Ziemowit Szczerek pisze na okładce: "Brakowało mi takiej książki. Coraz rzadziej się tak pisze". Tak, czyli o tym, co pomiędzy, "co w cieniu", co reporterzy pozostawiają nieopisane. Nie do końca się z tym zgadzam, bo jednak takie pisanie – o tym, co poboczne, pozornie nieznaczące – ma się całkiem nieźle w polskiej prozie (patrz cała tradycja spod znaku Stasiuka). Filozoficzne podróżowanie uprawiał też Krzysztof Środa, laureat Nagrody Literackiej Gdynia w kategorii eseistyki, w swoich wcześniejszych książkach, "Projekcie handlu kabardyńskimi końmi" czy "Podróży do Armenii i innych krajów z uwzględnieniem najbardziej interesujących obserwacji przyrodniczych".
Prawdą jest jednak, że "Las nie uprzedza" to książka – jeśli chcieć ją podciągnąć pod pisarstwo podróżnicze – osobna.
"Miałem już nie pisać książek o podróżowaniu. Ale nosi mnie po świecie i nie ma powodu, by o tym nie pisać, zwłaszcza, gdy zdarza się coś, co pasuje do innej opowieści" – wyznaje autor. "Las nie uprzedza" jest więc opowieścią podwójną: zarówno o podróżowaniu, jak i nie.
Mamy tu Czeczenię i Maroko, kraje odległe, zarówno od Polski jak i od siebie nawzajem. Maroko – czyli delikatność. Kraj o niespotykanym nigdzie indziej świetle, który nadaje rzeczom szczególną szlachetność. Kraj, do którego autor podróżuje obsesyjnie i który przedstawia poprzez sceny i obrazy pozornie przypadkowe, ale kipiące od znaczeń: rytuał picia herbaty, delikatność, z jaką sprzedawca chwyta ramię podróżnego tuż powyżej łokcia, tłumacząc mu drogę, uśmiech kobiety, oferującej swoje ciało. Miejsce, które zachęca do formułowania takich zdań, jak to, że "już kwadrans wystarczył mi, by zrozumieć, że nigdzie się nie spieszę".
Z drugiej – choć w gruncie rzeczy nie tak do końca z drugiej – strony jest Czeczenia. Czy raczej czeczeńskie ślady, wychwytywane przez autora w Polsce, Europie, w innych krajach Kaukazu. Czy może raczej chodzi tu o głos spotkanego w Polsce Isłama (Asłama?), człowieka, oglądającego świat "od tej drugiej, na szczęście wciąż nieznanej mi strony". Jeśli Maroko jest delikatnością, Czeczenia jest w tej książce ciemnością: obrazami wojny i okrucieństwa, doświadczeniem granicznym, opowieściami ludzi – na czele z Isłamem (Asłamem), które "unoszą się na powierzchni, jak zobaczone przed chwilą obrazy i stają się ciężarem w codziennym życiu". A także złym przeczuciem, przepowiednią Isłama, że "wojna się zbliża". Że – tytułowy – las nie uprzedza.
"Las nie uprzedza" można nazwać książką na czasy niepokoju. Niespieszna proza Krzysztofa Środy jest jak radar, wyłapujący dzisiejsze lęki i złe przeczucia.
Niepokój ją przenika, sączy się z jej – często harmonijnych, medytacyjnych – kart(ek). Niepokój jest w jej tytule. Niepokój przenika pozornie harmonijne marokańskie pejzaże, jest w obrazie zarzynanych zwierząt, odrąbanych kozich głów. "Oczy kóz są otwarte, a czarne źrenice lśnią szkliście. Zmętnieją pewnie dopiero za jakiś czas, więc póki co światło wpada do nich bez przeszkód".
To są pewnie ci ludzie, którzy nas nie lubią – myśli podróżnik, patrząc na siedzących obok niego w marokańskiej kawiarni mężczyzn.
Jeden z nich robi jednak w stosunku do obcokrajowca głęboko uprzejmy gest i demony czmychają. Złe przeczucie zdaje się absurdem. Mimo to unosi się nad opowieścią Krzysztofa Środy jakiś cień – tak, jakby podróżowanie nie mogło być dłużej niewinne.
O czym więc jest "Las nie uprzedza"? Jednym z tematów, wokół których uparcie krąży, jest fundamentalna kwestia, z którą mierzy się każdy, kto wsiada do samolotu/autobusu/samochodu i gdzieś wyrusza, żeby potem to "gdzieś" opisać. Czyli własne mierzenie się z innością, obcością, próby ich przeniknięcia, zachwyt i lęk, które wywołuje.
W tych próbach przydatne jest czyjeś towarzystwo. Przewodnikiem Krzysztofa Środy w jego wyprawach staje się Jan Potocki i jego "Podróże". To kompan przecierający szlaki i sprawny twórca opowieści, choć czasem prowadzi też autora odrobinę za daleko w krainę mitycznego Orientu, jak chociażby wtedy, gdy naśladując jego manierę, Środa pisze o królu policyjnego państwa, oglądanym na dziesiątkach fotografii, że "jest bajecznie bogaty i ma piękną żonę, którą darzy wielką miłością. W jego kraju ludzie nie zabijają się nawzajem jak w wielu sąsiednich. [...] To bardzo dużo. A jednak nie wystarcza. Tak, jakby nie można było być władcą szczęśliwym, będąc władcą delikatnym".
Być może to tylko ironia. Bo i podział Maroko – delikatność, Czeczenia – ciemność jest przecież w dużym stopniu umowny. Ale nie tylko o poznawanie świata i "Innych" w książce Krzysztofa Środy chodzi, bo jej kolejnym wymiarem jest pisanie dla "dorastających chłopców". Obrazy okrucieństwa i cierpień (począwszy od wspomnienia z dzieciństwa o pasikoniku umierającym w męczarniach w słoiku), które przeplatają się ze scenami zachwytu nad światem to też mniej lub bardziej zakamuflowane pytania o naturę świata w ogóle. Świat, który oferuje równocześnie – niczym pełne sprzeczności Maroko – podrzynanie gardeł i łagodne światło, pojąć niełatwo. "Wolałbym pisać inną książkę – wyznaje autor. Ale – z drugiej strony – czy nie o takie właśnie sprawy chodzi w książkach dla chłopców? W tych lepszych oczywiście. I w starożytnych mitach. O poznanie samego siebie. Czyli, paradoksalnie, o dorosłość właśnie?".
Zachwytu i lęku, oczarowania i niepokoju jest w książce Krzysztofa Środy po równo i to sprawia, że "Las nie uprzedza", książka niewielka, ale gęsta, jest lekturą frapującą. Środa jest specjalistą od budowania mostów o zaskakującej konstrukcji. Z niezwykłą swobodą łączy pozornie niemające z sobą wiele wspólnego światy, obrazy, skojarzenia.
Nie wiem, czy zawsze dobrze rozumiem, gdzie chce mnie zabrać. Ale daję się prowadzić, bo o wałęsanie się bez wyraźnego celu też w tych podróżach przecież chodzi.
Autor: Aleksandra Lipczak, grudzień 2016