Ale jeśli taki film podpisuje Juliusz Machulski, to już nie fenomen, to oczywistość. Polakom nie trzeba tego tłumaczyć. Machulski to firma: kręci filmy od 30 lat i zawsze będą to obrazy warte zobaczenia. Zazwyczaj są to błyskotliwe komedie, inteligentne, dobrze zagrane, oparte na dobrych wzorcach i celnej obserwacji, autentycznie zabawne, choć unikające anarchizujących tonów, gwarantujących sukces kinu łatwego śmiechu – takiemu, jakiego mistrzami są choćby bracia Farrelly czy Judd Apatow. Mimo to filmy Machulskiego są chętnie oglądane przez widzów w każdym wieku, a niektóre z nich można wręcz nazwać kultowymi.
Już wkrótce obok "Vabanku", "Seksmisji" czy "Kilera" w gronie kultowych filmów Machulskiego wymieniać się będzie "Kołysankę". W wywiadzie dla miesięcznika "Kino" (2/2010) reżyser tak przedstawił genezę jej powstania:
Kiedy zaczynałem kręcić filmy, miałem ambicję, żeby sprawdzić się w każdym gatunku, jaki mnie interesował – w science fiction, kryminale, także w horrorze. Tyle, że dobrego pomysłu na horror długo nie miałem. Podejmowałem kilka prób, ale dopiero materiał "Kołysanki" okazał się pomysłem akurat dla mnie: były w nim dystans, groza, ironia i przede wszystkim potencjał komediowy. Połączenie grozy z komedią jest ciekawym wyzwaniem, bo kiedy się śmiejemy, to się nie boimy, a przecież horror jest po to, żeby się bać.
W uroczym pejzażu mazurskiej wsi dzieje się coś niepokojącego – nagle znikają ludzie, by równie niespodziewanie znów się pojawić: a to ludowy artysta, a to pracownica opieki społecznej, listonosz, ksiądz z ministrantem, nawet telewizyjna ekipa reporterska. Zapewne ma to związek z rodziną niejakich Makarewiczów, obarczoną czwórką dzieci i teściem wykazującym początki starczej demencji, ale miejscowej policji brakuje dowodów. Wprawdzie zniknięcia zdają się plagą, ale jednocześnie sprawiają, że policyjne statystyki wypełniają się pozytywnymi danymi – ludzie znikają, ale przecież się odnajdują…
Jedno spojrzenie na Makarewiczów wystarczy, by odkryć, że "Kołysanka" jest filmem wampirycznym – gatunkiem coraz bardziej modnym i coraz bardziej wymyślnym. Ale Machulski nie szuka wyrafinowanej formy, by epatować grozą i krwią. Wręcz przeciwnie. Bawi go wprawdzie żonglowanie konwencjami, ale ma ściśle określony cel. Autor "Vabanku" i "Vinci" nie przestaje być filmowym erudytą o wyostrzonym poczuciu humoru: to, co w innych filmach wampirycznych będzie straszyć, tu – użyte w kontekście komediowym – będzie zaskakiwać i bawić. To efekt z jednej strony wyczucia filmowości, z drugiej – precyzji reżyserskiego warsztatu. Dawno na ekranach nie było filmu, który w sposób tak spójny łączyłby wszystkie elementy dzieła filmowego – od reżyserii i scenariusza po kostium, charakteryzację, scenografię i muzykę.
Napisana jeszcze przed powstaniem "Kołysanki" muzyka Michała Lorenca rytmizuje film, scenografia i kostium budują nastrój, cięte riposty w jednej chwili go rozładowują. Ale Machulski nie byłby sobą, gdyby nie posłużył się sprawdzoną konwencją do skomentowania rzeczywistości. Ten komentarz sprawia, że jakkolwiek historia rodu polskiego Nosferatu mogłaby się rozgrywać wszędzie i w każdych czasach, to jednak najlepiej pasuje do polskich realiów. Reżyser i jego scenarzysta, Adam Dobrzycki, prowadząc grę z widzem odwołują się bowiem nie tylko do popularnych wzorców gatunkowych, ale i bieżącego – choć niepozbawionego szans na wieczną aktualność – kontekstu społecznego.
Na osobną uwagę zasługuje obsada "Kołysanki". Robert Więckiewicz jako ojciec rodziny potwierdza swą oryginalną umiejętność wcielenia się w każdą postać – nawet tak bardzo odległą od swego codziennego emploi. Sekunduje mu Małgorzata Buczkowska jako matka rodu oraz Janusz Chabior w roli dziadka, który nie wygląda na swój zaawansowany wiek. W rolach drugoplanowych znalazło się grono znanych i popularnych aktorów, z których każdy otrzymał kilka minut na stworzenie wyrazistej postaci. Swą szansę wykorzystał zwłaszcza Michał Zieliński – aktor znany przede wszystkim jako parodysta czołowych polityków w telewizyjnych "Rozmowach w tłoku", gdzie wciela się zarówno w Donalda Tuska, jak i Lecha Kaczyńskiego. Tutaj pojawia się w roli proboszcza, mającego do odegrania kluczową rolę w dziejach rodziny Makarewiczów, a – być może – także w naszych, wszystkich widzów.
- "Kołysanka", Polska 2010. Reżyseria i adaptacja scenariusza: Juliusz Machulski; scenariusz: Adam Dobrzycki; zdjęcia: Arkadiusz Tomiak; muzyka: Michał Lorenc; scenografia: Wojciech Żogała; kostiumy: Ewa Machulska; montaż: Jarosław Pietraszek; dźwięk: Marek Wronko. Występują: Robert Więckiewicz (Michał Makarewicz), Małgorzata Buczkowska (Bożena, jego żona), Janusz Chabior (dziadek), Krzysztof Kiersznowski (Roman), Ewa Ziętek (pani Katarzyna), Michał Zieliński (ksiądz Marek), Antoni Pawlicki (ministrant), Jacek Koman (listonosz), Krzysztof Stelmaszyk (komendant), Ilona Ostrowska (redaktorka z TVP). Produkcja: Studio Filmowe Zebra – Monolith Films – Non-stop Service – OTO Studio Produkcyjne; współfinansowanie: Polski Instytut Sztuki Filmowej; dystrybucja: Monolith Films. Czas trwania: 95 min. W kinach od 12 lutego 2010 roku.
Autor: Konrad J. Zarębski, luty 2010 r.