwał mu ją i rzucił na stół. Oburzony gracz krzyknął: "Jak to?" "Facto" – syknął niegramatycznie Słonimski. (Fragment książki)
Stałymi bywalcami byli także państwo Międzyrzeccy:
Julia Hartwig i Artur Międzyrzecki dobrze czuli się w obu domach. W Oborach spędzali czas ich przyjaciele z lat młodości, znajomi pisarze, tłumacze, aktorzy, dziennikarze i koledzy ze wspólnych podróży po świecie. W Nieborowie podobnie, ale tu bywali ponadto filozofowie, filolodzy, historycy i koneserzy. Poezja i proza Międzyrzeckich są oczywiście różne, chociaż, pisząc wiele utworów do spółki, sami zacierali odrębności, ale wybory co do gustów i upodobań mieli rzeczywiście wspólne. Kultura francuska i literatura amerykańska, na równi z polską, zdają się być im tak bliskie, że wnikają nawet do wierszy spontanicznych i osobistych. (Fragmenty książki)
Piotr Parandowski (ur. 1944) – najmłodszy syn Jana Parandowskiego, archeolog z wykształcenia i zamiłowania, autor filmów dokumentalnych. Od lat towarzyszy z kamerą pracom polskich archeologów i konserwatorów w wielu miejscach świata. Jest również autorem książek "Mitologia wspomnień" (2008) i "Nie ma, a jest" (2004).
Piotr Parandowski
"Goście Nieborowa"
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2011
150 x 235, 240 ss., twarda oprawa
ISBN: 978-83-06-03291-8
Źródło: www.piw.pl