Kinem Grzegorza Jaroszuka rządzi konfuzja. Rodzi się na styku śmieszności i tragedii, w chwili, w której dramatyczna pauza okazuje się zarazem komiczną puentą. To konfuzja była źródłem śmieszności w krótkometrażowych "Opowieściach z chłodni", za które kilka lat temu reżyser otrzymał nagrodę w Locarno, i to ona jest źródłem humoru w "Kebabie i Horoskopie". Mimo że Jaroszuk dopiero debiutuje w pełnym metrażu, doskonale wie, jakie kino go interesuje i jakim językiem chce rozmawiać z widzem. Stawia na nonsens, groteskę i absurd. Nie ma tu scen obliczonych na spektakularne salwy śmiechu – chodzi mu raczej o uśmiech gorzkiego porozumienia.
Bo Jaroszuka interesuje kino zbudowane z niedopowiedzenia, zatrzymane w pół słowa. Kontempluje niedoskonałość i czyni z niej komediowy oręż. Jest czuły, ale nie czułostkowy. Gdyby szukać dla "Kebaba i Horoskopa" jakichś kinowych referencji, trzeba by się wybrać w kierunku Skandynawii. Debiutancki obraz Jaroszuka przypomina bowiem "Do ciebie, człowieku" Szweda Roya Anderssona albo norweskie "Historie kuchenne" Benta Hammera. Tak jak Andersson Jaroszuk przygląda się zwykłym bohaterom, szukając w nich śladów dziwactwa i niezwykłości. Wszystkie postaci jego filmu utkane są z idiosynkrazji, charakteryzowane są za pomocą drobnych gestów i grymasów twarzy, zbudowane z małych słabostek.
Scenerię filmowej opowieści stanowi tu sklep z dywanami znajdujący się na skraju finansowego upadku. Nikt do niego nie zagląda, a zatrudnieni pracownicy nie robią nic, by przyciągnąć klientów. Właśnie dlatego właściciel (Andrzej Zieliński) decyduje się na zatrudnienie Kebaba (Bartłomiej Topa) i Horoskopa (Piotr Żurawski) samozwańczych specjalistów od marketingu, którzy chcą zarobić parę groszy po tym, jak niedawno stracili prace. Jaroszuk zapełnia filmowy sklep grupą dziwaków. Jest właściciel (Andrzej Zieliński) znajdujący się pod butem bogatej żony i młoda stażystka (Justyna Wasilewska), na którą mężczyzna raz po raz łapczywie spogląda. Ona jednak kocha kolegę z pracy –byłego kibica piłkarskiego będącego zarazem zięciem właściciela sklepu. Jest jeszcze stary subiekt (Janusz Michałowski), kasjerka-hippiska (Barbara Kurzaj) i matka stażystki (znakomita Dorota Kolak), która po wielu latach postanawia odnaleźć swoją pierwszą miłość. Wszyscy oni śmieszni i mali, zagubieni w życiu i wobec niego bezradni.
Bohaterowie Jaroszuka przypominają nieco kopistę Bartleby’ego z klasycznego opowiadania Hermana Mellville’a. Ostentacyjnie odmawiają podjęcia walki o własne życie. Patrzą na nie z dystansem, pogodzeni z własnymi porażkami, brakiem szans i beznadzieją. "Odpowiada mi bezruch, ale szczególnie się nie upieram", mawiał Bartleby, a sklepowi pracownicy z "Kebaba i Horoskopa" mogliby z czystym sumieniem powtarzać te słowa. Tak jak w krótkometrażowych "Opowieściach z chłodni", gdzie dwójka głównych bohaterów brała udział w teleturnieju "Najnieszczęśliwszy człowiek miesiąca", tak i w "Kebabie i Horoskopie" filmowi bohaterowie robią wszystko, by oswoić swoją samotność i smutek. Wszystko, a właściwie nic.