To przedsięwzięcie mogło zakończyć się tak sobie. Jacek Antczak, wrocławski dziennikarz, reporter i wykładowca, znając opór Hanny Krall wobec pomysłu udzielenia przez nią wywiadu-rzeki, postanowił zmontować go z istniejących materiałów. Hanna Krall już go przecież w zasadzie udzieliła – tylko że nie jednemu, a kilkudziesięciu dziennikarzom i nie "jednorazowo", ale na przełomie wielu lat. Antczak wpadł więc na pomysł, żeby przejrzeć archiwum i z istniejących rozmów skomponować jedną, w rozmiarze XXL. I choć pomysł był nieco ryzykowny, powiódł się bardzo dobrze.
Perfekcyjnie zmontowany z pytań osiemdziesięciu rozmówców dialog – "autoryzowany" przez samą przepytywaną, z którą Antczak współpracował podczas tworzenia książki - to opowieść spójna, głęboko intrygująca i dająca wgląd w warsztat, wrażliwość, ogląd świata i sposób myślenia zupełnie niezwykłej pisarki/reporterki/postaci jaką jest Hanna Krall.
Pierwsze wydanie książki ukazało się w 2007 roku (Wydawnictwo Rosner i Wspólnicy), ale Agora oddała w ręce czytelników i czytelniczek wydanie poszerzone, uaktualnione i opatrzone licznymi fotografiami.
"Reporterka" to książka stworzona po to, by ją obficie cytować.
"Trzeba pisać tylko o tym, co jest warte zapisania, o czym trzeba ZAWIADOMIĆ ludzi, nie, co jest potrzebne autorowi lub bohaterowi".
"Ludzie opisujący świat to swego rodzaju sztafeta, jedni przychodzą po drugich i opisują tę cząstkę, która jest im dana, ten świat, na który natrafili".
"Ale kiedy reportaż ma być czymś ważnym, to trzeba go przepuścić przez siebie jak przez tunel. Nie ma innej drogi, wokół tego tunelu nie ma objazdu".
"(…) powiedziałam, że tego za dużo jest na życie, ale za mało na literaturę" (to o człowieku, który przyszedł jej opowiedzieć swój okupacyjny los: "Tu uciekałem, tam strzelali").
"Nie podoba mi się sposób prowadzenia rozmowy przez pytania, jak w wywiadzie. Jeżeli pytam, to po to, byśmy razem zastanowili się nad odpowiedzią. Albo byśmy razem uznali, że odpowiedzi nie znamy, że pytanie jest dla nas za trudne".
W "Reporterce" Hanna Krall opowiada o spotkaniu z Markiem Edelmanem, który miał jej sprawdzić tekst o pionierskiej operacji wszczepienia bypassów. O kartkach, które zostawiał jej w drzwiach Krzysztof Kieślowski. O kolacji z Kieślowskim i Stuhrem w Krakowie i trwającej do rana rozmowie o dziadkach i przodkach, podczas której ona sama milczała. Co z kolei dało początek "Sublokatorce". O czarniutkiej dziewczynce z wielkimi oczami, która przewija się przez wiele jej reportaży i książek. O dopisywaniu sceny do "Makbeta" na prośbę Krzysztofa Warlikowskiego. O listach i telefonach od ludzi, którzy potem znaleźli się w jej książkach. O ludziach z Rio de Janeiro, Toronto i Iowa, którzy do Ameryki zabrali "Kocki, Przysuchy, jakiś Tykocin, jakiś Otwock, i w nich pozostały na zawsze". O świecie, który kiedyś był całością i o najgłębszym sensie swojego pisarstwa: "Miewam czasami dojmujące, fizyczne uczucie, jakby kiedyś istniał pełny, całkowity obraz, na którym było wszystko. Później ten obraz się rozproszył. Od czasu do czasu znajduję cząsteczki, które do siebie pasują".
Choć "Reporterka" złożona jest z tak wielu osobnych rozmów o różnej tonacji, Jackowi Antczakowi udało się stworzyć opowieść bez widocznych szwów. A może raczej: opowieść, gdzie drobiazgi, o które można się od czasu do czasu potknąć (nagła zmiana płci pytających, pewne powtórzenia) dodają tylko specyficznego uroku tej książce. Z rozmowy wyłania się pełen, nasycony i zniuansowany obraz pisarstwa Hanny Krall – mistrzyni, reporterki zrośniętej ze swoim zawodem, o którym – jak się okazuje na niemal każdej stronie "Reporterki" - opowiada równie zajmująco jak pisze. "To jest cudowne w tym zawodzie – siedzieć, słuchać, dziwić się" – mówi Hanna Krall. W innym momencie stwierdza: "Ludzie oczekują, że reporter wytłumaczy sens ich losów. Nie mogą uwierzyć, że nie dowiedzą się. Nie tutaj w każdym razie. Nie teraz. Nie ode mnie".