Napisane niewiele później "Made in Poland" pomyślany był jako scenariusz filmowy. Opisywał rozterki tego "straconego pokolenia", które – wobec dewaluacji dawnych autorytetów – próbowało szukać nowych. Kiedy do realizacji filmu nie doszło, Wojcieszek przerobił tekst na scenariusz widowiska teatralnego, wystawionego w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy – nie na scenie, ale w pawilonie handlowym na jednym z blokowisk. Był to niezwykle udany początek teatralnej kariery młodego filmowca – spektakl został nagrodzony Laurem Konrada na katowickim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje".
Zajmując się teatrem – i wystawiając swoje spektakle na scenach Warszawy, Wrocławia i Legnicy – Wojcieszek porzucił kino na pięć lat. Nie była to bynajmniej zdrada – nadal pisał scenariusze, jednak ich tematy wydawały się za trudne dla polskiego kina, skoro tak trudno było mu znaleźć środki na realizację. Także przeniesienie "Made in Poland" na ekran nie obyło się bez trudności: pierwszy producent zbankrutował, w efekcie film został ukończony z mniej więcej rocznym opóźnieniem. Pokazany w konkursie "Nowe Kino Polskie" na festiwalu Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu 2010 zdobył Wrocławską Nagrodę Filmową. Wcześniej, na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, grający Wiktora, nauczyciela-alkoholika, Janusz Chabior otrzymał nagrodę za drugoplanową rolę męską.
"Made in Poland" to opowieść o Bogusiu, siedemnastolatku z blokowiska, który pewnego dnia budzi się z przeświadczeniem, że powinien wysłać światu jakiś komunikat. Przepełnia go wściekłość, więc treść tego komunikatu zawiera się w krótkim zwrocie "fuck off", który tatuuje sobie na czole. Próba wyładowania agresji na budkach telefonicznych i cudzych samochodach nie daje rezultatu. Boguś, były ministrant, zwraca się więc w stronę swoich autorytetów: księdza z osiedlowej parafii, który porzucił misję w Rwandzie, by ewangelizować ludzi z blokowiska, nauczyciela języka polskiego, topiącego w alkoholu świadomość rozdźwięku między rzeczywistością i młodzieńczymi ideałami, ukształtowanymi przez rewolucyjne wiersze Władysława Broniewskiego, Wreszcie matki – dawnej hipiski, żyjącej wspomnieniami koncertu swego idola, Krzysztofa Krawczyka. Czy ktoś z nich mu pomoże? A może sposobem na wściekłość będzie pierwsze młodzieńcze uczucie? Trudno powiedzieć, bo szukając siebie, Boguś zadarł z okolicznymi gangsterami…
Powstał film czarno-biały, z założenia punkowy, świadomie łamiący zasady narracji obowiązujące w polskim kinie – zgodnie z intencją autora bardziej filmowy esej niż tradycyjna fabuła z puentą, będącą zarazem podpowiedzią sposobu na rozwiązanie problemów bohatera. Zwłaszcza że w tej historii chodzi nie tyle o Bogusia, ile o wszystkich mieszkańców jego bloku, ba – całego osiedla, a więc – przyjmując sugerowany przez Wojcieszka cudzysłów – o całą Polskę. Reżyser przyznaje w wywiadzie dla "Kina" (nr 4/2011), że "Made in Poland"
Różni się trochę od poprzednich moich filmów. Wyznacza kierunek, w którym zamierzam pójść w przyszłości. Możliwe, że to bardziej film o mnie, trzydziestoparolatku, niż o młodszych ode mnie bohaterach. Ale na pewno nie chciałem, żeby postać głównego bohatera, Bogusia, okazała się infantylna. Miał być wiarygodny, budzić szczere emocje. Kiedy obserwuję reakcje widowni, mam poczucie, że to się udało. Myślę, że w Polsce częściej powinno powstawać takie połamane kino, które niektórych widzów wkurzy, sprowokuje, ale będzie traktowało o ważnych rzeczach. Jestem już starym koniem, więc jeśli wracam do kina i traktuję siebie serio, interesują mnie tylko takie projekty.
Wyznaje też, że
Gdybym nakręcił "Made in Poland" wcześniej, powstałby standardowy, linearny film o blokersach. Myślę, że teraz, dzięki rozbiciu fabularnej struktury, wyczuwa się tam mocny odautorski komentarz. Ostatnio w ogóle fascynuje mnie kino eksperymentujące z narracją. Takie, w którym bardzo mocno daje o sobie znać obecność konkretnego twórcy. Myślę, że dotyczy to również "Made in Poland". Wśród grzecznej polskiej produkcji "Made in Poland" wyróżnia się oryginalnością i pasją. To film o gniewie. O agresji ludzi niespełnionych, niemających przed sobą żadnych perspektyw. Ale też o agresji społeczeństwa – pisze o filmie Wojcieszka Barbara Hollender na łamach "Rzeczpospolitej" (23.03.2011). – Nie da się mówić o prosperity narodu, dopóki takie blokowiska istnieją. Ale agresja nie jest u Wojcieszka domeną tych miejsc. Tony niechęci i złości sączą się z głosów "zwyczajnych" słuchaczy, wygłaszających swoje komentarze w radiu. Frustracja wisi tu w powietrzu. Mocne kino. Bezbłędnie przez Wojcieszka opowiedziane nowoczesnym, filmowym językiem, z wiarygodnymi zdjęciami Jolanty Dylewskiej, dobrze dobraną muzyką i świetnymi kreacjami Piotra Wawra, Janusza Chabiora, Przemysława Bluszcza, Eryka Lubosa.
"
Made in Poland", Polska 2011. Scenariusz i reżyseria:
Przemysław Wojcieszek, zdjęcia:
Jolanta Dylewska, muzyka: Jakub Kapsa, scenografia: Natalia Kabanow, kostiumy Joanna Pitura, montaż: Daniel Zioła, dźwięk: Artur Kuczkowski. Występują: Piotr Wawer jr (Boguś), Przemysław Bluszcz (ksiądz Edmund), Janusz Chabior (nauczyciel Wiktor), Eryk Lubos (Zenek), Grzegorz Sowa (Emil), Wiesław Cichy (Fazi), Halina Rasiakówna (Marianna), Dariusz Maj (Tomaszek). Produkcja: Gruppa Rafał Widajewicz – Canal+ Cyfrowy. Współfinansowanie: Polski Instytut Sztuki Filmowej. Dystrybucja: Epelpol. Czas wyświetlania: 90 min. W kinach od 25 marca 2011 roku.
Autor: Konrad J. Zarębski, marzec 2011 r.