Artystka ma na sobie czerwoną sukienkę, niebieski szalik i niebieskie rajstopy. Strój w połączeniu ze skromną fryzurą "na chłopaka" dodaje jej, jak twierdzą interpretatorzy, aury chłopczycy-proletariuszki. Stąd pojawiają się porównania do Lubow Popowej, rosyjskiej artystki awangardowej, przedstawicielki konstruktywizmu.
Monika Szewczyk zauważa w tych fotografiach analogię do tzw. Błękitnych Pończoch (Bluestocking, od Blue-Stocking Society). W XVIII wieku nazwy tej używano na określenie wykształconych, wyemancypowanych kobiet, interesujących się literaturą i polityką. Jak pisze Szewczyk:
"Otrzymujemy rodzaj wyobrażonego rozdziału ich historii, gdy Ołowska odgrywa stylizowaną antytezę Kartezjańskiego podziału na ciało i duszę."
Paulina Ołowska oczywiście gra z fotografią mody. Udawanie litery przypomina przybieranie póz przez modelki. Mowa tu jednak o pozie tzw. thinking woman, kobiety wykształconej.
Ale nie zapominajmy o alfabecie. To nie jedyny przejaw zainteresowania Ołowskiej językiem. W ramach projektu firmy reklamowej AMS-Galerii Zewnętrznej w 2002 roku na billboardach w całej Polsce zawisło zdjęcie artystki wystylizowanej na młodą intelektualistkę, z plikiem książek w ręku, romantycznie opartej o drzewo. Niemal sielankowa fotografia uzupełniona była prostym pytaniem: "Cu vi parolas Esperanton?". "Czy mówisz w esperanto?" - pytała Ołowska, przywołując kolejną pozytywistyczną utopię - uniwersalnego języka, stworzonego w 1887 roku przez Polaka, Ludwika Zamenhofa. Zamenhof marzył o świecie egalitarnym i wyzbytym z etnocentryzmu. Esperanto miało być łatwym w nauce językiem ponad kulturami. W swej twórczości artystka łączy tę utopię z ideałami awangardy. W tym kontekście przywoływany jest na przykład obraz Ołowskiej "Geometryczny performance" (2001), przedstawiający osoby przebrane za figury geometryczne - trójkąty i kwadraty. To ponadnarodowy język abstrakcji geometrycznej, wyzbyty znaczenia (inaczej niż esperanto).
Cykl fotografii "Alfabet" miał też swoją wersję na żywo - performens z udziałem samej artystki, Joanny Zielińskiej i Daniela Yamady odbył się na dachu Galerie Meerrettich w Berlinie. Artyści początkowo odegrali poszczególne litery alfabetu, a następnie - krótkie wiersze. Ich autorami byli Frances Stark, Paulus Mazur oraz Josef Strau, który na żywo je odczytywał. Gdy Strau czytał wiersze, performerzy ustawiali się w wybrane słowa ich tekstu. Inaczej niż w przypadku serii fotografii, ubrani byli w stroje gimnastyczne, kojarzące się ze stylem lat osiemdziesiątych, z odblaskowymi dodatkami, przez co ich figury wyraźnie kontrastowały z tłem nocy, lśniły w świetle kolorowych reflektorów scenicznych. Statyczne litery ożyły, otrzymały energię żywego ciała. Ludzie-litery działając wspólnie potrafili konstruować przekaz, sami pozostając niemi, nie mogąc nic powiedzieć. W grupie tkwił więc potencjał wyrażenia czegokolwiek. Jan Verwoert pisze:
"Tworząc sceniczny obraz tancerzy w strojach sportowych, którzy odgrywają wysoce sformalizowaną choreografię, by zilustrować bardzo osobiste wiersze, Ołowska zderzyła ze sobą retorykę tańca jako 'treningu' oraz retorykę tańca jako metafory literackiej."
Alfabet języka pisanego zderza się z "alfabetem" gestów i ruchów. Ołowska zauważa więc retoryczną funkcję tańca. Łączy rytmikę z konstruktywistyczną fascynacją typografią. (Swój alfabet wymyślił na przykład Władysław Strzemiński, jednak okazał się porażką - podobieństwo liter do siebie utrudnia ich odczytanie).
Przez powtórzenie, obecne w większości jej przedsięwzięć, Ołowska drwi z modernistycznego paradygmatu nowości. Ale nie boi się przy tym nostalgii. Wręcz przeciwnie - z nostalgii czyni świadomie używane narzędzie, by przypomnieć jej wystawę "Romansując z awangardą" z 2002 roku czy akcję remontu neonu "Siatkarka" na placu Konstytucji w Warszawie z 2006 roku. Nawet jej figura kobiety w "Alfabecie" to, jak zauważa Monika Szewczyk, "nowa kobieta" ze starych czasów. Ołowska zdaje się nie podchodzić do ideałów z przeszłości z analitycznym zacięciem czy niewiarą. Może raczej sprawdza, czy słusznie nazywamy je czasem utopiami, czy ich porażka rzeczywiście oznacza niemożność realizacji przynajmniej niektórych z tych postulatów. Stąd jej nostalgia przestaje dotyczyć tylko przeszłości, ale staje się ożywionym na nowo marzeniem o przyszłości.
Autor: Karol Sienkiewicz, grudzień 2010
- Paulina Ołowska
"Alfabet"
2005
seria 26 kolorowych fotografii