Historia pisarza, który nigdy nie napisał żadnej książki, ale za to chętnie podpisywał się pod pracami innych. Uwodził tylko mężatki, ale za to te najbardziej wpływowe. Doprowadził grę pozorów do mistrzostwa, a z fałszu i podłości zrobił filozofię życia. A.Z. to mutacja Nikodema Dyzmy i obywatela Piszczyka. Błazenadę tamtych bohaterów zastąpił cynizm A.Z. Jedno tylko pozostało niezmienne i odporne na historyczne przemiany - absurdy polskiej rzeczywistości, w której bohater cały czas poruszał się bezkarnie, aż do chwili gdy ujrzał przez szybę samochodu pędzącego wprost na niego TIR-a...
Cały czas to karykaturalny portret polskiej rzeczywistości od lat siedemdziesiątych do dziś.Pierwsza współczesna powieść o pokoleniu 50-latków i czołowe zderzenie z etosem bohatera naszych czasów.
Źródło: www.wydawnictwoliterackie.pl
Książka nominowana do Nagrody "Nike 2007".
Zobacz również: "El Burlador de Varsovia" - Adam Komorowski pisze o książce Cały czas, "Twórczość", sierpień 2006
"CAŁY CZAS" JANUSZA ANDERMANA
"Utrzymywanie wokół siebie aury tajemniczości i odgrywanie roli człowieka skromnego daje więcej korzyści niż strat" - spostrzega w pewnym momencie A.Z., bohater powieści Janusza Andermana.
A.Z. jest pisarzem, w każdym razie za pisarza uchodzi. Pierwsza powieść, którą skradł i wydał pod własnym nazwiskiem, przyniosła mu wielki sukces. Później sztuka polegała na tym, by się na tej przypadkowej i niezasłużonej fali możliwie długo utrzymać.
A.Z. jedzie samochodem z Gdańska do Warszawy w towarzystwie przypadkowo poznanej aktorki - nad morzem odbębnił właśnie dobrze płatną chałturę na rocznicę "Solidarności". W pewnym momencie dostrzega tira pędzącego wprost na ich auto. Ułamki sekund, jakie dzielą go od katastrofy, muszą wystarczyć, żeby jeszcze raz przebiec pamięcią przez całe skłamane życie.
A.Z. dbał o splendory literackie i umiejętnie budował własną legendę - od wojska wymigał się kilkoma tygodniami w szpitalu psychiatrycznym, kiedy później nie dawano mu paszportu do USA właśnie z powodu fikcyjnych żółtych papierów, rozpuszczał plotki, że to jawne szykany polityczne. List literatów przeciwko cenzurze, który podpisał, traktował przede wszystkim jako cenną środowiskową przepustkę. Kiedy dostał propozycję napisania słuchowiska dla radia szwedzkiego, znowu podkradł kilka pomysłów ze starego, odrzuconego w kraju słuchowiska jednego z pisarzy emigracyjnych. Egzystencja A.Z. była więc w całości jak żałosna komedia specjalnie prowokowanych pomyłek.
Andermanowi udało się świetnie odmalować realia lat 70. i 80., trochę straszne, a trochę śmieszne i kiczowate. Wśród zapomnianych dzisiaj rekwizytów pojawiają się m.in. amerykańska kurtka z demobilu po wojnie wietnamskiej, ich imitacje szył jakiś krawiec z Łodzi, radioodbiornik Jowita, ponoć najlepszy do łapania Wolnej Europy, wzbudzające powszechną zazdrość gauloise'y bez filtra kupowane w Peweksie.
Życie A.Z. w ciągłym przebraniu było jednak możliwe tylko do roku 1989. Później bohaterowi Całego czasu układa się coraz gorzej - dawni przyjaciele porozchodzili się nie wiadomo kiedy po urzędach i ministerstwach, a on jakby stracił węch, nie wyczuwa już, skąd wieje wiatr. Ale nadal udaje - to w końcu jedyne, co umie robić dobrze. I tak dawny gwiazdor młodej literatury lat 70. próbuje sił w reklamie, handluje w urzędach powiatowych scenariuszami okolicznościowych akademii, pisuje półpornograficzne felietoniki do pism kobiecych - też zresztą niesamodzielnie, kompiluje bzdurne teksty z sieczki znalezionej w innych pismach kobiecych.
Cały czas, i to być może najważniejsza cecha pisarstwa Janusza Andermana, jest powieścią programowo antykombatancką i antyheroiczną, która bije we wszystkie świętości, a A.Z. jest bezwstydnym antybohaterem - kiedy wyleciał ze studiów, wszyscy myśleli, że przyczyną było jego niezłomne zaangażowanie w działalność podziemną, chociaż w rzeczywistości wyleciał za czyste nieuctwo. A.Z. w ogóle szybko się orientuje, jaki jest bilans środowiskowych strat i zysków. W pewnym momencie pisze nawet do reżimowych gazet anonimowe donosy na samego siebie, bo "kto był atakowany z nazwiska, spotykał się z powszechnym szacunkiem".
Co z tego wszystkiego zostanie po wypadku? "Dwuzdaniowa notatka w gazetach, (...) jeśli inne szczególne wydarzenia nie pogrążą jej w gęstym cieniu".
Autor: Marek Radziwon, źródło: wiadomosci.gazeta.pl - 27 maja 2007