Tom wierszy Tomasza Różyckiego, autora wyróżnionego w 2004 roku Nagrodą Kościelskich poematu Dwanaście stacji. Różycki po raz kolejny porusza ważne w jego twórczości tematy pisania, historii, miłości i podróży. 77 utworów noszących egzotyczne kolonialne tytuły, obfitujących w niepokojące i zapadające w pamięć obrazy, układa się w cykl wychwalający moc poetyckiego języka i wyobraźni.
Spis treści: "Kawa i tytoń", "Kreole, metysi", "Burza", "Rajska plaża", "Droga do Indii", "Cynamon i goździki","Misjonarze i dzicy","Przylądek Horn","Ognie Świętego Elma","Węgorze elektryczne","Przeciwne wiatry","Żaglowce Jej Królewskiej Mości","Ostrygi i daktyle","Kopalnie złota","Dzikie zwierzęta","Świątynia w górach","Żywy towar","Proch i żelazo","Maczety i karabiny","Boksyty i kardamon","Kakao i papugi","Wulkan","Kość słoniowa i heban","Mapy","Tawerna w porcie","Mrówki i rekiny","Woda ognista","Niewolnicy","Wyprawa w górę rzeki","Żarłacze i mątwy","Kolej żelazna","Latający holender","Cyklon tropikalny","Lądowanie","Podwodne rafy","Buszmeni i zwiadowcy","Dryfowanie","Totemy i koraliki","Koralowa zatoka","Wybrzeże Moskitów","Piąte Imperium","Ziemia Ognista","Kobiety i złoto","Konopie i korzenie","Fałszywe mapy","Król wiatrów","Wieloryb","Manewry garnizonu","Szamani","Interior","Zatopione flotylle","Rasa","Spalone mapy","Golfstrom","Pora deszczowa","Oko cyklonu","Stara twierdza","Piąta Rzeczpospolita","Połów w zatoce","Ludożercy","Zagłada wioski","Las tropikalny","Orion, Psia Gwiazda","Ziemia!","Sekstans i planisfera","Kult","Córka wodza","Opium","Bóstwo","Palmy i daktyle","Delfiny","Prąd morski","Wyspy Pieprzowe","Dom służby","Perkal i korale","Dom gubernatora","Morskie potwory"
Źródło: www.znak.com.pl/book
- Tomasz Różycki
Kolonie
SIW "Znak", Kraków 2006
130 x 195, 86 ss., miękka oprawa
ISBN 83-240-0697-4
www.znak.com.pl
Książka nominowana do Nagrody "Nike 2007".
WIERSZE JAK OPIUM
O tym tomie poezji powiadano, że to podróż w dzieciństwo, wyprawa w naiwną dziecięcą wyobraźnię, we własną pamięć o minionym, szczęśliwym czasie: "Nic więcej nie mamy / ponad własne dzieciństwo" - pisze Różycki w wierszu Kakao i papugi. Egzotyczne, jakby z zabaw chłopięcych, są tytuły niektórych wierszy: Kreole, Metysi, Przylądek Horn, Żaglowce Jej Królewskiej Mości, Koralowa zatoka, Stara twierdza. Sam poeta mówił o Koloniach tak: "Te wiersze to taka podróż z dziecięcych lektur i wyobraźni - trochę podróż dzieci kapitana Granta. Za tymi wierszami kryje się (...) chłopiec, który wyjechał na kolonie i czyta".
Dzieciństwo czy raczej pamięć obrazów z dzieciństwa nie jest tu jednak błahą i niedojrzałą dziecinnością. Przeciwnie, może to właśnie w tym minionym chłopięcym świecie skrywa się prawdziwa miara rzeczy: "I tylko mój syn mówi prawdę, a to nie jest / podobne do niczego, co dotąd słyszałem, / co mówił telewizor, co mówią w Warszawie / i co syczy w gazecie" - pisze Różycki.
W jego wierszach pojawia się również pytanie o sens uprawiania poezji, o powołanie poetyckie, o samego siebie, może nie tylko o własne dojrzałe pisanie, ale w ogóle o dojrzałość człowieczą. Niczym refren wraca pierwsza strofa, w otwierającym tom wierszu Kawa i tytoń czytamy: "Kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem jeszcze, / co ze mną zrobią wiersze, że się przez nie stanę / jakimś dziwnym upiorem, wiecznie niewyspanym". W kolejnych: "Kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem jeszcze, / jakie to proste", lub: "Kiedy zacząłem pisać, jeszcze nie wiedziałem, / kto na to będzie czekać".
Uprawianie literatury nie jest tu jakimś naddatkiem, wymarzoną i wyuczoną rolą, ale błogosławionym przekleństwem, to jakby uprawianie samego życia: "Kiedy zacząłem pisać, nikt mi nie powiedział, / że to taka choroba, że mnie będą leczyć / znajomi i rodzina" (Woda ognista), "Kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem jeszcze, / że każde moje słowo będzie zabierało / po kawałku ze świata (...) Że powoli wiersze / zastąpią mi ojczyznę, matkę, ojca, / pierwszą miłość, drugą młodość" (Przeciwne wiatry), "Kiedy zacząłem pisać, wcale nie wiedziałem, / co naprawdę wybieram, ile za to płacą / i że w tak krótkim czasie stanę się bogaty, / i jeśli czegoś zechcę, zaraz to dostanę" (Dom gubernatora). Wreszcie: "Nie wiedziałem wtedy, że tak łatwo pisać bez pamięci, / pisać do szaleństwa, gorąco, pisać całą duszą, / nad życie pisać, bez pisania uschnąć, i że byłbym niczym, / gdybym umiał mówić językami, a tego bym nie znał" (Opium).
Ale Różycki nie patrzy tylko w siebie samego. Oto jak widzi rzeczywistość dorosłą, nie tę dziecięcą, ale prawdziwą: "Wszystko mam poniemieckie - poniemieckie miasto / i poniemieckie lasy, poniemieckie groby, / poniemieckie mieszkanie, / poniemieckie schody / i zegar". Na małej paryskiej uliczce, jakby przeciw światu, który jest jego, kreśli świat inny, bez obciążeń i bez trudnej przeszłości - to świat fantastyczny i niemożliwy: "Na chwilę wyobraźmy sobie, że tu żyję, / tutaj się urodziłem, i moi rodzice / zawsze mieli tu sklepik, i że na ulicy / du Temple jest bistro (...). Że nigdy nie było żadnej wschodniej Europy, nie było piwnicy / do ukrywania sąsiadów, nie było tych wszystkich / transportów i łapanek, nigdy się nie śniło, / że chodzą po mieszkaniach".
Autor: Marek Radziwon, wiadomosci.gazeta.pl